Czy stary niedźwiedź się budzi?

Młode pokolenie na pewno nie zna piosenki o starym niedźwiedziu, który mocno śpi. Ale możliwe, że jeden niedźwiedź zaczyna się budzić. Chodzi o niedźwiedzia, który często przedstawiany jest w czapce-uszance z czerwoną gwiazdą. Trafiłem niedawno na krótką informację na rosyjskim, ale angielskojęzycznym, portalu StalkerZone. W żadnym innym źródle nie znalazłem jej potwierdzenia, dlatego nie wiem, czy jest prawdziwa. Do tej pory traktowałem StalkerZone jako poważne źródło informacji. Wszystkie artykuły były na bardzo wysokim poziomie, więc nie bardzo chce mi się wierzyć, żeby nagle zaczęli szerzyć fake news. Wygląda na to, że z portalem w jakiś sposób związany jest Siegiej Głaziew, o którym już parę razy ostatnio pisałem. Ma więc dostęp do informacji z tzw. kręgów rządowych. Także tym razem zdecydowałem się przetłumaczyć cały artykuł.

Oto on.

Zmieniły się reguły gry.

A teraz uwaga. Zmieniły się reguły gry, skończyły się rozgrywki w ramach specjalnej operacji wojskowej.

Rozkaz zniszczenia amerykańskiego strategicznego drona MQ-9 Reaper wydał osobiście Siergiej Szojgu. Załoga Su-27 otrzymała rozkaz jego zniszczenia.

Dla wyjaśnienia: MQ-9 ćwiczył koordynację taktycznego uderzenia jądrowego z Morza Śródziemnego na obiekty infrastruktury militarnej na Krymie. To jest nie tylko naruszenie „czerwonych linii”. Nie ma już żadnych linii, tak jak nie ma i nie będzie not dyplomatycznych MSZ. Będą rozkazy zniszczenia wroga, bez względu na to skąd leci – z bazy NATO w Bukareszcie, czy z jakiegokolwiek innego punktu świata.

Osobiste polecenie ministra obrony Rosji Siergieja Szojgu trafiło do Sztabu Generalnego i naczelnego dowódcy sił powietrznych – wszystkie wrogie drony zostaną zestrzelone. Nie będzie już żadnych gestów dobrej woli. Żadnych „podwójnych solidnych linii” i „och, przepraszam, chcieliśmy tylko zobaczyć”. Żadnych telefonów z Waszyngtonu (Abu Dabi i Riadu). W sprawie wymiany więźniów i inicjatyw pokojowych – stop! Jeśli oni tam nie rozumieją, to my sprawimy, że zrozumieją.

Zestrzelony MQ-9 poruszał się tym korytarzem powietrznym nie po raz pierwszy: stąd amerykańskie drony uczestniczyły w ostrzale zatopionego krążownika „Moskwa” i w walkach o Wyspę Węży. Od tego momentu rosyjscy wojskowi postrzegają MQ-9 wyłącznie jako uzasadniony cel. Jeśli zbliży się do nich potężniejszy dron Global Hawk, zdolny do prowadzenia rozpoznania, będący dalej od granic Rosji, zostanie zestrzelony. I to bez ostrzeżeń. Jeśli satelity Starlink nakierują przeciwnika na cele w Rosji, zostaną zestrzelone. I tyle.

Ze otoczenia ministra obrony: „Byliśmy gotowi na ustępstwa i wysłuchanie opinii. Nikt nie chciał nas słuchać. Przekraczają nasze granice, w ogóle nie wykonują lotów treningowych w pobliżu naszych granic”. Cierpliwość ministra pękła. Wystarczy. Zrozumiałem. Do zobaczenia na niebie”.

Koniec tłumaczenia.

Pytanie, czy jest to prawdziwa informacja. Jeśli tak, to oznacza ona, że Rosja się wkurwiła i teraz będzie traktować obiekty USA i NATO jako obiekty wrogie, zagrażające jej bezpieczeństwu. Od dawna już tak jest, więc byłoby to tylko oficjalne potwierdzenie tego faktu ze strony rosyjskiej, która do tej pory jedynie protestowała i po chrześcijańsku nadstawiała drugi policzek. Ciekawostką, która mogłaby potwierdzać prawdziwość tej informacji, jest przyznanie, że krążownik rakietowy Moskwa został zatopiony w wyniku ostrzału, a nie niedbalstwa załogi, która to wersja do tej pory uchodzi za oficjalną.

Amerykanie udostępnili także nagranie video, na którym wyraźnie widać, że uszkodzenie drona nie było przypadkiem. Rosyjski samolot nie zestrzelił go jednak, ale przy pomocy triku z wypuszczonym paliwem uczynił niezdolnym do dalszego lotu. Najwyraźniej chodziło o jego jak najmniejsze uszkodzenie. Rosjanie już przystąpili do jego wydobycia, ale przyznają, że nie będzie to łatwe. Problemem jest tu nie tyle duża głębokość (ponad tysiąc metrów), ile znalezienie szczątków na dnie.

Innym faktem, który mógłby potwierdzać prawdziwość tej informacji, były natychmiastowe rozmowy telefoniczne (z inicjatywy amerykańskiej!) ministrów obrony Szojgu i Austina oraz szefów sztabów Gierasimowa i Milleya. Czego dotyczyły, nie ujawniono.

Może jeszcze trochę wyjaśnień o co chodzi z tymi satelitami Starlink. Rosjanie dobrze wiedzą, że Ukraina nie ma technicznych możliwości do kierowania na odległe cele swoich dronów, rakiet a także artylerii. Także na cele w Rosji. Koordynaty dostarczają im Amerykanie i przesyłają Internetem poprzez satelity Starlink. Byłoby to uznanie cywilnego projektu za obiekt wojskowy, co upoważniałoby do jego zniszczenia. Oprócz tego, od jakiegoś czasu Rosjanie obserwują próby zakłócania i fałszowania sygnałów ich satelitów. Podejrzewają, że wśród satelitów Elona Muska mogły zostać ukryte satelity służące do takich celów.

Reklama

Plan zniszczenia świata

Do tej pory ograniczałem się do cytatów fragmentów ciekawych artykułów i wypowiedzi. Tym razem zdecydowałem się zamieścić tłumaczenie całego artykułu. Stwierdziłem, że nie ma w nim nic, co można by pominąć. Jest naprawdę świetnie napisany! Zwrócił na niego uwagę także rosyjski portal RUSSTRAT, o którym już parokrotnie wspominałem.

Przyznam się szczerze, że z powodu mojego wrodzonego lenistwa, skorzystałem z automatycznego tłumacza. Deepl – chyba najlepszy obecnie tłumacz – przetłumaczył w parę sekund, korekta błędów tłumaczenia i „wygładzenie” stylu, zajęły około kwadransa. Kursywą w kwadratowych nawiasach dodałem moje uzupełnienia i wyjaśnienia skrótów i pojęć. Dłużej trwało napisanie komentarza. Zachowałem oryginalne podkreślenia tekstu.

Oryginalny tytuł artykułu – „Plan zniszczenia Ameryki” – jest nieco mylący. Sugerować mógłby, że jakaś zewnętrzna, wroga siła – np. Rosja – planuje zniszczyć USA. Ale, jak przekonamy się po lekturze, zniszczeniu ma ulec praktycznie cały świat, a tą wrogą siłą nie jest żadne państwo.

Zapraszam więc do lektury.

Plan zniszczenia Ameryki

W Ameryce mamy problem oligarchów, i to znacznie większy niż problem [rosyjskich] oligarchów, przed którym stanął Putin, kiedy został prezydentem w 2000 roku. Cały Zachód jest teraz w szponach elit miliarderów, które trzymają w uścisku media, polityczny establishment i wszystkie nasze ważne instytucje. W ostatnich latach widzieliśmy, jak ci oligarchowie rozszerzają swoje wpływy z rynków, finansów i handlu na politykę, kwestie społeczne, a nawet zdrowie publiczne. Wpływ, jaki ta grupa wywarła na te inne obszary, był po prostu zapierający dech w piersiach. Elity establishmentu i ich media nie tylko stały za Russiagate, impeachmentem Trumpa, zamieszkami BLM [Black Lives Matter] i fiaskiem z 6 stycznia [tzw. „szturm” na kapitol], ale także brały udział w histerii Covid i wielu represjach nałożonych w imię zdrowia publicznego. Chcielibyśmy wiedzieć, w jakim stopniu ta grupa jest aktywnie zaangażowana w kształtowanie innych wydarzeń, które mają na celu przekształcenie Republiki Amerykańskiej w system bardziej autorytarny?

Innymi słowy, czy przymusowe szczepienia, blokady, agresywna cenzura wprowadzana przez rząd, wątpliwe wybory prezydenckie, palenie zakładów przetwórstwa spożywczego, wykolejanie pociągów, ataki na sieć energetyczną, zamieszki BLM-Antifa, pokazy drag queen dla dzieci w wieku szkolnym, maniakalne skupianie się na kwestiach płci i szeroko nagłaśniane pokazowe procesy publiczne to tylko przypadkowe incydenty pojawiające się spontanicznie w okresie wielkich zmian społecznych, czy też są one w rzeczywistości dowodami potajemnie zorganizowanej operacji prowadzonej przez państwowych agentów, działających w imieniu swoich elitarnych dobroczyńców? Wiemy już, że FBI, Departament Sprawiedliwości i agencje wywiadowcze były bezpośrednio zaangażowane w Russiagate – który był tajnym atakiem na urzędującego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Tak więc pytanie nie brzmi „czy” te agencje są aktywnie zaangażowane w inne akty zdrady, ale raczej w jakim stopniu te akty wpływają na życie zwykłych Amerykanów, naszą politykę i kraj? Ale zanim odpowiemy na to pytanie, popatrzmy na ten cytat z niedawnego wywiadu pułkownika Douglasa MacGregora:

Czytałem dokument, napisany ponad 10 lat temu przez Georga Sorosa, w którym mówi konkretnie o tej totalnej wojnie, która ostatecznie wybuchnie przeciwko Rosji, ponieważ powiedział, że „było to ostatnie państwo nacjonalistyczne, którego kultura opiera się na fundamencie ortodoksyjnego chrześcijaństwa, a jej rdzeniem jest rosyjska tożsamość. To trzeba usunąć. Myślę więc, że ludzie rządzący na Zachodzie i ludzie rządzący w Waszyngtonie uważają, że udało im się zniszczyć tożsamość narodów europejskich i amerykańskich, że nie mamy poczucia siebie, nasze granice są niebronione, nie stawiamy oporu napływowym migrantom z krajów rozwijających się, którzy w zasadzie przetaczają się po nas, jakbyśmy byli im winni utrzymanie i że nasze prawa się nie liczą. Tak więc, jak dotąd, powiedziałbym, że jest to trafna ocena tego, co robiliśmy. Myślę, że to wielkie zwycięstwo Georga Sorosa i globalistów, antynacjonalistów; ci, którzy chcą otwartych granic, nazywają to „społeczeństwem otwartym”, ponieważ staje się ono niczym, amorficzną masą ludzi walczących o przetrwanie, którzy są sprowadzeni do najniższych poziomów egzystencji… (Soros) posuwa się nawet do mówienia o tym jak pożyteczne byłoby, gdyby to Europejczycy ze Wschodu stracili życie w tym procesie, a nie Europejczycy z Zachodu, którzy po prostu nie chcą ponosić ofiar. To nie jest drobiazg. Jest to rodzaj myślenia, który moim zdaniem jest destrukcyjny i zły, że tak naprawdę mamy z nim do czynienia w naszych własnych krajach i myślę, że Putin to dostrzega”. ( Douglas Macgregor – Ogromna ofensywa” , YouTube; 11:20 minuta)

Powodem, dla którego zacytowałem ten komentarz MacGregora, było to, że podsumowuje on przekonanie bardzo wielu ludzi, którzy postrzegają rzeczy w ten sam sposób. Wyraża nienawiść, jaką globalistyczni miliarderzy żywią do chrześcijan i patriotów, których postrzegają jako przeszkody na drodze do ich celu, jakim jest światowy rząd bez granic. MacGregor omawia to zjawisko w odniesieniu do Rosji, którą Soros postrzega jako „ostatnie państwo nacjonalistyczne, które opiera się na fundamencie ortodoksyjnej kultury chrześcijańskiej, której rdzeniem jest rosyjska tożsamość”. Ale tę samą zasadę można by zastosować do protestujących 6 stycznia, prawda? Czy to nie jest prawdziwy powód, dla którego protestujący zostali schwytani i wtrąceni do waszyngtońskiego gułagu. Przecież wszyscy wiedzą, że nie było „powstania” ani nie było „białych suprematystów”. Protestujących zamknięto, ponieważ są nacjonalistami (patriotami), którzy są naturalnymi wrogami globalistów. Cytat MacGregora przedstawia to czarno na białym. Elity nie wierzą, że propagandą można przekonać nacjonalistów. Muszą zostać wyeliminowani poprzez uwięzienie lub coś gorszego. Czy to nie jest podstawowe przesłanie z 6 stycznia?

Innym podstawowym przesłaniem z 6 stycznia jest to, że zwykłym ludziom nie wolno już kwestionować autorytetu ludzi u władzy. Inaczej, legitymacja polityczna w USA zawsze była określana przez wybory. 6 stycznia wskazuje, że legalność nie ma już znaczenia. Liczy się władza, a osoba, która może cię aresztować za kwestionowanie jej autorytetu, ma całą władzę, jakiej potrzebuje. Sprawdź ten fragment postu na Substack analityka politycznego Kurta Nimmo:

„Klaus Schwab, uczeń zbrodniarza wojennego Henry’ego Kissingera, jest mentorem żądnych władzy i narcystycznych socjopatów. „Wielki reset” WEF ma na celu przekształcenie świata w zubożały społeczny obóz koncentracyjny, w którym chłopi pańszczyźniani, pozbawieni środków do życia „nic nie posiadają”, a to, w prawdziwie orwellowski sposób, uwolni ich…

Wzywam ludzi do zbadania Globalnej Inicjatywy Przeprojektowania WEF. Według holenderskiego Instytutu Transnarodowego, „inicjatywa” ta proponuje:

przejście od międzyrządowego procesu decyzyjnego do systemu wielostronnego zarządzania. Innymi słowy, ukradkiem marginalizują uznany model, w którym głosujemy na rządy, które następnie negocjują traktaty, które następnie są ratyfikowane przez naszych wybranych przedstawicieli za pomocą modelu, w którym wybrana przez nas grupa „interesariuszy” podejmuje decyzje w naszym imieniu. (Podkreślenie dodane.)

Innymi słowy, duże ponadnarodowe korporacyjne grupy „interesariuszy” będą decydować, gdzie mieszkasz, co jesz (owady i chwasty), jak się rozmnażasz (lub nie; dzieci emitują dwutlenek węgla) i co możesz od nich „wypożyczać”, lub nie mieć pozwolenia na ten wynajem, jeśli narzekasz na niewybrany globalistyczny kartel „ekonomiczny”, który popycha ludzkość w pańszczyznę, światową biedę i wyludnienie. („WEF wzywa do zniszczenia amerykańskiej klasy średniej”, Kurt Nimmo o geopolityce)

Nimmo mówi, że te elity miliarderów są teraz tak potężne, że mogą otwarcie powiedzieć, że zamierzają „przejść od międzyrządowego procesu decyzyjnego” (tj. rządu przedstawicielskiego) do systemu „zarządzania wielostronnego”. Jeśli się nie mylę, jest to dość jednoznaczna deklaracja nowej formy ponadnarodowego rządu, w którym tylko interesariusze-miliarderzy mają głos w sprawie wdrażania polityki. Ale czy nie tak to już działa? Na dowolną liczbę tematów, od ESG [Environmental, Social, Governance], przez cyfrowe waluty, paszporty szczepionkowe, sztuczną inteligencję, badania gain-of-function [badania, mające na celu „uzjadliwienie” wirusów], 15-minutowe miasta, transhumanizm i wojnę z Rosją; wszystkie decyzje są podejmowane przez garstkę ludzi, o których prawie nic nie wiemy i którzy przez nikogo nie zostali wybrani na żaden urząd.

I to prowadzi nas z powrotem do naszego pierwotnego pytania: ile z tych dziwnych wydarzeń (w ostatnich latach) zostało wyczarowanych i zrealizowanych przez agentów głębokiego państwa, aby przyspieszyć elitarny program?

Odpowiedź na to pytanie wydaje się niemożliwa, ponieważ trudno jest znaleźć związek między tymi dramatycznie różnymi wydarzeniami. Na przykład, jaki jest związek między Drag Queen Children’s Hour a, powiedzmy, bombą zapalającą w zakładzie przetwórstwa spożywczego w Oklahomie? Albo pomiędzy nieustannym politycznym wykorzystywaniem kwestii płci i publicznymi pokazowymi procesami z 6 stycznia? Gdyby istniał związek, zauważylibyśmy to, prawda?

Niekoniecznie, ponieważ link może nie mieć nic wspólnego z samym incydentem, ale z jego wpływem na ludzi, którzy go doświadczają. Innymi słowy, wszystkie te wydarzenia mogą mieć na celu wywołanie strachu, niepewności, niepokoju, wyobcowania, a nawet przerażenia. Czy agencje wywiadowcze przeprowadzały już takie destabilizujące operacje?

Rzeczywiście, i to wiele razy. Oto fragment artykułu, który pomoże ci zobaczyć, dokąd zmierzam. Pochodzi z artykułu w The Saker, zatytułowanego Operation Gladio: Tajna wojna NATO o międzynarodowy faszyzm. Sprawdź, czy zauważasz jakieś podobieństwa do tego, jak sprawy rozwijały się w Ameryce przez ostatnich kilka lat:

Yves Guerin-Serac: arcymistrz Black Ops stojący za operacją Gladio…. napisał podstawowe podręczniki szkoleniowe i propagandowe, które można uczciwie opisać jako porządek bitwy Gladio. …

Guerin-Serac był bohaterem wojennym, agentem prowokatorem, zabójcą, zamachowcem, agentem wywiadu, głęboko wierzącym katolikiem i arcymistrzem intelektualnym odpowiedzialnym za „Strategię napięcia” niezbędną do powodzenia operacji Gladio. Guerin-Serac opublikował za pośrednictwem Aginter Press podręcznik Gladio, w tym Naszą Działalność Polityczną, będącą tym, co można trafnie określić jako Pierwsze Przykazanie Gladio:

Jesteśmy przekonani, że pierwszą fazą działalności politycznej powinno być stworzenie warunków sprzyjających instalacji chaosu we wszystkich strukturach reżimu… Naszym zdaniem pierwszym krokiem, jaki powinniśmy wykonać, jest zniszczenie, pod przykrywką działalności komunistycznej i prosowieckiej, struktury demokratycznego państwa … Co więcej, mamy ludzi, którzy przeniknęli do tych struktur”.

Guerin-Serac kontynuuje:

„Dwie formy terroryzmu mogą sprowokować taką sytuację [rozpad państwa]: ślepy terroryzm (dokonywanie masowych masakr, które powodują dużą liczbę ofiar) i selektywny terroryzm (eliminowanie wybranych osób)…

To zniszczenie państwa musi być dokonane pod przykrywką „działań komunistycznych”. Następnie musimy interweniować w samym sercu wojska, władzy sądowniczej i Kościoła, aby wpłynąć na opinię publiczną, zaproponować rozwiązanie i jasno pokazać słabość obecnego aparatu prawnego. Opinia publiczna musi być spolaryzowana w taki sposób, że przedstawia się nas jako jedyne narzędzie zdolne do uratowania narodu”.

Rozwiązaniem mającym doprowadzić do takiego stanu niestabilności miała być anarchiczna, przypadkowa przemoc, pozwalająca na zupełnie nowy system, globalny ład autorytarny. Yves Guerin-Serac, który był jawnym faszystą, nie byłby pierwszym, który zastosowałby taktykę fałszywej flagi, za którą obwiniano komunistów i używano do uzasadnienia bardziej rygorystycznej policyjnej i wojskowej kontroli ze strony państwa…” ( „Operacja Gladio: Tajna wojna NATO o międzynarodowy faszyzm” , The Saker)

Powtarzam: „pierwszą fazą działalności politycznej powinno być stworzenie warunków sprzyjających wprowadzeniu chaosu we wszystkich strukturach reżimu… To zniszczenie państwa musi odbywać się pod przykrywką (komunistycznych) działań…. Opinia społeczna musi być spolaryzowana w taki sposób, że przedstawia się nas jako jedyne narzędzie zdolne do uratowania narodu”.

Innymi słowy, celem operacji jest całkowite zakłócenie wszelkich relacji i interakcji społecznych, kultywowanie poczucia niepewności, polaryzacji i terroru, znalezienie grupy, która może być kozłem ofiarnym za szeroki upadek społeczny, a następnie zaprezentowanie (elity) jako najlepszego wyboru do przywrócenia porządku.

Czy to jest to, co się teraz dzieje?

To bardzo możliwe. To wszystko może być częścią Wielkiej Strategii mającej na celu „wyczyszczenie konta” w celu „przejścia od międzyrządowego procesu decyzyjnego” do systemu „zarządzania wielostronnego”.

To może wyjaśniać, dlaczego doszło do tak okrutnego i ciągłego ataku na naszą historię, kulturę, tradycje, wierzenia religijne, pomniki, bohaterów i założycieli. Chcą zastąpić nasz idealizm poczuciem wstydu, upokorzenia i winy. Chcą wymazać naszą przeszłość, nasze wspólne wartości, nasze dziedzictwo, nasze zaangażowanie w wolność osobistą i samą ideę Ameryki. Chcą wszystko zrównać z ziemią i zacząć od nowa. To jest ich podstawowy plan gry.

Destrukcja państwa odbywa się pod przykrywką pozornie przypadkowych wydarzeń, które sieją chaos, pogłębiają podziały polityczne, nasilają publiczne zamieszki i otwierają drogę do gwałtownej restrukturyzacji rządu.

Nie mogą zbudować nowego porządku świata, dopóki stary nie zostanie zniszczony.

Koniec tłumaczenia.

Spójrzmy na niektóre fragmenty tekstu. „Ostatnie państwo nacjonalistyczne, które opiera się na fundamencie ortodoksyjnej kultury chrześcijańskiej, której rdzeniem jest rosyjska tożsamość”. Gdyby wykreślić słowo „ortodoksyjnej” i ewentualnie „nacjonalistyczne” oraz zastąpić „rosyjska” przez „polska”, to czy te słowa nie pasowałyby do naszego kraju!? Z kim jest nam bardziej po drodze? Tęczowe opaski na sylwestrowej zabawie były u nas skandalem. Na Zachodzie skandalem byłby ich brak. Omija nas ta wszechobecna na Zachodzie propaganda dewiacji, wmawiania dzieciom tego, że płeć jest jedynie efektem umowy społecznej i temu podobne brednie, bo nikt nie zawraca sobie nami głowy; mamy zostać poszczuci na rosyjskiego niedźwiedzia, który jak się wkurwi, to przypierdoli łapą i będzie po nas. Zostanie – jak to określił Miedwiediew – „lekko nadtopiony teren”. Ale my przecież chętnie poświęcimy nasz kraj dla dobra Wuja Sama (albo Szmula) i LGBT!! Jest to przecież – jak określił „nasz” premier – polska racja stanu!!

Artykuł ma też parę wad. Pierwszą jest pominięcie Chin i Azji. Nie wiadomo co ma się z nimi stać. Ale swoją drogą, nie znalazłem tego także w tekstach i wypowiedziach „globalistów”.

Inną, dużo gorszą, wadą jest to, że opisuje skutki, ale pomija przyczyny! Ale jest to powszechne. Praktycznie nikt o tym nie pisze, bo nikt tego nie rozumie! Winny jest nasz system nauczania. Przypomnijmy sobie lekcje historii. Uczył się ktoś o tym, skąd wziął się taki Napoleon albo Hitler? Pojawiają się (jak setki innych postaci) nie wiadomo skąd. Kto pomógł im dojść do władzy? W czyim było to interesie? Przecież toczenie wojen kosztuje! Skąd mieli na to pieniądze!? Rewolucje też wybuchają nie wiadomo czemu. Ot, taki Lenin przyjeżdża do Piotrogrodu i już wybucha rewolucja! Ale jak on tam dojechał? Poszedł na dworzec, kupił bilet i pojechał przez ogarnięta wojną Europę? Podobnie jest z Piłsudskim. Też przyjeżdża do Warszawy i obejmuje władzę w nowopowstałym państwie. Te same pytania: wyszedł z więzienia, poszedł na dworzec, popatrzył na rozkład jazdy, kupił bilet i przyjechał? Przecież jeszcze toczyła się wojna! Ale czemu Niemcy wypuścili go z więzienia? Za dobre sprawowanie? Nie wiedzieli kim jest? Są setki, a może nawet tysiące podobnych pytań, na które nie znajdziemy odpowiedzi w żadnym podręczniku historii. Więcej!! Nikt takich pytań nie zadaje! Każdy historyk wie, że to byłby koniec jego kariery!! Także my nie uczyliśmy się zadawania takich pytań, bo to nie było celem naszej nauki. Uczenie tego byłoby zbyt niebezpieczne!!! Zamiast tego, prościej i bezpieczniej jest uczyć się na pamięć dat, nie rozumieć sensu wydarzeń i nie zadawać niewygodnych pytań. W moim wypadku oczy otworzyła mi książka The Lost Science of Money. Uświadomiła mi, że praktycznie za każdym ważniejszym wydarzeniem w historii – od starożytności do współczesności – stoją jakieś zmiany w systemie monetarnym. Nie inaczej jest obecnie. Mamy do czynienia z efektami systemu z Bretton Woods, odejścia Nixona od standardu złota i urynkowienia kursów walut, cyfryzacji systemów bankowych, połączonej z odejściem od rozliczeń gotówkowych, powstaniem „rynków finansowych”, które podporządkowały sobie banki centralne i paru pomniejszych wydarzeń. To wszystko, połączone do kupy, umożliwiło powstanie sił, które sterują obecnymi wydarzeniami na świecie. I nie są to nazwiska znane ze sławetnej listy Forbes! Nie znajdziemy ich także w żadnej teorii spiskowej! Ci ludzie pozostają nieznani. Nie wiemy nic o sposobach ich działania. Czy w ogóle są w jakiś sposób ze sobą połączeni? Czy ktoś koordynuje ich działania, czy jest to rodzaj sieci neuronowej, której output jest niemożliwy do przewidzenia? Przecież te siły są rozproszone, a ich interesy są często sprzeczne ze sobą! Popatrzmy na dwie główne: kompleks przemysłowo-wojskowy i kompleks monetarno-cyfrowy. Są one ze sobą połączone. Pierwszy potrzebuje pieniędzy drugiego, drugi potrzebuje ochrony pierwszego. Ale jeśli ich celem jest jakiś rząd światowy, to wtedy powinien zapanować na świecie pokój i kompleks przemysłowo-wojskowy stanie się zbędny. Czy zdaje sobie z tego sprawę? Świadomie podcina gałąź, na której siedzi!? Globaliści dążą do deindustrializacji i depopulacji. Czy kompleks monetarno-cyfrowy zdaje sobie sprawę z tego, że doprowadzi to do błyskawicznego kolapsu obecnego systemu monetarnego!? Czy ci ludzie w ogóle wiedzą jak ten system funkcjonuje!? Nigdzie nie znalazłem jakiejś, chociażby pobieżnej, kompleksowej analizy na temat stanu naszego systemu monetarnego. Może trzymana jest „pod kluczem”? Wątpię. Tego typu rzecz na pewno dawno by wyciekła, jeśli nie w całości, to po kawałku. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że tak naprawdę nikt tego nie rozumie. Dowodem na to może być zupełnie kretyńska decyzja banków centralnych, które zaprzestały skupu obligacji i równocześnie podwyższyły oprocentowanie. Efekty tego już zaczynamy widzieć. A to dopiero początek!! Na razie amerykański Fed próbuje ratować co się da, ale to jedynie podparcie jednej ściany walącego się budynku. Że doprowadzi to wszystko do jeszcze większej recesji i deflacji pisałem już dawno temu [1] [2]. Czy to wszystko może być elementem planu przejęcia władzy nad światem? Nie bardzo mi na to wygląda, ale może się mylę…

Depopulacja i deindustrializacja, niszczy także kompleks przemysłowo-wojskowy, którego sensem istnienia jest produkcja i konsumpcja. Czy oni także tego nie rozumieją!? Takie sprzeczności można mnożyć. O co w tym wszystkim chodzi!!?? To tak jak w układance puzzle: kilka klocków do siebie pasuje i układa się w jakiś obrazek, kilka następnych w inny, zupełnie niepasujący do pierwszego, i tak dalej, ale te pojedyncze fragmenty nijak do siebie nie pasują i nie tworzą całości! Autor artykułu, opisuje taki pozorny brak związku, jako narzędzie do sterroryzowania i zastraszenia społeczeństwa. Ale narzędzie to nie może niszczyć podstaw funkcjonowania systemu! Ale może to jest właśnie sens ostatniego zdania artykułu?

Moim zdaniem zupełnie inaczej wyglądałyby podręczniki historii i inaczej patrzylibyśmy na świat, gdyby połączyć ze sobą wydarzenia i przepływ pieniędzy. Weźmy pierwszy z brzegu przykład, który wymienia także autor artykułu – uchodźców. Autorem pomysłu ich sprowadzenia do Europy jest hrabia Richard Nikolaus Coudenhove-Kalergi. W swojej książce Praktischer Idealismus opisuje „dobrodziejstwa”, jakie dawałby Europie taki napływ „świeżej krwi”. W swoich wspomnieniach pisze z rozbrajającą szczerością, jak krótko po jej ukazaniu się, zameldował się u niego zachwycony Baron Louis Rothschild. Niedługo potem otrzymał dużą sumę pieniędzy, a książka została nagłośniona przez media i polityków.

Wmawia się nam, że idee, ruchy czy partie powstają ot tak sobie – z niczego. Socjolodzy, politolodzy i inni „lodzy” piszą potem opasłe analizy na temat, jakie procesy to spowodowały. A wystarczyłoby napisać krótko – komu to pasowało i kto dał na to pieniądze. Opasłe tomiska na temat dojścia Hitlera do władzy zajęłyby całą bibliotekę; ale w żadnym(!) nie znajdziemy ani słowa na temat, kto dał mu pieniądze na ulotki, umundurowanie, wyposażenie i opłacenie bojówek oraz temu podobne „drobiazgi”! Trochę pisze o tym Antony C. Sutton. Owszem, wspomina się o niemieckich kręgach przemysłowych, ale tak naprawdę „przekonały” się one do Hitlera, gdy był on już u władzy. Przykłady można dowolnie mnożyć.

Te pojedyncze obrazki układanki, o których wspominałem powyżej, na razie nie układają nam się w jedną całość, bo nie mamy klocków, które wypełnią przestrzeń pomiędzy nimi. Zaczekajmy aż je dostaniemy. Obyśmy tylko mieli wtedy jeszcze możliwość ułożyć je do kupy!

Overextending and Unbalancing USA

Ogłupieni i otumanieni przez zalewającą nas zakłamaną wojenną propagandę, nie zauważamy i nie rozumiemy procesów, jakie zachodzą obecnie na świecie. A są to procesy epokowe! Jeśli ludzkość jakimś cudem przetrwa grożącą nam wojnę nuklearną, to kiedyś historycy z pewnością będą tak je określać. Mamy w tej chwili do czynienia z trzema głównymi procesami. Właściwie z dwoma, bo trzeci – mimo tego, że jest szalenie ważny – jest jedynie efektem jednego z nich. Szalenie mało jest dzisiaj publikacji na ten temat. Albo lepiej – mało jest kompleksowych publikacji. Wyjątkiem jest tu wywiad Siegieja Głaziewa – chociaż i on nie porusza wszystkich aspektów. Zdecydowałem się na jego omówienie ze względu na wagę tematu i osobę autora. Jeśli ktoś nie zna rosyjskiego, to istnieje także angielskie tłumaczenie tego wywiadu. Już sam tytuł potwierdza to, co napisałem powyżej: „Такие события, как сейчас, происходят раз в столетие” – Takie wydarzenia jak teraz, zdarzają się raz na sto lat. Szczerze mówiąc nie zgadzam się z wieloma tezami Głaziewa. Denerwuje mnie także wiele drobiazgów – nieścisłości i niedomówień, które nie wpływają wprawdzie na treść, ale psują trochę poziom wywiadu.

Już w pierwszych zdaniach wywiadu, Głaziew wyjaśnia o jakie procesy chodzi: „технологические уклады меняются примерно раз в 50 лет, и их смена, как правило, сопровождается технологической революцией, депрессией и гонкой вооружений” – procesy technologiczne zmieniają się co około 50 lat, a zmianie tej towarzyszy zazwyczaj rewolucja technologiczna, depresja i wyścig zbrojeń. „А мирохозяйственные уклады меняются раз в 100 лет, и их смена сопровождается мировыми войнами и социальными революциями” – A światowy porządek gospodarczy zmienia się co 100 lat i towarzyszą mu wojny światowe oraz rewolucje społeczne. Trochę razi, że jako Rosjanin nie wspomniał tu, że zmiany procesów technologicznych wyjaśniają cykle Kondratiewa, o których wspominałem w moim wstępie. Prawidłowo stwierdza, że obydwie wojny światowe były etapami zmiany światowego porządku gospodarczego. Nie dostrzega jednak związku pomiędzy owymi zmianami i systemem monetarnym – tego, że zmiany te są pochodną zmian w systemie monetarnym.

Rewolucją technologiczną, z jaką mamy dzisiaj do czynienia, jest sztuczna inteligencja. Jeszcze nie bardzo wiemy jak, ale z pewnością postawi ona na głowie nie tylko procesy wytwórcze, ale z pewnością także naukę, szkolnictwo, kulturę, sztukę a także procesy społeczne.

Jeśli chodzi o zmiany światowego porządku gospodarczego, to nie całkiem zgadzam się z Głaziewem. Przede wszystkim jest to nie tylko porządek gospodarczy, ale także polityczny. Jest to jednak tak oczywiste, że można wybaczyć, że o tym nie wspomniał. Głaziew poprawnie stwierdza, że na peryferiach obecnego porządku „сформировался новый мирохозяйственный уклад, в основе которого лежат гибкие модели управления, сетевая организация производства, где государство работает как интегратор, объединяя интересы различных социальных групп вокруг достижения одной цели — подъема общественного благосостояния” – wyłonił się nowy światowy ład gospodarczy, oparty na elastycznych modelach zarządzania, sieciowej organizacji produkcji, gdzie państwo działa jako integrator, skupiając interesy różnych grup społecznych wokół jednego celu – wzrostu dobrobytu całego społeczeństwa. Jako przyczynę klęski podaje, że „характерные для имперского мирохозяйственного уклада иерархические вертикальные структуры оказались слишком жесткими, чтобы обеспечивать непрерывные инновационные процессы и утратили сравнительную эффективность в обеспечении роста мировой экономики” – hierarchiczne struktury pionowe, charakterystyczne dla imperialnego porządku świata, okazały się zbyt sztywne, aby zapewnić ciągłość procesów innowacyjnych i straciły swoją porównywalną skuteczność w napędzaniu globalnego wzrostu gospodarczego (tłumaczenie moje). Moim zdaniem Głaziew stawia znak równości pomiędzy efektywnością gospodarczą i polityką prospołeczną. Chiny, Indie i częściowo także Rosja, stosują ten sam model gospodarki wolnorynkowej co – szeroko rozumiany – Zachód. Odrzucają jednak antyspołeczny i niehumanitarny – w kantowskim rozumieniu – neoliberalizm, który gwarantuje powszechne ubóstwo i wzrost dobrobytu jedynie dla niewielkiej części społeczeństwa. Zachodni (a szczególnie amerykański) model gospodarczy wcale nie jest nieskuteczny we wprowadzaniu innowacji i w generowaniu wzrostu gospodarczego. W przeciwieństwie do Chin, w mniejszym do Rosji i w najmniejszym do Indii, nie posiada on jednak mechanizmów względnie sprawiedliwego podziału dobrobytu. Ponad miliard Chińczyków spragniony jest dóbr konsumpcyjnych, którymi społeczeństwa zachodnie są już znudzone. Nie można zatem porównywać krajów Zachodu do Chin czy Indii! Nie zdajemy sobie zupełnie sprawy z tego, jak biednym i zacofanym krajem były Chiny! Obecne Chiny i te, które widziałem w 1980 roku, to dwa światy! Gdybym nie widział tego na własne oczy, nigdy nie uwierzyłbym, że to ten sam kraj!! W takich krajach wygenerowanie względnie wysokiego wzrostu gospodarczego nie stanowi (dla mądrego rządu!) większego problemu: gdy posiadamy jedną fabrykę butów, wybudowanie drugiej stanowi wzrost o 100%, gdy takich fabryk mamy już 100, to wybudowanie następnej jest tylko jednoprocentowym wzrostem. Jedynie osoby w podeszłym wieku pamiętają, że Zachód też przechodził podobny okres polityki prospołecznej! Głaziew sam to mówi: „Появление социальных государств в СССР и США с централизованными системами управления дали возможность резкого скачка в их экономическом развитии, В Европе система корпоративного управления сформировалась, к сожалению, по нацистской модели в Германии, причем тоже не без помощи британской разведки” – Powstanie państw socjalnych w ZSRR i USA (podkreślenie moje) ze scentralizowanymi systemami zarządzania umożliwiło skokowy rozwój gospodarczy tych państw, W Europie system zarządzania korporacjami został niestety ukształtowany w Niemczech przez model nazistowski, nie bez pomocy wywiadu brytyjskiego (tłumaczenie moje). Nic się o tym dzisiaj nie mówi, ale od 1945 do mniej więcej połowy lat 70-tych zeszłego wieku, Zachód, także USA(!), prowadził politykę prospołeczną. Rozpiętości dochodów nie były tak ekstremalne jak obecnie, bezrobocie było bardzo niskie, a dzisiaj wydaje się to niewiarygodne, ale pensja robotnika wystarczyła do utrzymania rodziny! Dlaczego się to wszystko zmieniło? Nie wyjaśnimy tego bez zrozumienia systemu monetarnego. Po II wojnie światowej nastąpiło „wyzerowanie licznika” światowego systemu monetarnego. Świat znajdował się na początku procesu, który tu opisuję: pieniądze cyrkulowały prawie wyłącznie w obiegu gospodarczym. Wzrost gospodarczy pozwalał na „wchłonięcie” kapitału. Nie istniały jeszcze żadne „rynki finansowe”. Neoliberalizm nie spadł z nieba! Gdy zgromadzona została „masa krytyczna” pieniędzy potrzebnych do powstania obiegu finansowego, potrzebna była teoria, która w „naukowy” sposób uzasadniałaby dalszy transfer do tego obiegu. Chiny, Rosja i w mniejszym stopniu Indie, znajdują się na początku tego procesu. Głaziew nie rozumie tego, ale w pośredni sposób potwierdza to, gdy mówi, że „в Китае эта колоссальная денежная эмиссия полностью направлялась на рост производства и освоение новых технологий. Там не наблюдалось финансовых пузырей, при этом сверхвысокая монетизация китайской экономики не выливалась в инфляцию, рост денежной массы сопровождался ростом выпуска товаров, внедрением новых передовых технологий и повышением общественного благосостояния” – w Chinach ta kolosalna podaż pieniądza została w całości skierowana na wzrost produkcji i wprowadzenie nowych technologii. Nie było baniek finansowych, a ultrawysoka monetyzacja chińskiej gospodarki nie doprowadziła do inflacji; wzrostowi podaży pieniądza towarzyszył wzrost produkcji towarów, wprowadzanie nowych zaawansowanych technologii i wzrost dobrobytu społecznego (tłumaczenie moje). Nie wiem czy Głaziew o tym wie, ale Chiny stosują tę samą metodę rozwoju, co Japonia i południowa Korea po II wojnie światowej. Metodę tę już opisywałem. Jej kierownictwo jeszcze o tym nie wie, ale Komunistycznej Partii Chin daję jeszcze 10, góra 15 lat życia! Później odejdzie do niebytu a władzę w Chinach obejmie „sektor finansowy”. Dla społeczeństwa skończy się wzrost dobrobytu i nie nastąpi okres wolności, ale jeszcze większego zamordyzmu.

Głaziew już od dawna postuluje wprowadzenie takiego samego systemu w Rosji. „Мы говорим о целевой кредитной эмиссии на основе современных цифровых инструментов с жесткой системой контроля, ориентированной на инвестиции в новые технологии. Мы знаем, как это делать, как минимизировать человеческий фактор за счет внедрения цифровых технологий, в том числе цифрового рубля. Но это невыгодно тем, кто до сих пор придерживается прежних стратегий. Из России сделали дойную корову, из нее высасывали по 100 миллиардов долларов за границу в офшоры. Но сейчас американцы нам офшоризацию закрыли. Появился действительно шанс, надо его использовать.” – Mówimy o ukierunkowanej emisji kredytowej opartej na nowoczesnych instrumentach cyfrowych z systemem ścisłej kontroli skoncentrowanej na inwestycjach w nowe technologie. Wiemy jak to zrobić, jak zminimalizować czynnik ludzki poprzez wprowadzenie technologii cyfrowych, w tym cyfrowego rubla. Jest to jednak niekorzystne dla tych, którzy wciąż trzymają się starych strategii. Zrobili z Rosji dojną krowę, wysysając z niej offshore 100 mld dolarów. Ale teraz Amerykanie zamknęli nam offshoring. Teraz naprawdę mamy szansę, musimy ją wykorzystać (tłumaczenie moje). Wszechobecną w Rosji korupcję, którą Głaziew określa eufemizmem „czynnik ludzki”, faktycznie dałoby się w dużej mierze ograniczyć przy pomocy pieniędzy cyfrowych.

Ale główna część wywiadu z Głaziewem nie dotyczy Chin tylko USA. Głaziew nie odkrywa Ameryki 😉, gdy mówi, że USA „как когда-то Британская империя, стремятся удержать свою гегемонию в мире. Происходящие сегодня события — это проявление того, как финансово-властная олигархическая элита США пытается сохранить мировое господство. Можно сказать, что последние 15 лет она ведет мировую гибридную войну, стремясь хаотизировать неподконтрольные ей страны и сдержать развитие КНР” – starają się, tak jak kiedyś Imperium Brytyjskie, utrzymać swoją hegemonię na świecie. Wydarzenia mające dzisiaj miejsce, są przejawem tego, jak potężna amerykańska elita finansowa i oligarchiczna stara się utrzymać światową dominację. Można powiedzieć, że w ciągu ostatnich 15 lat prowadziła hybrydową wojnę światową, aby pogrążyć w chaosie kraje niepodlegające jej kontroli i powstrzymać rozwój ChRL (tłumaczenie moje). Wyjaśniałem to już wcześniej i mniej więcej to samo mówi Głaziew (to samo co ja mówi także o Covidzie). Nie nazywając jej po imieniu, wyjaśnia także teorię Mackindera. Gdy USA ze swoimi pachołkami w pośpiechu uciekały z Afganistanu, było dla mnie jasne, że teraz będą dążyć do wywołania wojny w Europie. Błędnie stawiałem na Naddniestrze. Sądziłem, że będą stopniować napięcie, ale najwidoczniej doszli do wniosku, że grunt pali im się pod nogami i muszą zastosować przepis Hitchcocka: na początku trzęsienie ziemi, a potem napięcie rośnie.

Nic dziwnego! Na świecie dzieją się rzeczy, które mogą zakończyć hegemonię USA. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że Chiny i Rosja, we współpracy ze sporą częścią świata, mogą zniszczyć USA bez jednego wystrzału. Wystarczy, że przestaną używać dolara, jako głównej waluty rozliczeniowej. I ten proces został już uruchomiony!! W dużej mierze USA są same temu winne. Zablokowanie, a właściwie rabunek, rezerw dolarowych Iranu, Wenezueli i Afganistanu uszedł im jeszcze na sucho. Ale rabunek rezerw Rosji uświadomił wielu krajom, że jutro może to samo spotkać ich rezerwy! Nasza zakłamana propaganda wciska nam kit, że świat sankcjonuje Rosję. Gówno prawda!!! Do sankcji nie przyłączyła się cała południowa Ameryka, cała Afryka, wszystkie kraje arabskie i Azja – za wyjątkiem Japonii, Południowej Korei i Tajwanu. Pierwszy raz w historii nieposłuszeństwo wobec nacisku USA jest tak ogromne!! Więcej! Nawet Arabia Saudyjska mówi, że teraz będzie sprzedawać ropę nie tylko za dolary, ale także za inne waluty – głównie Juany ! Wywołało to spore zamieszanie i wielu komentatorów mówiło już o petroyuanie, który wyprze dolara, ale ze względu na ograniczenia w wymienialności i w dostępie do chińskiego rynku kapitałowego, jest to mało prawdopodobne. Mniejsze nieposłuszeństwa wobec amerykańskiego dictum, były do tej pory powodem obalenia rządu i zbombardowania kraju!! Indie, które nadal kupują ogromne ilości rosyjskiej ropy, płacą za nią walutą Zjednoczonych Emiratów – dirhamami. A kto zgadnie, jaki kraj kupuje od Indii najwięcej przetworzonej rosyjskiej ropy? No właśnie – USA  😊!! Tak wygląda przestrzeganie własnych sankcji!! Ale przynajmniej raz „nasz” rząd zachowuje się identycznie jak jego pan i mocodawca i też nadal kupuje ropę z Rosji, w dodatku bezpośrednio – poprzez rurociąg Przyjaźń. Ale to wszystko nic w porównaniu z Turcją! Kraj z drugą co do wielkości armią w NATO i ze strategicznym położeniem, nie tylko kupuje rosyjskie uzbrojenie, ale nie wpuszcza na Morze Czarne amerykańskich okrętów wojennych! Nie tylko otwarcie bojkotuje sankcje wobec Rosji, ale za prawie 20 milionów dolarów miesięcznie kupuje części zamienne potrzebne rosyjskiemu przemysłowi! Dlaczego to robi? Turcja ma ambicje wielkomocarstwowe, ale dobrze wie, że doktryna Rumsfelda-Cebrowskiego przewiduje rozbicie na mniejsze kraje wielu państw Bliskiego Wschodu, w tym Turcji i Arabii Saudyjskiej (Saudowie też o tym wiedzą!). Nie ma na to (na razie) żadnych dowodów, ale krążą plotki, że USA wywołały ostatnie tragiczne trzęsienie ziemi w Turcji i w Syrii. Po wysadzeniu w powietrze rurociągów Nord Stream, coś takiego jest wysoce prawdopodobne i można się tego po nich spodziewać! W dodatku kilka dni przed trzęsieniem ziemi nie tylko ewakuowana została z Turcji spora część personelu dyplomatycznego, ale także odradzano wyjazdy do tego kraju. Nic dziwnego, że Turcja opublikowała pochodzące od Mosadu dane o stratach po stronie rosyjskiej i ukraińskiej, które były do tej pory objęte tajemnicą! Nie znam tureckiego, ale od czego są dzisiaj automatyczni tłumacze! Popatrzmy na te dane:

Jeśli ktoś jeszcze wierzy w brednie o rychłym zwycięstwie Ukrainy, to chyba teraz otworzą mu się oczy!

Tytuł tego wpisu jest parafrazą analizy amerykańskiego think-tanku RAND o tytule Overextending and Unbalancing Russia. Zakładała ona wywołanie takiej ilości punktów zapalnych i napięć wokół Rosji i w niej samej, że przekroczy to możliwości reakcji tego kraju (Overextending). To pociągnąć miałoby za sobą wzrost niepokojów społecznych i narodowościowych i w efekcie doprowadzić miałoby do destabilizacji (Unbalancing) politycznej, społecznej i gospodarczej. Taka Rosja byłaby łatwym łupem. Nic nie wskazuje na to, że jakikolwiek element tego planu miał się ziścić. Gorzej! Ten plan znajduje zastosowanie do USA!!! Do tej pory narzucone przez USA sankcje były przestrzegane przez resztę świata. Wszyscy wiedzieli, że jakiekolwiek nieposłuszeństwo będzie karane takimi samymi sankcjami lub „wizytą” amerykańskich marines. W tej chwili nieposłuszeństwo jest tak duże, że przekracza możliwości amerykańskiej reakcji (Overextending)! Także militarnej. Na „pomoc” dla Ukrainy opróżniane są najbardziej odległe kąty magazynów z bronią i amunicją; nie tylko USA, ale także państw NATO. Odpowiedź na pytanie o możliwości nowych dostaw brzmi: „za kilka lat”!! Takich problemów nie ma Rosja. Jest samowystarczalna. Bez rosyjskiego tytanu USA i państwa zachodnie nie zbudują ani jednego samolotu. Podobnie jest z wieloma innymi surowcami, których Rosja jest, jeśli nie jedynym, to głównym dostawcą. Nawet embargo na dostawy mikroprocesorów nie jest dla Rosji wielkim problemem. Wprawdzie rosyjskim Elbrusom daleko jest do procesorów Intela lub AMD, ale są one wystarczające dla sprzętu wojskowego i cywilnego. Natomiast Amerykanie nie wyprodukują ani jednego procesora bez gazów szlachetnych, których jedynym dostawcą jest w tej chwili Rosja, gdyż także fabryki tych gazów we wschodniej Ukrainie są pod jej kontrolą.

Także destabilizacja (Unbalancing) bardziej prawdopodobna jest w USA niż w Rosji [1], [2]. Zorientowana prozachodnio część rosyjskiego społeczeństwa albo jest już za granicą (głównie w Izraelu) albo usuwana jest ze swoich stanowisk lub bojkotowana. Paradoksalnie sankcje a potem wojna na Ukrainie scaliły społeczeństwo rosyjskie i uczyniły je bardziej antyzachodnim niż rosyjski rząd.

Nic dziwnego, że nawet RAND zaczyna to dostrzegać i nagle wykonuje zwrot o 180 stopni, doradzając amerykańskiemu rządowi szybkie zakończenie wojny na Ukrainie.

Ale może nie wszyscy rozumieją o co chodzi z tą dominacją dolara i dlaczego jej zakończenie byłoby śmiertelnym zagrożeniem dla USA. Wyjaśnijmy to sobie, zanim przejdziemy do dalszej części wywiadu.

Wyjaśniałem już w moim wstępie kulisy powstania systemu z Bretton Woods. Uczynił on z dolara główną światową walutę rozliczeniową. Większość rozliczeń między krajami odbywa się właśnie w dolarach. Gdy jakaś polska firma kupuje coś w Czechach, to NBP przelicza ustaloną w dolarach cenę na złotówki i gdy firma wpłaci je na konto NBP, to amerykański Fed otrzymuje polecenie przelania dolarów z konta Polski na konto Czech. Czeski bank centralny przelicza je potem na czeskie korony i przelewa na konto czeskiej firmy. Cała operacja przelewu dolarów musi odbyć się na terytorium USA i oba państwa muszą posiadać na swoich kontach odpowiednio wysokie ilości dolarów – czytaj, rezerwy. Rezerwy każdego kraju znajdują się więc w amerykańskim banku centralnym Fed i to on je kontroluje! Każdy kraj na świecie zmuszony jest zatem do posiadania takich rezerw, gdyż inaczej nie mógłby prowadzić wymiany handlowej z innymi krajami. Traktowane są one także jako swego rodzaju „oszczędności”. Cały czas istnieje więc popyt na amerykańskie obligacje rządowe. Pozwala to USA na finansowanie deficytu handlowego z resztą świata i gigantyczne zbrojenia. Zachowanie uprzywilejowanej pozycji dolara jest więc dla USA sprawą życia lub śmierci. Bez niej USA z dna na dzień staną się bankrutem!! Stały, wysoki popyt na te obligacje skutkuje ich niskim oprocentowaniem. Podwyżka stóp procentowych przez Fed może być więc sygnałem spadku popytu spowodowanego powolnym odejściem od rozliczeń dolarowych. Ale równocześnie może być także sygnałem rozpoczynającej się wojny walutowej! Wszystkie banki centralne, dla zachowania konkurencyjności swoich walut, zmuszone są do identycznego kroku. A podwyżka stóp procentowych przy obecnej recesji jest pętlą na szyję dla każdej gospodarki!! W USA jest ona złagodzona przez ogromne subwencje dla gospodarki – znane jako Inflation Reduction Act (IRA). W Europie dopiero zaczyna się o tym mówić… Uprzywilejowana pozycja dolara daje USA dziesiątki metod wpływania i manipulowania światowymi procesami monetarnymi, gospodarczymi i politycznymi. Metod szalenie subtelnych, niezauważalnych i często trudnych do zrozumienia. Ale to jest już temat na kilkusetstronicową książkę! Reasumując: obecna pozycja dolara ma dla USA znaczenie egzystencjalne!! Bez niej nie będzie amerykańskiej potęgi militarnej, gospodarczej i politycznej.

Ale po tym, może zbyt długim, skoku w bok, wróćmy do naszego wywiadu.

Wspomniałem na początku, że duże znaczenie ma tu rozmówca. Kim jest Głaziew? To czołowy rosyjski ekonomista i równocześnie enfant terrible. Był doradcą rządu i Putina. Jest największym krytykiem szefowej rosyjskiego banku centralnego – Nabiulliny. W swojej krytyce nie oszczędza także rosyjskiego rządu i samego Putina. A czym zajmuje się obecnie? Tutaj przejdziemy płynnie do kolejnego wywiadu, którego udzielił portalowi The Cradle. Już sam tytuł daje nam odpowiedź na to pytanie: Exclusive: Russia’s Sergey Glazyev introduces the new global financial system – Wyłącznie dla nas: Siergiej Głaziew przedstawia nowy światowy system monetarny. Na początku wywiadu wyjaśnia, że prace nad nowym systemem trwają już od ponad 10 lat i zapoczątkowane zostały przez członków Forum Ekonomicznego w Astanie. Pierwszym pomysłem był koszyk walut państw członkowskich. Nie ukrywa, że wzorcem były Specjalne Prawa Ciągnienia Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Później koszyk ten poszerzono o 20 notowanych na giełdzie surowców. Następnie wyjaśnia, że tłem powstania projektu była chęć złamania monopolu dolara w rozliczeniach międzynarodowych. W dalszej części mówi, że USA walczą w tej chwili o przetrwanie, czyli o zachowanie tego monopolu – czyli to, co napisałem już powyżej. Przejście do nowego systemu miałoby się odbywać w trzech fazach. Pierwszą fazą byłyby rozliczenia bilateralne we własnych walutach. Drugą fazą byłby proces ustalania globalnych cen towarów i surowców we własnych walutach. Trzecią fazą byłoby stworzenie nowej, cyfrowej waluty rozliczeniowej. Miałaby ona powstać w drodze umowy międzynarodowej. Każde państwo członkowskie miałoby te same prawa. „Waga” każdej waluty w koszyku ustalana byłaby w otwartym i przejrzystym procesie, w zależności od PKB, udziału w handlu światowym, wielkości kraju, ilości ludności i wielkości zasobów naturalnych. Nowa waluta używana byłaby wyłącznie do rozliczeń międzynarodowych. Polityka kredytowa pozostawałaby wewnętrzną domeną każdego z państw i prowadzona byłaby w lokalnych walutach. Podobnie byłoby z zagranicznymi przepływami kapitałowymi – regulowałyby je wewnętrzne przepisy każdego z państw.

Jedno z pytań dotyczyło obecnych długów dolarowych i innych, zaciągniętych w obecnych głównych walutach. Głaziew wyjaśnia, że w nowym systemie nie będą odgrywać one żadnej roli. Więcej, spodziewa się, że państwa wstępujące do nowego systemu odmówią dalszej spłaty tych długów. Miałyby do tego pełne prawo, gdyż wierzyciele złamali warunki umów dwustronnych i zawłaszczyli sobie rezerwy wielu krajów.

Inne pytanie dotyczyło systemów rozliczeniowych. Głaziew wyjaśnia, że trwają prace nad stworzeniem takiego systemu dla krajów członkowskich Eroazjatyckiej Unii Gospodarczej, Szanghajskiej Organizacji Współpracy i krajów BRICS. Chodzi o całkowite uniezależnienie się od kontrolowanego przez USA systemu SWIFT. Nowy system miałby się opierać na modnej obecnie technologii blockchain, która uniemożliwiałaby wykluczenie któregoś kraju. Ze smutkiem stwierdza, że hamulcowym w procesie tworzenia nowego systemu jest Bank Centralny Rosji. Zawsze uważałem, że szefów banków centralnych należy traktować jako potencjalnych obcych agentów. Potwierdza to Głaziew, nazywając ich „agents of influence”.

Oba wywiady są już dość stare – pierwszy jest 27.03.2022 a drugi z 14.04.2022. W międzyczasie sporo się wydarzyło. Rozpoczęły się konsultacje i prace przygotowawcze do powstania waluty rozliczeniowej pomiędzy krajami BRICS. Opierać by się ona miała na propozycji jeszcze z 2018 roku przedstawionej przez Klub Wałdai. Jest ona praktycznie identyczna z propozycją Głaziewa. Od nazw walut państw członkowskich (Real, Rubel, Rupia, Renminbi, Rand) nowa waluta otrzymała wstępną nazwę 5R lub 5R+. Plus oznacza tu możliwość rozszerzenia jej o nowe kraje. Wygląda na to, że dość daleko posunięte są prace nad stworzeniem nowej waluty rozliczeniowej pomiędzy Rosją i Iranem. Ciekawostką jest, że miałaby się ona opierać na złocie. Sporo dzieje się także w Południowej Ameryce, gdzie Brazylia z Argentyną pracują nad wspólną walutą o nawie „Sur” – południe. Praktycznie wszystkie pozostałe południowoamerykańskie kraje są nią zainteresowane. Kropką nad i są słowa Putina z jego ostatniego przemówienia z 21.02.2023:

Будем и дальше вместе с партнёрами работать над формированием устойчивой, безопасной системы международных расчётов, независимой и от доллара, и от других западных резервных валют, которые при такой политике западных элит, западных правителей неизбежно будут утрачивать свой универсальный характер. Сами своими руками всё делают. Это не мы сокращаем расчёты в долларах или в других так называемых универсальных валютах – они всё делают своими руками.“  – Razem z naszymi partnerami, będziemy nadal pracować nad stworzeniem stabilnego, bezpiecznego systemu rozliczeń międzynarodowych, niezależnego od dolara i innych zachodnich walut rezerwowych, które pod wpływem takiej polityki zachodnich elit, zachodnich władców, nieuchronnie stracą swój uniwersalny charakter. Oni robią to wszystko własnymi rękami. To nie my ograniczamy rozliczenia w dolarach czy innych tzw. walutach uniwersalnych – to oni robią wszystko własnymi rękami (tłumaczenie moje).

Także Głaziew znów zabrał głos i zaproponował, ni mniej, ni więcej, ale złotego rubla 3!! A niektórzy (błędnie!!) uważają, że rosyjski bank centralny już to zrobił https://theconversation.com/why-russia-has-put-the-rouble-on-a-gold-standard-but-its-unlikely-to-last-180632 . Zauważył on, że Rosja zgromadziła ogromne rezerwy walut swoich głównych partnerów handlowych: Chin, Indii, Iranu, Turcji i Zjednoczonych Emiratów Arabskich i innych. Na krótką metę nie jest to problemem, ale na dłuższą może być niebezpieczne. Są to „miękkie” waluty, których kursy często nie są stabilne, i które w każdej chwili także mogą być objęte sankcjami. Proponuje zatem zakup złota za te waluty a dodatkowo zwiększenie własnej produkcje złota. Dałoby to podstawę do zgromadzenia dostatecznej ilości złota dla nowego rubla z parytetem w złocie. Skąd ta trójka w nazwie? Byłby to już trzeci taki rubel w historii. Pierwszy był wprowadzony w czasie reformy monetarnej w latach 1895-1897. Był solą w oku Rothschildów. Drugi wprowadzony został po II wojnie światowej. ZSRR podpisał wprawdzie konwencję z Bretton Woods, ale jej nie ratyfikował. Nie powiązał także rubla z dolarem, ale ze złotem, którego posiadał wtedy spore zapasy. To umożliwiło nie tylko spłatę pożyczek wojennych, ale także odbudowę kraju i rozwój przemysłu. „Żywot” złotego rubla zakończył Chruszczow w 1961 roku.

Głaziew pisze: „В условиях беспрецедентного санкционного давления задача России не в том, чтобы научиться играть по «кривым правилам» Запада, а в том, чтобы выстроить с дружественными странами прозрачные и взаимовыгодные правила игры, создать собственные системы ценообразования, биржевой торговли, инвестирования. И золото может быть уникальным инструментом борьбы с западными санкциями, если пересчитать в нем цены на все главные международные товары (нефть и газ, продовольствие и удобрения, металлы и твердые полезные ископаемые). Фиксация цены нефти в золоте на уровне 2 барр. за 1 г даст рост цены золота в долларах в 2 раза, подсчитал стратег Credit Suisse Золтан Пожар. Это был бы адекватный ответ на «ценовые потолки», которые вводит Запад, – своего рода «пол», твердый фундамент“ – Pod bezprecedensową presją sankcji, zadaniem Rosji nie jest nauka gry według „pokrętnych reguł” Zachodu, lecz budowanie przejrzystych i wzajemnie korzystnych reguł gry z przyjaznymi krajami, tworzenie własnych systemów cen, wymiany handlowej i inwestycji. A złoto mogłoby być dobrym narzędziem do walki z zachodnimi sankcjami, gdyby przeliczano w nim ceny wszystkich najważniejszych międzynarodowych towarów (ropy i gazu, żywności i nawozów, metali i minerałów stałych). Ustalenie ceny ropy w złocie na poziomie 2 baryłek za 1g, dałoby dwukrotny wzrost ceny złota w dolarach – wyliczył strateg Credit Suisse Zoltan Pozsar. Byłaby to adekwatna odpowiedź na narzucone przez Zachód „pułapy cenowe” – swoista „podstawa”, solidny fundament (tłumaczenie moje). Wprowadzenie złotego rubla byłoby najgłupszą rzeczą, jaką mogłaby zrobić Rosja!! Wprawdzie byłoby to wyrokiem śmierci dla dolara i błyskawicznie zakończyło jego żywot, ale równocześnie byłoby początkiem końca żywota Rosji!! Tak jak początkiem końca starożytnego Rzymu było rozpoczęcie bicia monet najpierw ze srebra a potem ze złota. Złoty rubel mógł funkcjonować w gospodarce ZSRR, ale nie w kapitalistycznej!! Jak wyglądał obieg pieniędzy w czasach komunizmu i w kapitalizmie wyjaśniałem już. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że gdyby Nixon nie odszedł od powiązania dolara ze złotem, to trzecia wojna światowa wybuchłaby pod koniec lat 70 lub na początku 80! Dlaczego? Gdy waluta powiązana jest ze złotem, to banki centralne nie mogą zrekompensować odpływu pieniędzy z obiegu gospodarczego do kapitałowego bez zwiększenia ilości posiadanego złota. A to jest bardzo trudne. W obiegu gospodarczym zaczyna coraz szybciej ubywać pieniędzy i jedynym sposobem na przerwanie tego procesu, jaki do tej pory stosowano, była wojna. To była prawdziwa geneza obu wojen światowych. Dzisiaj banki komercyjne rekompensują ten odpływ poprzez wprowadzenie do obiegu gospodarczego nowych pieniędzy – w formie kredytu. Ale mogą to robić jedynie do pewnego momentu!! Gdy odpływ jest zbyt szybki i zapotrzebowanie na nowe kredyty nie może za nim nadążyć, zabawa się kończy!! Jedynie odstęp pomiędzy nowymi wojnami wydłuża się. Dlatego trzecia wojna światowa rozpoczyna się dopiero teraz…

Głaziew powołuje się na Zoltana Pozsara, stratega szwajcarskiego giganta Credit Suisse, który pisze to samo co ja:

What are G7 policymakers, rates traders, and strategists to do when threats to the unipolar world order are coming from every angle. They should definitely not ignore the threats, but they still do. How could they not? For two generations, we did not have to discount geopolitical risks. Since the end of WWII, the only Great Power conflict investors really had to deal with was the Cold War, and since the conclusion of the Cold War, the world enjoyed a unipolar “moment” – the U.S. was the undisputed hegemon, globalization was the economic order, and the U.S. dollar was the currency of choice. But today, geopolitics has reared its ugly head again: for the first time since WWII, there is a formidable challenger to the existing world order, and for the first time in its young history, the U.S. is facing off against an economically equal or, by some measures, superior adversary.” – Co mają zrobić decydenci G7, handlarze giełdowi i stratedzy, gdy z każdej strony nadciągają zagrożenia dla jednobiegunowego porządku świata. Zdecydowanie nie powinni ignorować zagrożeń, ale wciąż to robią. Jak mogliby tego nie robić? Przez dwa pokolenia nie musieliśmy lekceważyć ryzyka geopolitycznego. Od zakończenia II wojny światowej jedynym konfliktem wielkomocarstwowym, z którym inwestorzy naprawdę mieli do czynienia, była zimna wojna, a od jej zakończenia świat cieszył się jednobiegunową „chwilą” – USA były niekwestionowanym hegemonem, globalizacja stanowiła porządek gospodarczy, a dolar amerykański był uprzywilejowaną walutą. Dziś jednak geopolityka znów pokazała swoje brzydkie oblicze: po raz pierwszy od II wojny światowej istnieje potężny przeciwnik dla istniejącego porządku światowego i po raz pierwszy w swojej młodej historii Stany Zjednoczone stają do walki z przeciwnikiem równym sobie pod względem ekonomicznym, a nawet – w niektórych przypadkach – lepszym.

you should stop pretending that this means nothing for the U.S. dollar or demand for Treasury securities. If the world is going from unipolar to multipolar; if the world is gradually drifting from “one world, one system” (globalization) to “one world, two systems” (friendshoring and Belt and Road); and if the G20 is seemingly splitting into the “G7 + Australia”, “BRICS+”, and “the non-aligned”, it’s impossible that this split won’t affect the international monetary system” – należy przestać udawać, że to nie ma znaczenia dla dolara amerykańskiego ani popytu na obligacje skarbowe. Jeśli świat przechodzi od jednobiegunowości do wielobiegunowości; jeśli świat stopniowo dryfuje od „jednego świata, jednego systemu” (globalizacja) do „jednego świata, dwóch systemów” (friendshoring i Belt and Road); i jeśli G20 pozornie dzieli się na „G7 + Australia”, „BRICS+” i „niezaangażowanych”, to niemożliwe jest, że ten podział nie wpłynie na międzynarodowy system monetarny.

The ugly part of BRICSpansion is that the one thing that the BRICS are most aligned on is the de-dollarization of their fast-growing, bilateral trade flows, and so “BRICSpansion = more de-dollarization”. […] the drive to de-dollarize intra-BRICS trade and soon intra-BRICS+ trade will speed up. Don’t tell me that doesn’t threaten the dollar’s supremacy, or that it won’t hurt the “exorbitant privilege”” – Brzydką częścią BRICSpansion jest to, że jedną rzeczą, co do której BRICS są najbardziej zgodne, jest de-dolaryzacja ich szybko rosnących, dwustronnych przepływów handlowych, a więc „BRICSpansion = więcej de-dolaryzacji”. […] dążenie do de-dolaryzacji handlu wewnątrz BRICS i wkrótce handlu wewnątrz BRICS+ przyspieszy. Nie mówcie mi, że to nie zagraża supremacji dolara, albo że nie zaszkodzi to jego „nadmiernym przywilejom” (tłumaczenie moje).

Musimy sobie uświadomić w jakiej sytuacji znajduje się obecny świat. Rosja, Chiny, cała południowa Ameryka, cała Afryka i prawie cała Azja mają dość supremacji USA i jego wasali. Mają dość ich neokolonialnego wyzysku. Putin ma całkowitą rację, mówiąc, że Zachód sam doprowadził do zjednoczenia tych krajów! Na dodatek zachodni system monetarny chyli się ku upadkowi. Zachód, a szczególnie USA, stoi pod ścianą!! Także „buntownicy”, a zwłaszcza Rosja i Chiny, wiedzą, że jeżeli teraz odpuszczą, to zostaną zniszczeni. Obie strony stoją przed hamletowskim wyborem: to be, or not to be. Dlatego obie strony będą walczyć do końca. Nie wierzę, że konflikt na Ukrainie zakończy się jakimś kompromisem i układem z Zachodem. Rosja wie, że takie układy nie są warte papieru, na którym zostały napisane. Dlatego Ukraina przestanie istnieć jako państwo! Rosja nie ma innego wyjścia!! Ta wojna mogłaby się już dawno zakończyć. Rosja ma ku temu potencjał i mogłaby raz dwa rozwalić wszystko w p..zdu. Jej problemem jest to, że traktuje ją jak wojnę domową i stara się jak może oszczędzać ludność cywilną. Ale ukraiński reżim używa jej jako tarczy. Dlatego rosyjskie dowództwo musi znaleźć inne metody walki. Sporą panikę w natowskich kręgach wojskowych wywołało powołanie Gierasimowa na dowódcę ukraińskiej operacji. Za (trzeba szczerze przyznać) mało inteligentną twarzą, kryje się świetny analityk „sztuki” wojennej. To jemu przypisuje się autorstwo pojęcia „wojna hybrydowa”. Wszystkie jego prace są natychmiast tłumaczone na angielski. I to jemu Rosja powierzyła zadanie opracowania strategii walki na Ukrainie. Zobaczymy co zrobi. Na razie zagadką dla wszystkich (dla mnie też!) jest brak spodziewanej rosyjskiej ofensywy. Nie wiadomo, gdzie są zmobilizowani rezerwiści i reszta rosyjskiej armii. Walczy na razie głównie Grupa Wagnera wspierana przez lokalne milicje. Trudno powiedzieć w co gra Rosja. Paul Craig-Roberts chciałby, żeby Rosja szybko zakończyła tę wojnę. Obawia się, że jej przedłużanie doprowadzić może do konfliktu nuklearnego. Ma całkowitą rację!! Nie rozumie jednak, że nie ma znaczenia jak długo trwać będzie ta wojna. Natychmiast wybuchnie następna, o wiele gorsza!! Białoruś i parę innych państw czeka w kolejce. Wszystko wskazuje na to, że do konfliktu nuklearnego dojdzie tak czy tak!!!!!!! A w tej chwili Rosja jest do niego o wiele lepiej przygotowana i zdaje sobie z tego sprawę! Gorąco polecam przeczytanie tej analizy!! Być może Rosja gra na czas, po to, żeby wybudować jak najwięcej rakiet hipersonicznych, przed którymi nie ma obrony, i systemów S-500 i S-550, które stworzyłyby tarczę antyrakietową dla przestarzałych rakiet Zachodu. W ten sposób mogłaby odstraszyć Zachód i odwieść od nuklearnego ataku. Ale nie liczyłbym na to!! Wszyscy rozsądni amerykańscy komentatorzy przerażeni są poziomem umysłowym tamtejszej ekipy. O „prezydęcie” nie ma co mówić. Jego „doradcy to banda idiotów, do której nie dotrą żadne racjonalne argumenty. Najgorsze, że The Straussians – Straussianie – grupa żydowskich fanatyków sprawujących obecnie faktyczną władzę w USA – gotowa jest na wszystko i otwarcie prze do wojny. Co to za jedni, ci Straussianie? Tu jest obszerne wyjaśnienie w paru językach, a tu trochę po polsku. Paradoksalnie jedyne głosy rozsądku dochodzą z Pentagonu, ale stan niższych szczebli amerykańskiej armii to obraz nędzy i rozpaczy. Co będzie dalej? Поживем увидим – pożyjemy-zobaczymy! Jak Uncle Shmuel pozwoli!!  

Sęp na padlinie

… właściwie powinno być na (U)padlinie.

Prawie nikt nie zwrócił uwagi na pewne ciekawe wydarzenie z końca 2022 roku. A donosiła o tym nawet strona internetowa prezydenta (U)padliny [1], [2]! Chodzi mi o kontakty z największym obecnie sępem, jakim jest bez wątpienia BlackRock. Informacje zarówno ze strony padliny jak i ze strony sępa są bardzo ogólnikowe. Rzekomo chodzi o creating opportunities for both public and private investors to participate in the future reconstruction and recovery of the Ukrainian economy – stworzenie możliwości udziału zarówno inwestorów publicznych, jak i prywatnych w przyszłej rekonstrukcji i odbudowie gospodarki ukraińskiej. Nieliczne komentarze są jednostronne. Twierdzą, że BlackRock zamierza wyssać z (U)padliny ile się da, a przy okazji, przy pomocy sowitych opłat za „doradztwo”, uszczknąć coś z kieszeni amerykańskiego podatnika, który finansuje utrzymanie zombie. Ale przy bliższym przyjrzeniu i zastanowieniu się, stwierdzimy, że coś tu k… nie gra! Żaden inwestor przy zdrowych zmysłach nie będzie inwestował w coś, co za parę dni może być „skalibrowane” rosyjską rakietą! A nawet jeśli nie zostanie zniszczone, to z pewnością zostanie przez Rosję przejęte bez odszkodowania (na razie nie zanosi się na ukraińskie zwycięstwo). O co więc tu chodzi? Aby to zrozumieć, musimy skojarzyć parę faktów. Pierwszym i najważniejszym jest amerykańska ustawa lend-lease. Pisałem już o niej. Jest to bardzo ciekawy dokument! Już samo jego wprowadzenie pod obrady zawiera element cudu! Przyjrzyjmy się bliżej temu dokumentowi. Ma on być necessary to protect civilians in Ukraine from Russian military invasion –konieczny do ochrony ukraińskiej ludności cywilnej przed rosyjską inwazją. Ale popatrzmy na datę: 19.01.2022. Miesiąc przed rosyjską „inwazją”. Przecież to proroctwo 😉! Ale żarty na bok i wytłumaczmy sobie najpierw o co chodzi w tej ustawie. Kogo interesują szczegóły, znajdzie je tu albo tu albo tu. Krótko mówiąc, USA pożyczają albo wydzierżawiają Ukrainie sprzęt wojskowy, za co Ukraina ma zapłacić. Tak na marginesie – pożyczać i wydzierżawiać mają nie tylko USA! W ustawie jest mowa także o (bliżej nieokreślonych) krajach Europy wschodniej. Ale nie łudźmy się, że coś na tej awanturze zarobimy! Czegóż to nie spodziewaliśmy się za nasz współudział w inwazji na Irak! I co z tego wyszło? Jedynie wdowy i sieroty po naszych poległych żołnierzach. Nie inaczej będzie teraz. Ale skąd Ukraina weźmie pieniądze? Zarobi? Większość przemysłu jest na wschodzie w zbuntowanych republikach, które teraz formalnie są częścią Rosji. Oczywiście wszyscy od razu krzykną „czarnoziem”! Ale popatrzmy na mapę, znajduje się on głównie na południu i na wschodzie – czyli też w Rosji! Od USA? Przecież to nie miałoby sensu! Oficjalnie mówi się o miliardach dolców, jakie USA „dają” Ukrainie. Ale te miliardy to w rzeczywistości nie pieniądze, ale wartość dostarczonego sprzętu wojskowego. Za ten właśnie sprzęt Ukraina będzie musiała zapłacić. Zastrzyki pieniędzy, które utrzymują przy „życiu” ukraińskiego zombie pochodzą głównie od Unii Europejskiej (50 miliardów Euro) i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. I tu zaczyna się powoli przejaśniać… Nie jest żadną tajemnicą, że Ukraina to czarna dziura korupcji i zwykłego złodziejstwa, w której znika zarówno sprzęt wojskowy, jak i pieniądze. Jestem przekonany, że zadaniem BlackRock nie będzie żadne inwestowanie, ale jeśli nie przerwanie, to przy najmniej znaczne ograniczenie tego procederu. Krótko mówiąc BlackRock ma nadzorować, aby pieniądze „dawane” przez EU i MFW trafiły do USA. Wszystko to pod płaszczykiem inwestowania…

Ale każda wojna jest dla „określonych” sił świetną okazją do zarobku. Nie inaczej jest z wojną na Ukrainie. Firmy zbrojeniowe zacierają ręce, inwestorzy, gotowi zainwestować w narzędzia niosące śmierć, stoją w kolejce [1], [2]. O to głównie chodzi w każdej wojnie! Już siedem lat temu wyjaśniałem, dlaczego pokój kosztuje zbyt wiele.

Ale niewykluczone, że faktycznie doczekamy się inwestycji na Ukrainie. Sądzę, że Rosja nie ma zamiaru przejąć całą Ukrainę. Ograniczy się jedynie do rejonów z prorosyjską ludnością – już przejętych republik i tzw. Noworosji, czyli pasa wzdłuż Morza Czarnego, aż do granicy z Mołdawią. Oczywiście Mołdawia ostatecznie straci wtedy Naddniestrze, które natychmiast przyłączy się do Rosji. Trudno przewidzieć co będzie z resztą Mołdawii. Niewykluczone, że tamtejsze społeczeństwo pogoni w p…zdu, prowadzoną na smyczy przez Sorosa i Schwaba, obecną „prezydętkę” i też przyłączy się do Rosji. Ponad 25% tamtejszego społeczeństwa to Rosjanie, spora część nie-Rosjan jest przyjaźnie nastawiona do Rosji. Zobaczymy. Pozostanie wtedy jedynie odcięta od morza zachodnia Ukraina. To zawsze była bida z nędzą. Nie ma tam wiele przemysłu i możliwości zarobku. Idealny obszar do inwestycji. Musimy zdać też sobie sprawę z tego, że MFW nie daje pieniędzy na piękne oczy. Zawsze powiązane jest to z warunkami. Jakimi? Prywatyzacją majątku społecznego, obniżką płac, obniżką podatków (oczywiście jedynie dla bogatych), obniżką świadczeń socjalnych i likwidacją praw pracowniczych. Te wszystkie warunki Ukraina musiała spełnić i już spełniła. Prywatyzować nie ma już co, świadczeń socjalnych prawie nie ma, podobnie jest z prawami pracowniczymi – pozostaje jedynie wprowadzić targi niewolników. Kobiety na Ukrainie mają obecnie trzy możliwości „kariery zawodowej”: jako prostytutka, gwiazda porno albo surogatka. Te, które albo z braku urody albo z oporów moralnych, nie chcą podjąć się takich prac, z radością podejmą pracę w nowo otwieranych fabrykach. Za płacę, której nie przyjęłaby żadna Azjatka! To marzenie wszystkich inwestorów! A mężczyźni? Po przejściu przez rosyjskie „maszynki do mięsa” (sami Ukraińcy tak je nazywają) niewielu ich zostanie. Pożytku też z nich wielkiego nie będzie. Zachodnia Ukraina to kolebka tamtejszego nazizmu i nacjonalizmu. Nacjonalizmu opartego na ludobójstwie i nienawiści. Wyznawcy tych ideologii to prymitywy nadające się jedynie na najemników albo płatnych morderców. Istnienie każdego państwa i każdego narodu opiera się na czynnikach scalających, tworzących poczucie wspólnoty. Jest to mieszanka takich czynników jak religia, kultura, język i wspólna historia. Ukrainie brakuje typowych czynników jednoczących. Nie istnieje coś takiego jak jeden naród ukraiński. Gdy w 1991 roku powstawało państwo ukraińskie, język ukraiński znało jedynie niecałe 20% mieszkańców. Wschód i południe Ukrainy historycznie, kulturowo i językowo zawsze związane były z Rosją. Dla nich Ukraina to część Rosji. Zachodnia Ukraina należała najpierw do Polski, a po rozbiorach do Austro-Węgier. To, co jednoczy zachodnich Ukraińców, to nienawiść. Nienawiść do Rosjan, Polaków, Żydów i swoich współbratymców ze wschodniej Ukrainy. Ukraina to w dużej mierze twór sztuczny. To taki amerykański pitbull wyhodowany do agresji. Dziś został poszczuty na Rosję, jutro może być poszczuty na nas.

Co będzie dalej? Na niezajętych przez Rosję terenach, bardzo szybko rozlegną się głosy żądające referendum za przyłączeniem się do Polski albo do Węgier. W przeciwieństwie do referendum na Krymie, spotka się ono z pełnym poparciem Zachodu. Przejdzie ogromną ilością głosów, a my z radością przyjmiemy całe to banderowskie ścierwo.

Wtedy jedynym ratunkiem dla naszego kraju będzie sprzeciw albo interwencja Rosji…  

Ale jest jeszcze wiele innych możliwych scenariuszy. Piszę ten tekst w połowie stycznie 2023 roku. Ziemia na Ukrainie już zamarzła i wszyscy spodziewają się, że lada chwila rozpocznie się rosyjska ofensywa. Nawet nasze zakłamane media podają informacje o zajęciu przez Rosjan Sołedaru. Błędnie informują, że jest to mało znaczący rosyjski sukces. To brednie! To newralgiczny odcinek ukraińskiej „Linii Maginota”! Sołedar to ogromna, druga co do wielkości w Europie, kopalnia soli i gipsu. Jej korytarze mają długość ponad 200 km. Jest tam wiele długich na setki metrów i wysokich na wiele pięter komór. Specyficzny mikroklimat, głębokość i trudność zniszczenia, sprawiły, że wyrobiska od dawna używane są jako magazyny broni, amunicji i materiałów wybuchowych. Leży tam nawet broń jeszcze z okresu przed pierwszą wojną światową. Dlatego podziemia te włączono do linii ukraińskich umocnień. Nic też dziwnego, że na rozkaz NATO, jest tak zaciekle broniony . Ale dla rosyjskiej operacji rejon ten ma jeszcze inne, ważniejsze, znaczenie. Te ogromne ilości wydobywanych surowców trzeba przetransportować. Sołedar i pobliski Artiomowsk (ukr. Bachmut) to wielki i ważny węzeł komunikacyjny. Kontrola nad nim decyduje o możliwościach dostaw broni, amunicji i żywności dla armii ukraińskiej. Jego zdobycie może wywołać efekt domina i pozwolić na szybkie zdobycie i wyzwolenie będącej jeszcze pod ukraińską kontrolą, części Donbasu. Praktycznie cała ukraińska „Linia Maginota” stanie się wtedy bezużyteczna, gdyż będzie ją można zaatakować od tyłu! Zachodni stratedzy dobrze o tym wiedzą! Jestem w 110 procentach przekonany, że najtęższe głowy wśród amerykańskich i brytyjskich speców od kreciej roboty i prowokacji, zastanawiają się teraz, jak odciążyć Ukrainę i rozszerzyć tę wojnę na kontynentalną Europę, ale bez wciągania w nią USA. Wstyd powiedzieć, ale nasz kraj jest samotnym liderem, który się do tej awantury pali.

Czy Rosja szybko zakończy teraz tę wojnę? Najprawdopodobniej nie, gdyż paradoksalnie nie jest jej to na rękę. Jest wiele przyczyn, dlaczego. O tym, że Zachód kanibalizuje się, pisałem już trochę. Ale wojna jest dla Rosji okazją do „zapoznania się” z zachodnią techniką militarną. Oczywiście rosyjscy specjaliści znali większość szczegółów konstrukcyjnych tego sprzętu, ale to za mało, aby powiedzieć, jak postępować z nim na realnym polu walki. Najlepszym przykładem są sławetne tureckie drony Bayraktar, o których było tak głośno na początku wojny. Słyszał ktoś coś o nich niedawno? Nie, bo rosyjskie systemy Pancyr okazały się bardzo skuteczne w walce z nimi. Rosjanie sami przyznają, że najwięcej kłopotów sprawiają im systemy HIMARS, ale wkrótce znajdą na nie sposób. Inną przyczyną przedłużania wojny jest wykrycie słabych punktów we własnej armii i strukturach z nią związanych. Gdy ogłoszono częściową mobilizację, pojawiło się wiele głosów, że jest ona niepotrzebna, bo w kilka dni zgłosiłoby się więcej niż 300 tysięcy ochotników. Ale równocześnie z mobilizacją pojawiło się wiele analiz mówiących, że należy zreformować obecny system mobilizacji, gdyż nie odpowiada on potrzebom współczesnej armii. Może to oznaczać, że ta częściowa mobilizacja była jedynie „treningiem” przed spodziewaną ogólną mobilizacją w wypadku otwartej wojny z NATO. W „naszych” mediach wiele było doniesień o nieprawidłowościach w czasie mobilizacji. Paradoksalnie były to w większości informacje prawdziwe! Ale jeszcze więcej takich informacji było w rosyjskich mediach. Mówiły one o otwartym sabotażu. Tu musimy przejść do wewnętrznej sytuacji w Rosji. Nie ukrywa się tam, że spora część społeczeństwa jest przeciwna wojnie. Wiele jest mieszanych małżeństw, sporo ludzi ma poglądy pacyfistyczne, ale mimo tego czują się rosyjskimi patriotami. Ale wielu sympatyzuje z Zachodem. Mają domy i mieszkania w Londynie i Nowym Jorku, ich dzieci uczą się i studiują na zachodnich uczelniach, ale oni sami pracują i zarabiają w Rosji. Są często na ważnych stanowiskach w administracji państwowej. To często byli właśnie ci „sabotażyści” (właściwie cudzysłów nie jest tu potrzebny). Wojna jest świetną okazją do wykrycia tych ludzi i usunięcia ich z zajmowanych stanowisk. To już się dzieje. Część rosyjskiej młodzieży, głównie w Moskwie i Petersburgu, ogłupiona została przez zachodnią propagandę. Tego też się nie ukrywa. Rosyjskie media otwarcie mówią, że Zachód dąży do zniszczenia Rosji. Te informacje mają wyzwolić lub wzmocnić nastroje patriotyczne. Trudno powiedzieć, czy wpłyną one na tę ogłupioną młodzież. Rosja nie ma doświadczeń i nie potrafi prowadzić wojny kognitywnej i propagandowej, nawet na własnym terenie. W tej dziedzinie jest daleko w tyle za Zachodem. Tak na marginesie – przed podobnym problemem stoją też Chiny i też nie bardzo wiedzą jak sobie z nim poradzić. Ale wróćmy do techniki wojskowej. W Rosji sporo jest głosów krytykujących decydentów wojskowych za zlekceważenie dronów. Co roku rosyjski przemysł wojskowy prezentuje kilkadziesiąt(!) nowych modeli, ale prawie żaden nie trafia do produkcji z powodu braku zainteresowania armii. Dlatego Rosja dała Iranowi możliwość przetestowania swoich dronów w realnych warunkach bojowych. Oficjalnie zaprzecza się temu i nikt tego nie udowodnił, ale wszystko na to wskazuje. Prawdziwą zmorą Ukrainy są napędzane silniczkiem od kosiarki do trawy drony-kamikaze. Kosztują grosze i strzelanie do nich rakietami po milion dolców za sztukę nie bardzo ma sens, zwłaszcza w sytuacji, gdy nadlatuje ich kilkadziesiąt. Równocześnie jest to też sygnał w stronę Izraela. Żydki z pewnością rozumieją, że ich sławetna iron-dome, nastawiona na prymitywne rakiety Palestyńczyków, jest tu bezsilna, i dwa razy zastanowią się przed atakiem na Iran. Jest to więc sytuacja korzystna dla obu stron. Iran, który w przeciwieństwie do Rosji, postawił na drony, ma okazję przetestowania ich, Rosja obserwuje które sposoby ich zastosowania są najskuteczniejsze. Uczy się na cudzych błędach.

Czy mówi się w Rosji o tak głośnych obecnie dostawach zachodnich czołgów? Niewiele. Jeżeli już, to zwraca się jedynie uwagę na „aspekt historyczny” – znów niemieckie czołgi na świętej rosyjskiej ziemi. Rosjanie są realistami. Tych kilkadziesiąt czołgów nie zmieni przebiegu wojny. Upłynie sporo czasu zanim zostaną przystosowane do warunków ukraińskich. Wyszkolenie załóg też trwa. Zanim załoga nabierze niezbędnego w warunkach bojowych automatyzmu, miną miesiące. Ukraiński reżim nie ma tyle czasu! Wyśle na front naprędce przeszkolonych Szwejków, których szybko spotka śmierć w tych stalowych trumnach. Zwłaszcza, że sławetne niemieckie lamparty są mocno przereklamowane! Model 2A4, który Polska zamierza przekazać Ukrainie, pochodzi z lat 80-tych. Jest więc już mocno przestarzały. Parametrami odpowiada rosyjskiemu T-72, ale w przeciwieństwie do niego jest dużo łatwiejszy do trafienia. Ma ponad 3 metry wysokości. Ten sam model posiada Turcja i ma z nim niewesołe doświadczenia. W Syrii, pod Al-Bab, kurdyjscy bojownicy niszczyli je prymitywnymi metodami.

Ale Rosja to nie tylko rząd! To także społeczeństwo. I nie jest to już bierne społeczeństwo sowieckie i postsowieckie!! Od paru miesięcy próbuję „wczuć się” trochę w ten kraj i jego mieszkańców. Nie można mieć pełnego obrazu sytuacji bez zrozumienia tego, jak myśli i funkcjonuje druga strona. Szczerze mówiąc kosztowało mnie to trochę wysiłku. Nie tylko językowego. Obraz Rosji, jaki mi się wyłaniał, kompletnie nie pasował do moich wyobrażeń. Do tego, co widziałem jeszcze za czasów ZSRR i do tego co serwuje nam „nasza” i zachodnia propaganda! Było to klasyczne przełamanie dysonansu poznawczego, gdy to, co widzimy, nie pasuje do naszych wyobrażeń i do tego, czego się spodziewamy. Zaskoczyła mnie ilość mediów, a szczególnie ich różnorodność i różnorodność reprezentowanych przez nie poglądów! Próżno szukać tego w krajach zachodnich, z naszym włącznie! Chyba największym zaskoczeniem był dla mnie sposób dyskusji w komentarzach. Przy słowie „dyskusja” nie użyłem cudzysłowu, który byłby konieczny przy opisie tego, co ma miejsce w naszym kraju (i nie tylko). Wszechobecne na Zachodzie political correctness, cancel culture i gender są tam nieznane. Każdy mówi to, co myśli. Niezmiernie rzadko dochodzi tam do wymiany wyzwisk – tak powszechnej u nas. Jest wymiana argumentów. Szczerze mówiąc odzwyczaiłem się już od tego. Jest masa krytyki rządu i jego posunięć i – wbrew temu co się u nas głosi – wygląda na to, że nikt nie ponosi z tego powodu konsekwencji. Mógłbym długo wymieniać powody do zaskoczenia, ale nie o tym tu chciałem… Takie fora dyskusyjne i różnorodność medialna dają całkiem niezły obraz społeczeństwa. Wspominałem wcześniej, że prawdopodobnie Rosja nie zamierza przejąć całej Ukrainy. Jest to jednak sprzeczne z oczekiwaniami ogromnej większości społeczeństwa, które odrzuca jakiekolwiek rozwiązania połowiczne i zgniłe kompromisy. Społeczeństwo domaga się zajęcia całej Ukrainy! Popularny jest w Rosji mem, że Ukraina to taki „error 404” – meldunek, z którym spotkał się każdy, kto wywołał nieistniejącą stronę internetową. Argumentem, który przedstawia strona rządowa i niektórzy dyskutanci, są ukraińscy naziści. To nie są czasy Stalina, gdy można by ich zamknąć w gułagu i zlikwidować. To piszą sami dyskutanci!! Tych ludzi nie da się zresocjalizować! Byliby ogromnym zagrożeniem! Ale inni argumentują: nie ma co się nimi przejmować, bo wszyscy uciekną do Polski!! Kto wie, czy rosyjski rząd nie ugnie się pod presją społeczną. Spotkałem się z plotkami, że flota czarnomorska przygotowuje się do desantu. To były wpisy czytelników, nigdzie więcej tego nie znalazłem. Ale gdy połączy się to ze zmianą na stanowisku głównodowodzącego operacją (Surowikin dowodzi siłami lądowymi i powietrznymi, ale nie marynarką, Gierasimow wszystkim), informacją, że rosyjskie samoloty na Białorusi wyposażone są w rakiety manewrujące oraz tym że akurat odbywają się tam manewry wojsk Białorusi i Rosji, to wszystko to może mieć sens. Jeśli rosyjskie wojska wylądują na zachód od Odessy, będą „o rzut kamieniem” od Naddniestrza, które tylko czeka na przyłączenie się do Rosji i gdzie już są rosyjskie wojska nadzorujące rozejm z Mołdawią. Są tam też ogromne, posowieckie magazyny amunicji – nie trzeba przywozić jej z Rosji. Zajmując Naddniestrze, Rosja odcięłaby ogromny kawał Ukrainy od Zachodu. W dodatku bez żadnych walk! Od północy wojska rosyjskie musiałyby zająć pas wzdłuż granic z Polską, Słowacją, Węgrami i Rumunią. To byłoby już trudniejsze, ale bardzo wątpię, żeby w tym rejonie były jakieś znaczące siły ukraińskie. Jeśli przy pomocy desantów powietrznych zająć parę newralgicznych punktów, to byłby względnie szybki marsz. Ukraina zostałaby odcięta od świata i jakiejkolwiek pomocy z Zachodu! Praktycznie całe siły ukraińskie są dziś w Doniecku. Przerzucenie ich części na zachód, wymagałoby czasu i skończyłoby się masakrą. Kolumny i transporty wojska łatwo byłoby zniszczyć. To byłby koniec Ukrainy! Nie trzeba byłoby wtedy zdobywać dużych miast. Czy taki scenariusz jest możliwy? Nie wiem, nie jestem wojskowym. Ale wydaje on mi się całkiem logiczny. Inni komentatorzy też spodziewają się szybkiego końca Ukrainy. Byłby to jednak scenariusz bardzo niebezpieczny. Naddniestrze nadal jest formalnie częścią Mołdawii, która miałaby pełne prawo traktować to jako naruszenie integralności terytorialnej. Mołdawia nie jest żadną potęgą, ale ostrzy sobie na nią zęby Rumunia – wprawdzie też żadne mocarstwo, ale członek NATO. To może wywołać efekt domina i dać pretekst do interwencji NATO. Ale to wszystko jest bez znaczenia. Zachód jedynie czeka na jakiś pretekst do rozszerzenia tej wojny. Jeśli nie dostarczy mu go Rosja, to sfabrykuje sam jakiś fikcyjny.

Ale najważniejsza jest odpowiedź na pytanie: co będzie, gdy Rosja, w taki czy inny sposób, „rozwiąże problem ukraiński”? Czy nastanie wtedy pokój? Odpowiedź jest krótka: NIE!!! Zachód MUSI zniszczyć Rosję. Jeśli mu się to nie uda, będzie to koniec jego dominacji nad światem!! To będzie kolaps zachodniego, opartego na dominacji dolara, systemu monetarnego. Pociągnie to za sobą kolaps gospodarki, zaburzenia polityczne i społeczne, także kolaps wielu krajów. Konsekwencje są niewyobrażalne. Więc może lepiej, żeby Rosja przegrała? Wtedy wcale nie będzie lepiej! Obecne wydarzenia są sztucznym, rozpaczliwym sposobem odsunięcia w czasie kolapsu systemu monetarnego. Obudzimy się w świecie, przy którym wizje Orwella i Huxleya to optymizm! Wcześniej czy później i tak dojdzie do nuklearnego armageddonu.

Łacińskie porzekadło mówi: motus in fine velocior – na koniec wszystko przyspiesza. Tak jest obecnie. Wydarzenia przyspieszają. To znaczy zbliża się koniec. Ale jaki on będzie? Nie wiem. Ale proponuję przeczytać to, co pisze Paul Craig Roberts. Jest to tylko ostatni wpis z wielu podobnych, jakie już napisał. Minęło już prawie 9 lat od czasu, gdy napisałem w moim wstępie, że kiedyś jakiś niedouczony idiota naciśnie guzik startu rakiet z głowicami nuklearnymi. Craig Roberts pisze dziś to samo o amerykańskiej elicie! Ja jestem tylko taki pisaka-amator. Craig Roberts należy do amerykańskiego establishmentu. Był ministrem finansów w rządzie Reagana. Zna mechanizmy sprawowania władzy i podejmowania decyzji. Zna ludzi, którzy obecnie są u władzy, zna ich mentalność i sposób myślenia. Opisuje wydarzenia, w których sam brał udział. Poprzez swoje kontakty ma dostęp do wielu informacji. Nie można powiedzieć, że jest to jakiś tam zwolennik teorii spiskowych. Jeśli taki człowiek ostrzega nas przed zbliżającym się armageddonem i tym, co ja nazywam końcem historii, to znaczy, że nie jest wesoło… 

Kobyłka u płota

Obiecywałem w poprzednim wpisie, że skrobnę parę słów o sytuacji prawnej kraju, który jest naszym zachodnim sąsiadem – czyli Niemiec. Jak mawiano w dawnej Rzeczpospolitej: słowo się rzekło – kobyłka u płota. Przyjrzyjmy się zatem owej kobyłce.

Na samym początku musimy sobie uświadomić, że wkraczamy w prawdziwą dżunglę prawną i nikt, włącznie z niemieckim rządem(!), nie zna wszystkich zakamarków tej dżungli. Nie wie także co kryje się za następnym drzewem. Wyjaśnianie utrudnia także fakt, że wiele przepisów, które uważa się za już nieobowiązujące, nie zostało formalnie odwołane. Można je w każdej chwili „wyciągnąć z naftaliny”. Wiele przepisów, które do dziś obowiązują, daje także byłym okupantom dużą swobodę interpretacji i nie wiadomo co zrobią, gdy zechcą je zastosować. W moim tekście opierać się będę głównie na analizie prawnej, jaka wykonana została w 2006 roku na zlecenie niemieckiego Bundestagu. Analiza ta miała odpowiedzieć na pytanie, czy Niemcy są krajem suwerennym. Także ona nie daje jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie.

Na początku musimy wyjaśnić sobie sytuację wyjściową – czyli zakończenie II wojny światowej. To brzmi paradoksalnie i niewiarygodnie, ale formalnie trwa ona nadal! Już na początku powyższej analizy czytamy:

Mit der bedingungslosen Kapitulation der deutschen Streitkräfte am 8./9. Mai 1945 endete der 2. Weltkrieg. Nach Auffassung der herrschenden Völkerrechtslehre in der Bundesrepublik und der Rechtsprechung des Bundesverfassungsgerichts hatte diese Kapitulation, die anschließende Besetzung des deutschen Staatsgebiets durch alliierte Truppen und die Übernahme der obersten Regierungsgewalt durch die Alliierten jedoch nicht den Untergang des damaligen deutschen Staates, des Deutschen Reiches, zur Folge. Vielmehr wurde das Deutsche Reich als fortexistierend betrachtet und die 1949 gegründete Bundesrepublik als „teilidentisch“ mit dem Deutschen Reich angesehen. Mit der Verabschiedung des Grundgesetzes sollte nicht ein neuer westdeutscher Staat geschaffen, sondern die deutsche Staatsgewalt in einem Teil Deutschlands neu organisiert werden. Aufgrund der besonderen politischen Situation war die Bundesrepublik Deutschland im Jahre 1949 jedoch nicht vollständig souverän im völkerrechtlichen Sinne. Die Beschränkungen der Souveränität ergaben sich aus verschiedenen den Alliierten zustehenden Rechten.

II wojna światowa zakończyła się bezwarunkową kapitulacją niemieckich sił zbrojnych 8/9 maja 1945 roku. Jednak zgodnie z dominującą w Republice Federalnej doktryną prawa międzynarodowego oraz orzecznictwem Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, ta kapitulacja, oraz późniejsza okupacja terytorium Niemiec przez wojska alianckie i przejęcie przez aliantów najwyższej władzy państwowej nie spowodowały upadku ówczesnego państwa niemieckiego – Rzeszy Niemieckiej. Uznano raczej, że Rzesza Niemiecka nadal istnieje, a powstała w 1949 roku Republika Federalna została uznana za „częściowo tożsamą” z Rzeszą Niemiecką. Przyjęcie Ustawy Zasadniczej nie miało na celu utworzenia nowego państwa zachodnioniemieckiego, lecz reorganizację niemieckiej władzy państwowej w jednej części Niemiec. Ze względu na szczególną sytuację polityczną Republika Federalna Niemiec w 1949 roku nie była jednak w pełni suwerenna w rozumieniu prawa międzynarodowego. Ograniczenia suwerenności wynikały z różnych praw należnych aliantom (tłumaczenie moje).

Alianci (zachodni) powoli popuszczali smycz, na której prowadzone były zachodnie Niemcy. Pierwszym znaczącym poluzowaniem były Umowy Paryskie z 23.10.1954 roku. Ich częścią były tzw. Umowa Niemiecka oraz Umowa Przejściowa, które regulowały prawa, które przyznano niemieckiemu państwu. Następnie były jedynie drobne kroki prawne, które.    rozszerzały suwerenność Niemiec. Sprawy nabrały tempa dopiero po upadku Muru Berlińskiego. Rozpadający się ZSRR machnął na wszystko ręką i zaproponował zjednoczenie Niemiec. Nikt nie był na to przygotowany i dla wszystkich było to ogromne zaskoczenie. Oczywiście Niemcy nie mogły się zjednoczyć bez zgody aliantów! A tym zjednoczone państwo niemieckie wcale nie było w smak! Szczególnie Francja stawała okoniem, Anglia trochę mniej. Jedynie USA nie stawiały oporu. Rezultatem była tzw. Konferencja dwa plus cztery z 20.09.1990 roku. Dawała ona Niemcom pełną suwerenność. Ale tak się jedynie wszystkim wydawało! A szczególnie Niemcom! Już parę dni później sprowadzone zostały na ziemię wymianą not dyplomatycznych z 27/28.09.1990. Nie będę się tu wdawać w szczegóły, ale w notach tych wyjaśniono Niemcom, że istnieją tzw. „skamieniałe prawa okupacyjne”, które nadal są ważne niezależnie od umowy zjednoczeniowej.

Nie jestem prawnikiem, ale analiza, na którą się tu powołuję jest co najmniej dziwna, a na pewno pisana jest tak, żeby dobrze brzmiała, bo jak interpretować taki tekst:

Die Tatsache, dass verschiedene Bestimmungen und Maßnahmen der Besatzungsmächte bestandskräftig sind, führt nicht zu dem Ergebnis, dass die Bundesrepublik Deutschland heute völkerrechtlich nicht vollständig souverän ist. Der Fortbestand des Besatzungsrechts basiert darauf, dass die Bundesrepublik Deutschland freiwillig eine entsprechende völkerrechtliche Bindung eingegangen ist. Die Tatsache, dass sich ein Staat gegenüber anderen Staaten Bindungen auferlegt, ist jedoch kein Beweis für eine nur unvollständige Souveränität des Staates, sondern im Gegenteil gerade Ausfluß seiner Souveränität.

Fakt, że różne postanowienia i działania mocarstw okupacyjnych pozostają w mocy, nie prowadzi do wniosku, że Republika Federalna Niemiec nie jest dziś w pełni suwerenna w świetle prawa międzynarodowego. Dalsze istnienie prawa okupacyjnego opiera się na fakcie, że Republika Federalna Niemiec dobrowolnie podjęła odpowiednie zobowiązanie w ramach prawa międzynarodowego. Jednak fakt, że państwo nakłada na siebie obowiązki wobec innych państw, nie jest dowodem na to, że suwerenność państwa jest niepełna, lecz przeciwnie, jest właśnie dowodem jego suwerenności (tłumaczenie moje). Ciekawa logika! Oddanie pieniędzy, gdy miało się nóż na gardle, nie jest dowodem na rabunek, ale na dobrowolne zobowiązanie wobec napastnika!

Analiza odpowiada także na inne ważne pytanie: czy umowa dwa plus cztery jest układem o zawarciu pokoju? Odpowiedź jest w punkcie 1.5. Nie będę tu cytować tekstu, ale powiem krótko, że w świetle prawa nim nie jest!
Przykładem na istnienie innego „skamieniałego” prawa jest tzw. klauzula państw wrogich obowiązująca w ONZ. Istnieje ona od momentu powstania ONZ i Niemcy, obok Japonii, są jednym z takich państw. Opisana jest w punkcie 2 analizy. Znów podsumuję krótko: analiza przyjmuje, że nie ma już ona zastosowania, ale na papierze istnieje nadal, bo jej odwołanie jest zbyt skomplikowane. Moim zdaniem jest to kolejny przykład „upiększania” sytuacji. Jest ona w interesie stałych członków Rady Bezpieczeństwa. A są to zwycięscy z drugiej wojny światowej. Ta klauzula daje im możliwość ingerowania w politykę zarówno Niemiec jak i Japonii. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że obecny polityczny układ sił, nadal bazuje na wyniku drugiej wojny światowej. Niemcy i Japonia są pokonanymi państwami, więc w interesie państw zwycięskich leży ograniczenie ich suwerenności. 

To właściwie wszystkie tematy którymi zajmuje się analiza. To zadziwiające, że nie podejmuje ona szalenie ważnego punktu, jakim jest konstytucja. Słowo „konstytucja” w języku niemieckim to „Verfassung”. Wprawdzie istnieje w Niemczech „Bundesverfassungsgericht”, czyli Federalny Trybunał Konstytucyjny, ale nie ma konstytucji! Istnieje jedynie „Grundgesetz für die Bundesrepublik Deutschland” czyli Ustawa Zasadnicza dla Republiki Federalnej Niemiec. Ktoś powie: czego się czepiam? Konstytucja, to przecież ustawa zasadnicza! Owszem, ale nie każda ustawa zasadnicza jest konstytucją! W niemieckim języku prawnym i oficjalnym nigdzie nie pojawia się słowo „Verfassung”. Zawsze używa się słowa „Grundgesetz”! Wyjaśnienie tego fenomenu znajdziemy, gdy zaczniemy czytać tekst tej ustawy. Czego to ona nie gwarantuje! Jak każda taka ustawa na świecie gwarantuje np. wolność wypowiedzi, ale nie gwarantuje wolności po wypowiedzi! Dopiero na końcu znajdziemy bardzo dziwny punkt – Artykuł 146, który brzmi:

Dieses Grundgesetz, das nach Vollendung der Einheit und Freiheit Deutschlands für das gesamte deutsche Volk gilt, verliert seine Gültigkeit an dem Tage, an dem eine Verfassung in Kraft tritt, die von dem deutschen Volke in freier Entscheidung beschlossen worden ist.

Niniejsza Ustawa Zasadnicza, która po zakończeniu procesu tworzenia jedności i wolności Niemiec obowiązuje cały naród niemiecki, traci ważność w dniu, w którym wejdzie w życie konstytucja, która uchwalona będzie przez naród niemiecki w wyniku swobodnej decyzji.

Ktoś zada teraz pytanie: jak to, przecież Niemcy zjednoczyły się i uzyskały niepodległość w 1990 roku. Dlaczego nadal obowiązuje przejściowy akt prawny z roku 1949!! Na dodatek, jeśli nie podyktowany, to na pewno zaakceptowany przez aliantów!! Akt prawny, który jest podstawą funkcjonowania każdego państwa!! Zrozumiemy to, gdy wyjaśnimy sobie, że konstytucje przyjmowane są w wyniku referendów. Ich przeprowadzanie jest w Niemczech zabronione jednym ze „skamieniałych” praw państw okupacyjnych. „Suwerenne” państwo niemieckie nie może przeprowadzić referendum konstytucyjnego!!

Istnieje cała masa innych problemów, które są dla Niemiec kulą u nogi. Chociażby system federalny z podziałem na landy. Co parę lat wybucha dyskusja, że należałoby to zmienić, gdyż niesamowicie spowalnia to, a w wielu przypadkach wręcz hamuje, procesy legislacyjne i w ogóle zarządzanie państwem. Ten podział narzucony został przez aliantów i Niemcy same także nie mogą tego zmienić!

Ktoś mógłby teraz zadać pytanie: czy w Niemczech nic się nie robi, aby zmienić tę sytuację? Oczywiście, że robi się! Ale szalenie ostrożnie! Otwarte działanie jest gwarancją końca kariery politycznej. Najbardziej jaskrawym przykładem jest tu Rudolf Scharping. Gdy zaczął otwarcie mówić o ograniczonej niemieckiej suwerenności, szybko został usunięty ze stanowiska ministra obrony a publiczne pranie jego prywatnych brudów uniemożliwiło zajmowanie jakichkolwiek stanowisk politycznych. 

Z pewnością wielu czytelników zadaje sobie teraz pytanie: na cholerę zajmuję się tu wewnętrznymi problemami Niemiec? Co nas one obchodzą? Musimy zdać sobie sprawę z tego, że ma to dla nas znaczenie egzystencjalne! Jak długo Niemcy są w kagańcu i na smyczy (wprawdzie mocno poluzowanej, ale zawsze), to możemy spać spokojnie. Ale nic na świecie nie trwa wiecznie! W momencie, gdy (dawnym) aliantom przestanie się to opłacać, to powstanie suwerenne państwo niemieckie. Pierwszym posunięciem tego państwa będzie stwierdzenie, ze wszystkie dotychczasowe akty prawne (także umowy międzynarodowe!) zawarte były przez niesuwerenne, przejściowe państwo, są więc nieważne! Będziemy więc zmuszeni na nowo negocjować między innymi sprawę naszych granic! Musimy zdać sobie sprawę z tego, że nasze granice wytyczył Stalin. A jak jest on (nie tylko u nas) przedstawiany? Granice wytyczone przez oprawcę i zbrodniarza – to nie brzmi dobrze. Kto wie, czy ten moment nie jest blisko. Wystarczy popatrzeć jak sprytnie lawirują Niemcy w przypadku Ukrainy. Z jednej strony  grają rolę wiernego sojusznika USA. Gdy Ukraina żąda niemieckiej broni, mówią oczywiście, nie ma sprawy! Chcecie czołgi? Oczywiście, ale te, które mamy do niczego się już nie nadają, za dwa lata dostaniecie nowe! Musimy je najpierw wyprodukować. Jeśli już coś dostarczą, to pożytek z tego niewielki. Systemy obrony przeciwlotniczej „Gepard” dostarczyli jedynie z niewielką ilością amunicji. Amunicję do nich produkuje Szwajcaria, która jako kraj neutralny, ani myśli dostarczać ją Ukrainie. Niemiecki rząd jak ognia unika konfliktu z Rosją. Sporządza się ekspertyzy prawne, które mają wyjaśnić kiedy pomoc Ukrainie mogłaby być uznana przez nią jako udział w wojnie [1] [2]. Tutaj musimy sobie zdać sprawę z tego, że wobec braku układu pokojowego, od zakończenia II wojny światowej obowiązuje jedynie zawieszenie broni! Rosja nie musi wypowiadać Niemcom wojny. Niemcy dobrze zdają sobie z tego sprawę i sygnalizują, że nie są dla Rosji przeciwnikiem, gdyż ich zapasy amunicji wystarczą jedynie na dwa dni walki. W obliczu groźby konfliktu zbrojnego każdy stara się udawać silniejszego niż jest. Ujawnianie czegoś takiego oznacza jedynie chęć jego uniknięcia. Dlaczego Niemcy to robią? Kalkulują na zimno i nie kierują się sentymentami i emocjami. W wypadku, gdy USA przegrają, mogą natychmiast podjąć kontakty z Rosją (jak na razie ich nie zerwali i one cały czas trwają). Rosja z pewnością nie będzie sprzeciwiała się uzyskaniu pełnej suwerenności przez Niemcy, a nawet może taką suwerenność na osłabionych dawnych sojusznikach wymusić. USA wcześniej czy później skoncentrują się na Chinach i wycofają się z Europy, osłabione Anglia i Francja nie będą się w stanie przeciwstawić. Wystarczy, że Niemcy postanowią ogłosić neutralność i wystąpią z NATO. Tamtejsze społeczeństwo z pewnością to poprze. Już dziś jest sporo takich głosów. Stalin już w 1952 roku proponował zjednoczenie Niemiec właśnie pod warunkiem ogłoszenia ich neutralności. Wtedy Zachód tę propozycję odrzucił. Już od wieków Rosja i Niemcy „ciążą” ku sobie, a wdzięczne za odzyskaną suwerenność Niemcy, byłyby bardzo wiernym partnerem. I bardzo cennym!! Partnerstwo niemieckiej techniki i rosyjskich surowców mogłoby dla Rosji stanowić przeciwwagę dla zagrożenia chińskiego! Każde osłabienie Chin jest także w interesie USA, niewykluczone, że i one mogłyby poprzeć powstanie takiego tandemu. Oczywiście Rosja nie będzie się wtedy interesowała losem Polski i zostawi ją Niemcom do dyspozycji (nie inaczej będzie z USA). Ale sądzę, że Niemcy nie zmienialiby wtedy granic. Dlaczego? Już Jasienica (którego o prorosyjskość posądzić nie można!) zwrócił uwagę na fakt, że pod dominacją rosyjską praktycznie nie istnieje niebezpieczeństwo rusyfikacji, natomiast jest ogromne niebezpieczeństwo germanizacji pod hegemonią niemiecką. Za parę pokoleń możemy wtedy – jako kraj i naród – stać się jedynie wzmianką w podręcznikach historii. Widać to już dzisiaj. Prawie wszyscy mieszkający w Niemczech Polacy, którzy jako dzieci pod koniec lat 80-tych wyjechali z Polski, nie mówią już po polsku. A nawet jeśli coś tam jeszcze pamiętają, to ich dzieci nie znają ani słowa (może za wyjątkiem „kurwa”). W wypadku Rosji oddziaływanie kulturowe idzie od nas. To z okresu zaborów widać do dziś w języku rosyjskim, w którym jest sporo polonizmów. Ale moim zdaniem najzabawniejszy jest inny przykład: co ma wspólnego polska studniówka i każdy rosyjski bal? Każde zaczyna się od poloneza! W Rosji najczęściej jest to polonez z Eugeniusza Oniegina (polonez w narodowej rosyjskiej operze!), ale często jest jakiś Ogińskiego. Na Youtube można znaleźć dziesiątki przykładów – nawet z Kremla!

Niestety, obecnie jako naród, swoją graniczącą z wścieklizną antyrosyjskością, sami pracujemy nad spełnieniem się powyższego scenariusza. Nie musimy kochać Rosji!! Ale nie musimy robić sobie z niej wroga!! Absolutnie nie jest to w naszym interesie!! Rosja widziałaby nas w roli pośredników w kontaktach z Zachodem i takiej roli moglibyśmy się podjąć. Warto byłoby też zasygnalizować Rosji, że w jej interesie jest posiadanie bufora na granicy z Zachodem i że takiej roli także moglibyśmy się podjąć. Należałoby robić wszystko, aby w interesie Rosji leżała dalsza egzystencja naszego państwa! W tej chwili postrzegani jesteśmy przez Rosję jako wróg, który udostępnia swoje terytorium dla anglosaskiej (lub ja to określa Saker – anglosyjonistycznej) agresji na Rosję. Istnienie takiego państwa absolutnie nie jest w interesie Rosji!! Niestety, znów pozwalamy się wmanewrować w cudze rozgrywki i jak zwykle znów źle na tym wyjdziemy. I jak zwykle znów sprawdzą się słowa Kochanowskiego, że Polak przed szkodą i po szkodzie głupi!!

Czas do przemyśleń

Czasy dzisiaj niepewne. USA coraz bardziej prą do wojny z Rosją. Właściwie należałoby powiedzieć coraz bardziej starają się wciągnąć Europę do wojny z Rosją. A Europa to dzisiaj jedna wielka polityczna, społeczna i gospodarcza beczka prochu. Dlatego, jak długo jako-tako funkcjonuje jeszcze służba zdrowia i inne struktury państwa, zdecydowałem się na dawno planowaną operację. Minął już najgorszy okres bólów i przeszedłem do okresu rekonwalescencji i rehabilitacji. Oznacza to, że umysł nie koncentruje się już na bólu i prawidłowo funkcjonuje. Oczywiście w okresie przygotowań do operacji i zaraz po niej niewiele interesowało mnie to, co się na świecie dzieje, ale rykoszetem dochodziły do mnie różne informacje. Niestety wyłącznie z kompletnie zakłamanych oficjalnych źródeł. Słyszałem o ukraińskiej kontrofensywie, że rosyjska armia ucieka w popłochu gubiąc zrabowane rowery i zegarki, że na Kremlu panika, Putin niedługo zostanie zmieciony z tronu przez niezadowolone społeczeństwo i oligarchów a kolonie Rosji wreszcie uzyskają niepodległość. Szczerze mówiąc bardziej mnie te wieści bawiły niż niepokoiły. Ciekaw byłem jedynie szczegółów tej ukraińskiej kontrofensywy. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że zarówno Ukraina, jak i jej zachodni mocodawcy pilnie potrzebowali jakiegoś sukcesu. Oczywiście Ukraińcom marzyło się odbicie Krymu, ale zachodni eksperci szybko wybili im to z głów. Najważniejszym rejonem działania rosyjskiej Armii jest południe Ukrainy i tam zgrupowane są główne siły, które posuwają się na zachód, wzdłuż morza. Jakikolwiek atak w tym kierunku zakończyłby się masakrą ukraińskiej armii. Zamiast tego zaproponowano atak na północy – w kierunku Charkowa. Były tam jedynie pomocnicze siły rosyjskie i trochę donieckiej milicji. Rejon ten nie ma dla Rosji strategicznego znaczenia, więc zamiast walczyć, jednostki te szybko się wycofały. Armia ukraińska zdobyła głównie całą masę pustego stepu, ale w kilometrach kwadratowych świetnie się to medialnie sprzedawało. Wbrew temu, co bredziły media, Putin się tym zbytnio nie przejął i całą kontrofensywę skomentował krótko: „посмотрим, чем она закончится” – zobaczymy, czym się ona zakończy. Rosjanie rozwalili rakietami lokalną ukraińską sieć energetyczną, cały rejon pogrążył się w ciemnościach, nie mogły jeździć pociągi z dostawami dla wojska, rozwalili ukraińskie centra dowodzenia a dodatkowo rozwalili tamę koło Krzywego Ryja eee… nie – Krzywego Rogu i cała ofensywa utknęła. Oczywiście walki trwają nadal i zachodnie media dosłownie onanizują się tym, głosząc, że niezwyciężona armia ukraińska stanie niedługo na przedpolach Moskwy. A może jest już pod Władywostokiem, a ja nic o tym nie wiem? Ale żarty na bok. Są też ciemne strony. Społeczeństwu tego rejonu wcale nie jest do śmiechu. Zostało zostawione na pastwę ukronazistów. Akurat trwa akcja „filtrowania”. Podejrzani o prorosyjskie sympatie są w najlepszym przypadku represjonowani. Ci, którzy w jakiś sposób współpracowali z rosyjską armią, są mordowani. Jest to dla Rosji bardzo bolesny cios natury moralnej, gdyż głównym hasłem interwencji na Ukrainie było „своих не бросаем” – swoich nie porzucamy. Dla mieszkańców Chersona, którzy chcieliby opuścić miasto, przygotowano gorącą linię, gdzie mogą się zgłosić. Czekają na nich kwatery na Krymie i w innych częściach Rosji.

O ostatnich dniach września tego roku można śmiało powiedzieć, że były dniami historycznymi. Ale zanim do nich dojdę, chciałbym omówić najpierw ich tło.

Wyjaśniałem już, że Rosja została zmuszona do interwencji na Ukrainie. Ale zarówno Zachód jak i Rosja popełnili sporo błędów. Zacznijmy może od błędów Zachodu. Wzdłuż granicy ze zbuntowanymi republikami zbudowano pas bardzo silnych umocnień. Liczono na to, że armia rosyjska będzie je atakować, poniesie ogromne straty w ludziach i sprzęcie, zmuszona będzie powoływać coraz więcej rezerwistów, spowoduje to ogromne niezadowolenie społeczeństwa i doprowadzi do osłabienia potencjału obronnego kraju. To umożliwi Zachodowi interwencję zbrojną i obalenie rosyjskiego rządu. Nic z tego nie wyszło. Zamiast „urra i w pieriod” na bunkry, armia rosyjska je ominęła i poszła w dół – w kierunku morza. Gdy uzyskała lądowy dostęp do Krymu i zapewniła mu dostawy wody, zajęła się zdobywaniem strategicznie ważnych nadmorskich miast. Dopiero potem zajęła się umocnieniami. Ale nie próbowała ich zdobywać! Waliła w nie (i nadal wali) ze wszystkiego co się da. Powoduje to ogromne straty wśród Ukraińców przy niewielkich stratach własnych. Zachodnie źródła podają, że Ukraina traci miesięcznie 20.000 żołnierzy . Gdy uwzględni się poziom zakłamania tamtejszych mediów, to straty te muszą być wielokrotnie wyższe.

A jakie błędy popełniła Rosja? Największym jej błędem było nieprzeprowadzenie tej operacji równocześnie z odzyskaniem Krymu. Już wtedy wiadomo było kto stoi za „Majdanem” i czym to wszystko się skończy. Poza tym nie doceniła przeciwnika. Przyznam się, że ja także popełniłem ten błąd. Wieloletnie pranie mózgów nazistowską ideologią zradykalizowało dużą część ukraińskiego społeczeństwa. Szczególnie wśród młodego pokolenia jest wielu fanatycznych bojowników. Rosja wysłała na Ukrainę ok 100.000 żołnierzy. To za mało. To także dowód na zlekceważenie armii ukraińskiej. Wysłano jedynie zawodowych żołnierzy. Stanowi to niecałe 18% rosyjskiej armii. Reszta potrzebna jest do obrony innych rejonów kraju. Nie powołano żadnych rezerwistów (to się teraz zmieniło, ale o tem potem), nie użyto żołnierzy odbywających akurat służbę zasadniczą. Można śmiało powiedzieć, że jak na swoje możliwości, Rosja walczy małym palcem lewej ręki. Innym błędem Rosji było niedocenienie zachodniej pomocy dla Ukrainy. Sądzono, że pozostawiona zostanie sama sobie. Niemiłym zaskoczeniem była wielkość dostaw zachodniego sprzętu. Nie sądzono także, że Zachód zaangażuje się bezpośrednio w tę wojnę. Nie chodzi mi tu o najemników, ale o informacje wywiadowcze i bezpośredni udział zachodnich wojsk. Przykładem tego jest krążownik rakietowy Moskwa. Praktycznie w pierwszych godzinach interwencji Rosjanie zniszczyli ukraińskie lotnictwo, stacje radarowe, systemy obrony przeciwlotniczej i przeciwokrętowej. Na morzu Ukraina nie była dla nich zagrożeniem, olali więc bezpieczeństwo i pływali sobie jak kaczka po parkowym stawie. Oczywiście wiedzieli że natowskie satelity znają ich pozycję, ale nie przejmowali się tym. Byli dziecinnie łatwym celem dla nowoczesnej natowskiej (rzekomo francuskiej) rakiety. Ukraina takich rakiet nie miała (i nadal nie ma), więc to nie ona je wystrzeliła. Rosja ukryła ten fakt, gdyż mogłoby to być uznane za wypowiedzenie wojny i podała wersję o wybuchu w wyniku partactwa załogi. Innym przykładem są systemy rakietowe HIMARS. Ich obsługa wymaga długiego szkolenia. Dlatego obsługiwane są one przez Amerykanów. Ukraina nie posiada także możliwości technicznych naprowadzania tych rakiet na cel. To także zapewniają Amerykanie. De facto Rosja jest więc już w stanie wojny z państwami NATO. Fakt ten rzutuje na aktualne decyzje Moskwy.

To wszystko szalenie spowalnia i utrudnia rosyjską ofensywę, z drugiej jednak strony trzeba powiedzieć, że w sumie niewielka armia rosyjska, która oprócz kilku wyjątków nie używa nowoczesnego sprzętu, zaskakująco dobrze sobie radzi! Armia ukraińska jest cały czas w defensywie. Kontrofensywa na północy nie ma praktycznie żadnego znaczenia militarnego i jest jedynie medialnie rozdmuchiwana. Rosjanie cały czas mają inicjatywę strategiczną, jedynie tempo ich działania uległo spowolnieniu.

Ale przejdźmy wreszcie do tego, co wydarzyło się pod koniec września 2022 roku.

Najpierw Moskwa ogłosiła częściową mobilizację. Powołuje się pod broń 300.000 rezerwistów. 300.000 spośród stojących do dyspozycji ok. 25 milionów rezerwistów nie jest oszałamiającą liczbą. Zmobilizowani mają już dysponować doświadczeniem bojowym i posiadać określone umiejętności. Nie powołuje się więc żółtodziobów. Pojawiają się już głosy, czy nie jest to za mało, ale kręgi militarne twierdzą, że nie. Zobaczymy kto ma rację.

Ale najważniejszym był ciąg wydarzeń wokół zbuntowanych republik, które w międzyczasie stały się suwerennymi państwami. Przeprowadzono w nich referenda za przyłączeniem się do Rosji. Ok. 90% głosowało za. W piątek 30 września 2022 roku odbyła się na Kremlu uroczystość ich przyłączenia do Rosji. Musimy sobie uświadomić wagę tego wydarzenia, gdyż pociąga ono za sobą szalenie ważne konsekwencje polityczno-prawne. Pisałem już, że od strony formalnej Rosja nie jest w stanie wojny z Ukrainą. Udziela jedynie pomocy wojskowej niepodległym państwom. Te państwa stały się teraz częścią Rosji. Ukraina nie będzie więc teraz ostrzeliwać miast Republiki Donieckiej, ale terytorium Rosji!! Nie całe terytoria tych republik zostały wyzwolone; armia ukraińska znajduje się więc teraz na terytorium Rosji!! Czy Rosja wypowie teraz formalnie wojnę Ukrainie? Biorąc pod uwagę powyższe wydarzenia jest to wysoce prawdopodobne, ale możliwe są także inne rozwiązania. Trudno na razie powiedzieć na co zdecyduje się jej kierownictwo. Chodzą słuchy, że ma to być teraz operacja antyterrorystyczna. Z pewnością będzie to także zależne od innych wydarzeń. Jednym z nich może być zamach na most krymski z 8 października. Ruch na moście został przywrócony jeszcze tego samego dnia https://ria.ru/20221008/most-1822484361.html . Już słychać żądania twardej odpowiedzi na ten akt terroru. Żądanie twardej odpowiedzi połączone z bardzo ostrą krytyką zarówno rządu jak i armii, wygłosił najbardziej znany rosyjski dziennikarz i komentator Władimir Sołowiow . Jego głos ma w Rosji bardzo dużą wagę. To, co napisał, pokrywa się z opinią większości społeczeństwa, które oczekuje, że Rosja nareszcie przestanie prowadzić wojnę w białych rękawiczkach. Ma ku temu środki i możliwości, z których jak do tej pory w ogóle nie korzysta! Mogłaby np. bez większych problemów zablokować zachodnie dostawy broni, niszcząc drogi, mosty, węzły kolejowe i lotniska w pobliżu zachodnich granic Ukrainy. Czołgów, armat i innego ciężkiego sprzętu nie da się ukryć! Każdy transport widać z kosmosu! Można je zniszczyć, gdy tylko przekroczą granicę! Dlaczego więc się tego nie robi? Nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie.

Nowa sytuacja ma także konsekwencje dla znajdujących się na Ukrainie zachodnich wojsk. Do tej pory atakowały one terytorium Ukrainy. Teraz będą musiały dwa razy pomyśleć zanim coś zrobią. Rosja także do tej pory się z nimi cackała. Teraz może przyiwanić. Zwłaszcza, że Rosja wyzbyła się już wszelkich złudzeń co do możliwości jakiegoś dogadania się z Zachodem. Świadczy o tym absolutnie niedyplomatyczne zachowanie rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Ławrowa w ONZ 24.09.2022. Wszedł on do sali obrad tylko po to, by wygłosić swoje przemówienie, a po jego zakończeniu natychmiast wyszedł, dając jasny znak, że nie interesują go brednie, które są tam wygadywane. Powiedział m.in. :

Сегодня решается вопрос о будущем миропорядка – это ясно любому непредвзятому наблюдателю. Вопрос в том, будет ли это порядок с одним гегемоном, заставляющим всех жить по своим пресловутым «правилам», выгодным только ему. Или это будет демократичный, справедливый мир – без шантажа и запугивания неугодных, без неонацизма и неоколониализма. Россия твердо выбирает второй вариант. Мы вместе с союзниками, партнерами и единомышленниками призываем работать над его воплощением в жизнь.

[…]
США и их союзники хотят остановить маховик истории. Когда-то, провозгласив победу в «холодной войне», Вашингтон возвёл себя чуть ли не в ранг посланника Господа Бога на Земле, у которого нет обязательств, а есть только «священные» права безнаказанно действовать – как и где угодно. Зоной таких действий может быть объявлено любое государство – особенно если оно чем-то не угодило самопровозглашенным «хозяевам мира».

[…]

Официальная русофобия приобрела на Западе беспрецедентные, гротескные масштабы. Там уже не стесняются открыто заявлять о намерении не только нанести нашей стране военное поражение, но и разрушить, расчленить Россию. Другими словами, добиться исчезновения с политической карты мира слишком самостоятельной геополитической величины.

[…]

Любому непредвзятому наблюдателю предельно ясно: для англосаксов, полностью подчинивших себе Европу, Украина лишь расходный материал в борьбе с Россией. НАТО объявила нашу страну непосредственной угрозой на пути к тотальному доминированию США, а в качестве долгосрочного стратегического вызова определила КНР. Одновременно «коллективный Запад» во главе с Вашингтоном посылает всем без исключения остальным странам устрашающий сигнал – следующим может быть любой, кто посмеет ослушаться. –

Dziś rozstrzyga się pytanie o przyszłość porządku światowego – to jasne dla każdego bezstronnego obserwatora. Pytanie czy będzie to porządek z jednym hegemonem zmuszającym wszystkich do życia według swoich osławionych „zasad” korzystnych tylko dla niego. Czy też będzie to świat demokratyczny, sprawiedliwy – bez szantażu i zastraszania nieposłusznych, bez neonazizmu i neokolonializmu. Rosja zdecydowanie wybiera drugą opcję. Wraz z naszymi sojusznikami, partnerami i osobami o podobnych poglądach wzywamy do działania na rzecz jego realizacji.

[…]

USA i ich sojusznicy chcą wstrzymać koło napędowe historii. Ogłaszając zwycięstwo w zimnej wojnie, Waszyngton podniósł się do rangi wysłannika Boga na Ziemi, który nie ma żadnych obowiązków, a jedynie „święte” prawa do bezkarnego działania – jak i gdzie mu się podoba. Każde państwo może zostać ogłoszone strefą takich działań – zwłaszcza jeśli nie spodobało się samozwańczym „panom świata”.

[…]

Oficjalna rusofobia przybrała na Zachodzie niespotykanie groteskową skalę. Nie wstydzą się już otwarcie deklarować zamiaru nie tylko zadawania klęski militarnej naszemu krajowi, ale także zniszczenia i rozczłonkowania Rosji. Innymi słowy, aby Rosja zniknęła z politycznej mapy świata jako niezależny podmiot geopolityczny.

[…]

Dla każdego bezstronnego obserwatora jest jasne, że dla Anglosasów, którzy całkowicie podporządkowali sobie Europę, Ukraina jest tylko materiałem w walce z Rosją. NATO uznało nasz kraj za bezpośrednie zagrożenie na drodze do całkowitej dominacji USA, a Chiny wskazało jako długoterminowe wyzwanie strategiczne. Jednocześnie „kolektywny Zachód” pod przewodnictwem Waszyngtonu wysyła zastraszający sygnał do wszystkich innych krajów bez wyjątku – każdy, kto odważy się być nieposłusznym, może być następny (tłumaczenie moje).

Innym przemówieniem, które diametralnie różniło się od przemówień innych dyplomatów, było przemówienie Putina na uroczystości przyłączenia zbuntowanych terytoriów do Rosji. Bez dyplomatycznego owijania w bawełnę wyjaśnił w nim z kim i o co walczy Rosja.

Наши соотечественники, наши братья и сёстры на Украине – родная часть нашего единого народа – своими глазами увидели то, что правящие круги так называемого Запада готовят всему человечеству. Здесь они, по сути, просто сбросили маски, проявили своё истинное нутро.

[…]

Запад готов переступить через всё для сохранения той неоколониальной системы, которая позволяет ему паразитировать, по сути, грабить мир за счёт власти доллара и технологического диктата, собирать с человечества настоящую дань, извлекать основной источник незаработанного благополучия, ренту гегемона. Сохранение этой ренты – их ключевой, подлинный и абсолютно корыстный мотив. Вот почему их интересам отвечает тотальная десуверенизация. Отсюда их агрессия к независимым государствам, к традиционным ценностям и к самобытным культурам, попытки подорвать неподконтрольные им интернациональные и интеграционные процессы, новые мировые валюты и центры технологического развития. Им критически важно, чтобы все страны сдали свой суверенитет в пользу Соединённых Штатов.

Правящие верхушки одних государств добровольно соглашаются это сделать, добровольно соглашаются стать вассалами; других подкупают, запугивают. А если не получается – разрушают целые государства, оставляя после себя гуманитарные катастрофы, бедствия, руины, миллионы загубленных, искорёженных человеческих судеб, террористические анклавы, зоны социального бедствия, протектораты, колонии и полуколонии. Им всё равно, лишь бы получать свою выгоду.

[…]

Только и слышим со всех сторон: Запад отстаивает порядок, основанный на правилах. Откуда они взялись? Кто вообще видел эти правила? Кто согласовывал? Послушайте, это просто бред какой-то, сплошной обман, двойные или уже тройные стандарты! На дураков рассчитано просто.

[…]

Западные элиты отрицают не только национальный суверенитет и международное право. Их гегемония имеет ярко выраженный характер тоталитаризма, деспотизма и апартеида. Они нагло делят мир на своих вассалов, на так называемые цивилизованные страны и на всех остальных, кто по замыслу сегодняшних западных расистов должен пополнить список варваров и дикарей. Лживые ярлыки – «страна-изгой», «авторитарный режим» – уже готовы, они клеймят целые народы и государства, и в этом нет ничего нового. Ничего нового в этом нет: западные элиты какими были, такими и остались – колонизаторскими. Они дискриминируют, разделяют народы на первый и иной сорта.

[…]

Что хочу особо отметить, подчеркнуть? Есть все основания полагать, что западные элиты не собираются искать конструктивные выходы из мирового продовольственного, энергетического кризиса, который возник по их вине, именно по их вине, в результате их многолетней политики ещё задолго до нашей специальной военной операции на Украине, в Донбассе. Не намерены решать проблемы несправедливости, неравенства. Есть опасение, что они готовы использовать другие, привычные для них, рецепты.

[…]

Сейчас, чтобы выпутаться из очередного клубка противоречий, им нужно во что бы то ни стало сломать Россию, другие государства, которые выбирают суверенный путь развития, чтобы ещё больше грабить чужие богатства и за этот счёт закрывать, затыкать свои дыры. Если этого не случится, не исключаю, что они попытаются и вовсе довести систему до коллапса, на который всё можно будет свалить, или, не дай бог, решат воспользоваться известной формулой «война всё спишет».

[…]

Давайте ответим сами себе на очень простые вопросы. Я сейчас хочу вернуться к тому, что сказал, хочу обратиться и ко всем гражданам страны – не только к тем коллегам, которые в зале находятся, – ко всем гражданам России: разве мы хотим, чтобы у нас, здесь, в нашей стране, в России, вместо мамы и папы был «родитель номер один», «номер два», «номер три» – совсем спятили уже там? Разве мы хотим, чтобы в наших школах с начальных классов детям навязывали извращения, которые ведут к деградации и вымиранию? Чтобы им вдалбливали, что кроме женщин и мужчин якобы существуют ещё некие гендеры, и предлагали сделать операцию по смене пола? Разве мы всего этого хотим для своей страны и своих детей? Для нас всё это неприемлемо, у нас другое, своё будущее.

Повторю, диктатура западных элит направлена против всех обществ, в том числе и народов самих западных стран. Это вызов всем. Такое полное отрицание человека, ниспровержение веры и традиционных ценностей, подавление свободы приобретает черты «религии наоборот» – откровенного сатанизма. В Нагорной проповеди Иисус Христос, обличая лжепророков, говорит: по плодам их узнаете их. И эти ядовитые плоды уже очевидны людям – не только в нашей стране, во всех странах, в том числе для многих людей и на самом Западе.

Nasi rodacy, nasi bracia i siostry na Ukrainie – rdzennej części naszego zjednoczonego narodu – widzieli na własne oczy, co rządzące kręgi tzw. Zachodu szykują dla całej ludzkości. Tutaj zresztą po prostu zrzucili maski i pokazali swoje prawdziwe oblicze.

[…]

Zachód jest gotów przekroczyć wszystkie granice, by zachować neokolonialny system, który pozwala mu pasożytować, okradać świat przy pomocy potęgi dolara i dyktatu technologicznego, ściągać z ludzkości daniny, wydobywać główne źródło niezarobionego bogactwa – czynsz hegemonialny. Zachowanie tego czynszu jest ich kluczowym, autentycznym i wyrachowanym motywem. Dlatego w ich interesie leży całkowite pozbawienie suwerenności. Stąd ich agresja na niepodległe państwa, na tradycyjne wartości i kultury, próby osłabienia procesów międzynarodowych i integracyjnych będących poza ich kontrolą, nowe waluty światowe i centra rozwoju technologicznego. Jest dla nich niezwykle ważne, aby wszystkie kraje zrzekły się swojej suwerenności na rzecz Stanów Zjednoczonych.

Kręgi rządzące niektórych państw dobrowolnie się na to zgadzają, dobrowolnie zgadzają się zostać wasalami; inne są przekupywane lub zastraszane. A jeśli zawiodą, to niszczą całe kraje, pozostawiając po sobie katastrofy humanitarne, ruiny, miliony zrujnowanych ludzkich fortun, enklawy terrorystyczne, strefy katastrof społecznych, protektoraty, kolonie i półkolonie. Nie obchodzi ich to, dopóki dostają swoje świadczenia.

[…]

Ze wszystkich stron słyszymy jedynie, że Zachód broni porządku opartego na zasadach. Skąd się owe zasady wzięły? Kto w ogóle widział te zasady? Kto je wynegocjował? Spójrzcie, to jest po prostu nonsens, czyste oszustwo, podwójne lub potrójne standardy! To jest tylko dla głupców.

[…]

Zachodnie elity negują nie tylko suwerenność narodową i prawo międzynarodowe. Ich hegemonia ma wyraźnie totalitarny, despotyczny i apartheidowy charakter. Bezczelnie dzielą świat na swoich wasali, na tzw. kraje cywilizowane i wszystkich innych, którzy według projektów dzisiejszych zachodnich rasistów powinni dołączyć do listy barbarzyńców i dzikusów. Fałszywe etykiety – „kraj wykluczony z międzynarodowej wspólnoty”, „reżim autorytarny” – już funkcjonują, określają całe narody i państwa. Nie ma w tym nic nowego: zachodnie elity pozostały takie, jakie były – kolonialne. Dyskryminują, dzielą ludzi na pierwsze i drugie klasy.

[…]

Chcę tu podkreślić, że są wszelkie powody, by sądzić, że zachodnie elity nie zamierzają szukać konstruktywnych rozwiązań globalnego kryzysu żywnościowego i energetycznego, który powstał z ich winy, właśnie z powodu ich wieloletniej polityki na długo przed naszą specjalną operacją wojskową na Ukrainie, w Donbasie. Nie zamierzają rozwiązywać problemów niesprawiedliwości, nierówności. Istnieje obawa, że są gotowi korzystać z innych, znanych im sposobów.

[…]

Teraz, aby wyjść z kolejnego splotu sprzeczności, muszą za wszelką cenę złamać Rosję i inne państwa, które wybierają suwerenną drogę rozwoju, aby jeszcze bardziej grabić cudze bogactwa i tym kosztem zamknąć, zatkać swoje dziury. Jeśli tak się nie stanie, nie wykluczam, że będą próbowali doprowadzić do upadku systemu, na który będzie można zwalić wszystko, albo, nie daj Boże, zdecydują się na użycie znanej formuły „wojna wszystko rozwiąże”.

[…]

Odpowiedzmy sobie sami na kilka bardzo prostych pytań. Chciałbym teraz wrócić do tego, co powiedziałem, a także zwrócić się do wszystkich naszych obywateli, nie tylko do kolegów na widowni, ale do wszystkich obywateli Rosji: czy chcemy mieć w naszym kraju, w Rosji, „rodzica numer jeden”, „numer dwa”, „numer trzy” zamiast „mamy i taty” – czy całkowicie oszaleliśmy? Czy chcemy, aby w naszych szkołach, począwszy od szkoły podstawowej, dzieci narażone były na perwersje, które prowadzą do degradacji i zagłady [ludzkości]? Czy chcemy, aby uczono ich, że oprócz mężczyzn i kobiet istnieją jeszcze inne płcie i aby proponowano im operację zmiany płci? Czy tego chcemy dla naszego kraju i naszych dzieci? Wszystko to jest dla nas nie do przyjęcia, mamy inną własną przyszłość.

Powtarzam, dyktatura zachodnich elit jest skierowana przeciwko wszystkim społeczeństwom, w tym narodom krajów zachodnich. Jest to wyzwanie dla każdego. Ta całkowita negacja człowieka, obalenie wiary i tradycyjnych wartości, stłumienie wolności nabiera cech „odwróconej religii” – jawnego satanizmu. W Kazaniu na Górze Jezus Chrystus, piętnując fałszywych proroków powiedział: „poznacie ich po ich owocach”. I te trujące owoce są już dla ludzi oczywiste – nie tylko u nas, ale we wszystkich krajach, w tym dla wielu ludzi na samym Zachodzie (tłumaczenie moje).

Ławrow w ONZ wyraźnie dał sygnał, że nie interesuje go bicie piany przez marionetki – wyszedł z sali natychmiast po wygłoszeniu swego przemówienia. Putin w swojej mowie ani razu nie użył określenia „zachodnie rządy” albo czegoś w tym rodzaju. Mówił jedynie o „zachodnich kręgach rządzących”. Dał więc otwarcie do zrozumienia, że zachodnie rządy są jedynie parawanem i fikcją, że prawdziwą władzę sprawują inni ludzie, których nikt nie wybierał. Kręgi te zmierzają do powołania rządu światowego i na drodze do osiągnięcia tego celu stoi Rosja wraz ze swoimi sojusznikami i partnerami. Pisałem już o tym. Kto głosi takie tezy okrzykiwany jest natychmiast głosicielem teorii spiskowych. Trudno przypiąć taką łatkę przywódcy największego kraju na świecie, mającemu dostęp do informacji niedostępnych dla zwykłego śmiertelnika, pochodzących od jednego z najlepszych wywiadów. Zwłaszcza, że opisywane przez Putina elementy wojny kognitywnej są coraz bardziej widoczne gołym okiem! Postępuje coraz szybsza alienacja społeczeństw spowodowana niszczeniem tradycyjnych więzi międzyludzkich opartych na państwie, wierze, rodzinie a nawet na płci!! Dlatego także my sami powinniśmy sobie zadać to samo pytanie, które postawił Putin i zastanowić się z kim jest nam bardziej po drodze. W jakim świecie chcielibyśmy żyć – w tym opartym na tradycyjnych wartościach, czy w nowym wspaniałym świecie, który szykują nam fałszywi prorocy.

Putin dał też swoim przemówieniem wyraźny sygnał, że Rosja przestaje „nadstawiać drugi policzek”. Że przestaje ustępować Zachodowi i teraz będzie twardo odpowiadać na wszystkie prowokacje. Oznacza to także zmianę kursu Putina w polityce wewnętrznej. Do tej pory próbował on balansować pomiędzy (wprawdzie nielicznym, ale dość wpływowym w kręgach gospodarczych) środowiskiem prozachodnich liberałów i zwolennikami twardego kursu wobec Zachodu. Twardy kurs jest także wolą większości rosyjskiego społeczeństwa, dlatego, mimo mobilizacji, popularność Putina jest nadal wysoka.

Całkowicie rozumiem pozycję Rosji, ale szczerze mówiąc, gdy o tym myślę, to ciarki przechodzą mi po plecach. Dlaczego? 10 czerwca 1963 roku J.F. Kennedy wygłosił w Waszyngtonie na American University przemówienie, w którym powiedział:

Above all, while defending our own vital interests, nuclear powers must avert those confrontations which bring an adversary to a choice of either a humiliating retreat or a nuclear war. To adopt that kind of course in the nuclear age would be evidence only of the bankruptcy of our policy–or of a collective death-wish for the world.

Przede wszystkim, broniąc własnych żywotnych interesów, mocarstwa jądrowe muszą unikać takich rodzajów konfrontacji, które stawiają przeciwnika przed wyborem albo upokarzającego odwrotu albo wojny nuklearnej. Przyjęcie takiego kursu w epoce nuklearnej byłoby jedynie dowodem bankructwa naszej polityki lub zbiorowego życzenia śmierci dla świata (tłumaczenie moje).

Kurs, którego obawiał się Kennedy, objęła dzisiaj ekipa rządząca w USA! Wyjaśniałem to w moim poprzednim wpisie. Gorzej! W kursie tym nie przewiduje się nawet upokarzającego wycofania się przeciwnika! Przewiduje się jedynie jego całkowite zniszczenie!! Dla Rosji jest to więc sprawa życia i śmierci! Oznacza nie tylko utratę suwerenności państwowej, ale nawet zniszczenie kultury! Nie inaczej sprawa przedstawia się dla kręgów rządzących Ameryką. Przegrana jest dla nich początkiem końca dominacji nad światem! Odejściem do niebytu!! Nie chcę być panikarzem, ale coraz bardziej dręczy mnie myśl o nadchodzącym końcu historii…

A teraz coś z grubej rury (w dosłownym tego słowa znaczeniu). W nocy z 25 na 26 września wybuch uszkodził leżący na dnie Bałtyku rurociąg Nord Stream 2. Następnej nocy z 26 na 27 września kolejny wybuch uszkodził przebiegający równolegle rurociąg Nord Stream 1. Oczywiście zachodnie media natychmiast podniosły jazgot, że Ruscy wysadzili te rurociągi żeby w ten sposób szantażować Europę. Owszem, ograniczając dostawy mieliby możliwość szantażu, ale wysadzając rurociągi pozbawili by się tej możliwości. Nie wiem, czy ludzie głoszący takie brednie mają swoich odbiorców za kompletnych idiotów, czy może ci odbiorcy są już faktycznie tak ogłupieni, że wszystko „łykną” – byle było na Ruskich!?

Dla każdego o inteligencji nieco wyższej od szympansa, jasne jest, że jedynie USA miały interes w zniszczeniu tych rurociągów. Zresztą wcale tego nie ukrywały! 7 lutego 2022 roku, w czasie wizyty niemieckiego kanclerza Scholza w USA, prezydent Biden powiedział, że USA mają sposoby na niedopuszczenie do eksploatacji tych rurociągów i gdy będzie taka potrzeba, to skorzystają z nich. A tą potrzebą był coraz większy nacisk niemieckiego społeczeństwa na uruchomienie NS2. USA obawiały się, że rząd może się ugiąć, więc po prostu uszkodziły rurociągi. Czy możliwa jest ich naprawa? Prawdopodobnie tak, ale musiałaby się rozpocząć natychmiast, bo rury zabezpieczone są przed korozją jedynie od zewnątrz a woda morska, która dostała się do środka, szybko je zniszczy. Ale taka naprawa jest niemożliwa. Firmy, które mogłyby to zrobić, zostałyby objęte sankcjami, więc na pewno odmówią. Zresztą taka naprawa to wyrzucone w błoto pieniądze, bo USA znów uszkodziłyby te rurociągi. Można więc przyjąć, że rurociągi są nieodwracalnie zniszczone. Ale Rosja melduje, że Amerykanie spartaczyli robotę i Nord Stream 2 nadaje się do eksploatacji, więc pewnie za jakiś czas znów coś dupnie na dnie Bałtyku… Swoją drogą jak długo funkcjonować jeszcze będzie Turkish Stream?

Jaki interes mają USA? Po pierwsze, mogą teraz spokojnie sprzedawać swój wielokrotnie droższy od rosyjskiego, skroplony gaz. Po drugie, musimy sobie uświadomić, że USA przejęły od Wielkiej Brytanii jej geopolitykę, na czele z teorią Mackindera, zakładającą konieczność niedopuszczenia do współpracy Niemiec i Rosji. Ta współpraca, oparta na rosyjskich surowcach i nośnikach energii oraz niemieckiej technologii, została praktycznie uniemożliwiona. Po trzecie spora część niemieckiego przemysłu skazana jest na zagładę z powodu zbyt wysokich cen nośników energii. Wyłączona więc zostaje konkurencja. Ale są też inne powody. Amerykanie nie ukrywają, że ich głównym przeciwnikiem są Chiny. Jedynie one mogą zagrozić amerykańskiej hegemonii gospodarczej i militarnej. Ale na czym opiera się ta hegemonia? Popatrzmy na podstawowe dane gospodarcze USA, Niemiec i Chin. Zwróćmy uwagę głównie na skład PKB każdego z tych krajów. Udział przemysłu to dla Chin 40,5%, dla Niemiec 30,7%, dla USA to jedynie 19,1%. USA są de facto gospodarczym karłem! Głównym składnikiem ich PKB są operacje giełdowe! Do walki z potęgą gospodarczą Chin kompletnie się nie nadają! USA muszą się na gwałt zindustrializować. Na mozolne budowanie własnego przemysłu nie ma czasu, trzeba więc ściągnąć do kraju obcy przemysł. Nic prostszego, jak zaproponować niemieckim firmom przeprowadzkę do USA. Zresztą większość z tych firm jest tylko formalnie niemiecka! Większość udziałów ma już dziś obcy kapitał – głównie właśnie amerykański. Podobnie będzie z przemysłem innych krajów europejskich. Sztucznie wywołany (przez USA!!) wzrost cen surowców energetycznych, zmusi je do przeprowadzki do kraju taniej energii – czyli USA! Przeprowadzą się także wykwalifikowani pracownicy.

Akurat niedawno sporo szumu w Internecie spowodował „wyciek” rzekomego tajnego raportu sławetnego amerykańskiego think-tanku RAND. Nie wiadomo czy raport jest prawdziwy. RAND twierdzi, że to fałszywka. Rzekomy raport pochodzić ma z 25.01.2022 – czyli jeszcze z przed rosyjskiej interwencji na Ukrainie. Przewiduje, że Rosja będzie zmuszona do interwencji na Ukrainie, co pozwoli obłożyć ją sankcjami. Przewiduje także, że sankcje te będą boleśniejsze dla Europy niż dla Rosji. Ich celem jest wywołanie w Europie kontrolowanego kryzysu. Raport wyraźnie stwierdza, że celem zmuszenia Rosji do interwencji na Ukrainie jest osłabienie Europy a głównie Niemiec. Długofalowym celem jest „Weakening Germany, strengthening the U.S.” – osłabienie Niemiec, wzmocnienie USA. Opisywane metody są identyczne z moim opisem powyżej. Są także powody wewnątrzamerykańskie – zapobieżenie rozruchom i wojnie domowej. Innym celem jest zachowanie władzy przez demokratów po listopadowych wyborach i uniemożliwienie procedury impeachmentu prezydenta Bidena.

Szalenie interesujące są zdania:

The major obstacle to it is growing independence of Germany. Although it still is a country with limited sovereignty, for decades it has been consistently moving toward lifting these limitations and becoming a fully independent state. This movement is slow and cautious, but steady. –

Główną przeszkodą na drodze do niej jest rosnąca niepodległość Niemiec. Choć nadal jest to kraj o ograniczonej suwerenności, od dziesięcioleci konsekwentnie zmierza w kierunku zniesienia tych ograniczeń i stania się w pełni niepodległym państwem. Ruch ten jest powolny i ostrożny, ale stały (tłumaczenie moje).

Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że formalnie nadal trwa jeszcze druga wojna światowa! Skapitulowała armia niemiecka, ale nie niemieckie państwo. Nie zawarto do tej pory umów pokojowych z Niemcami (podobnie jest z Japonią). Chociaż żadne dokumenty nie stwierdzają tego dosłownie, to de facto i de jure Niemcy są nadal państwem okupowanym. Wbrew pozorom nasze granice wcale nie są takie pewne! To szalenie ważny i ciekawy temat, więc postaram się nie zapomnieć o tym i znaleźć chwilę czasu na dokładniejsze wyjaśnienia.

Nawet, jeżeli ten raport jest fejkiem (podejrzewam, że jest), to wart jest przeczytania, gdyż napisany został wysoce profesjonalnie przez kogoś o dużej wiedzy i dysponującego analitycznym umysłem. Analitycy z RAND nie napisaliby tego lepiej! Jego treść opisuje dokładnie to, co się obecnie w Europie i w USA dzieje. Szczególnym smaczkiem jest trafna analiza niemieckiej Partii Zielonych i AnalLeny Baerbock, będącej „wychowanką” Klausa Schwaba.

Oczywiście szalenie ważnym pytaniem jest: co to wszystko oznacza dla naszego kraju? Bardzo ceniony przeze mnie Thierry Meyssan widzi dla naszego kraju świetlaną przyszłość. Przewiduje nawet dla Polski i innych krajów Europy Wschodniej wiodącą rolę w Europie. Czy jest to możliwe? Jak najbardziej!! To mogłaby to być dobra okazja do wyzwolenia się z obecnej, kolonialnej wręcz zależności od Niemiec. Warunkiem jest jednak mądry rząd i sprawny aparat państwowy każdego szczebla. Ani jednego ani drugiego na horyzoncie nie widać. A gdyby się jakimś cudem jakiś mądry rząd pojawił, to przy stanie umysłowym naszego społeczeństwa nie miałby szans na zwycięstwo w wyborach i objęcie władzy. Dlatego wyjdzie jak zwykle…

P.S.

Wygląda na to, że z mostem krymskim Ukraińcy przegięli pałę i nieźle Ruskich wkur…! Zobaczymy co będzie dalej!!

Zaspokajanie ciekawości

Natknąłem się parę dni temu na tekst, który dosłownie pochłonąłem w mgnieniu oka. Po prostu wyjaśnił mi wiele rzeczy, nad którymi zastanawiam się już od wielu lat, a konkretnie od czasu wyboru Trumpa na prezydenta USA. Cały czas zastanawiała mnie wrogość wobec Trumpa wszystkich amerykańskich mediów i sporej części tamtejszej opinii publicznej. Spotkałem się z wieloma tekstami wyjaśniającymi ten fenomen, ale żadne wyjaśnienie nie przekonywało mnie w pełni – były zbyt skoncentrowane na osobie Trumpa i jego posunięciach. Podskórnie czułem, że chodzi tu o coś innego, ale nie wiedziałem o co.

Właściwie chodzi tutaj o dwa teksty. Pierwotny napisany został przez Aleksandra Dugina i ukazał się (w angielskim tłumaczeniu) na portalu Katehon. Na ten artykuł skierowało mnie jego omówienie i komentarz, który napisał Kevin MacDonald.

Może na początek parę słów o Duginie. To nie byle kto. To człowiek, który „szepcze do ucha Putina” – jest jednym z jego najbardziej wpływowych doradców. Poza tym jest autorem książki „Podstawy geopolityki”, która jest lekturą obowiązkową na wszystkich rosyjskich uniwersytetach i uczelniach wojskowych. Kevin MacDonald jest emerytowanym profesorem psychologii Kalifornijskiego Uniwersytetu Stanowego i autorem wielu książek. W Polsce ukazało się tłumaczenie jego książki „Fenomen żydowski? – ze studiów nad etniczną aktywnością”.

To, że amerykańskie społeczeństwo jest podzielone, nie jest żadną tajemnicą. Wybór Trumpa jedynie unaocznił ten fakt. Ale co jest przyczyną tego podziału? Tego, że niektórzy mówią nawet o możliwości wybuchu wojny domowej? Dugin także pisze:

The fact is that there is not just one American state, but two countries and two nations with this name and this is becoming more and more evident. It is not even a question of Republicans and Democrats, whose conflict is becoming increasingly bitter. It is the fact that there is a deeper division in American society.”

Faktem jest, że nie ma tylko jednego państwa amerykańskiego, ale są dwa kraje i dwa narody o tej nazwie i staje się to coraz bardziej widoczne. Nie jest to nawet kwestia podziału na Republikanów i Demokratów, których konflikt staje się coraz bardziej zacięty. To fakt, że w społeczeństwie amerykańskim istnieje głębszy podział.

Przeczytałem wiele analiz na ten temat, ale wszystkie były jedynie biciem piany. Żadna mnie nie przekonała. Dugin wyjaśnia wszystko w paru zdaniach, McDonald jedynie dodaje parę uzupełnień. Początkowo myślałem, że to wyjaśnienie jedynie zaspokaja moją ciekawość, ale szybko zrozumiałem wagę tego tekstu i jego znaczenie. Ten podział ma znaczenie egzystencjalne i musimy zrozumieć, że od tego, która ze stron będzie górą, zależeć będzie nie tylko wygląd Ameryki, ale także istnienie naszego kraju i istnienie całej ludzkości.

Dugin krótko i treściwie wyjaśnia sposób myślenia „rdzennej” połowy Amerykanów:

Half of the US population is an advocate of pragmatism. This means that for them there is only one yardstick: it works or it doesn’t work, it works/it doesn’t work. That is all. And no dogma either about the subject or the object. Everyone can see himself as whatever he wants, including Elvis Presley or Father Christmas, and if it works, no one dares to object. It is the same with the outside world: there are no inviolable laws, do what you want with the outside world, but if it responds harshly, that is your problem. There are no entities, only interactions. This is the basis of Native American identity, it is the way Americans themselves have traditionally understood liberalism: as freedom to think what you want, to believe what you want, and to behave as you want. Of course, if it comes to conflict, the freedom of one is limited by the freedom of the other, but without trying you cannot know where the fine line is. Try it, maybe it will work.”

Połowa mieszkańców USA jest zwolennikami pragmatyzmu. Oznacza to, że istnieje dla nich tylko jeden miernik: coś działa lub nie działa, działa/nie działa. To wszystko. I nie potrzebują żadnych dogmatów ani co do podmiotu, ani co do przedmiotu. Każdy może postrzegać siebie takim, jakim chce być, łącznie z Elvisem Presleyem czy Ojcem Świętym, i jeśli to działa, nikt nie śmie się sprzeciwiać. Tak samo jest ze światem zewnętrznym: nie ma żadnych nienaruszalnych praw, rób ze światem zewnętrznym co chcesz, ale jeśli reaguje ostro, to już twój problem. Nie ma jednostek, są tylko interakcje. To jest podstawa tożsamości rdzennych Amerykanów, to jest sposób, w jaki sami Amerykanie tradycyjnie rozumieli liberalizm: jako wolność do myślenia co chcesz, do wierzenia w co chcesz, i do zachowywania się tak jak chcesz. Oczywiście, jeśli dochodzi do konfliktu, to wolność jednego jest ograniczona przez wolność drugiego; ale bez prób nie można wiedzieć, gdzie jest ta cienka linia. Spróbujcie, może się uda (tłumaczenie moje).

Wyjaśnia Także, że ci „rdzenni” Amerykanie odsunięci zostali na boczny tor przez nową elitę:

But in the American elite, which is made up of people from a wide variety of backgrounds, at some point a critically large number of non-Americans have accumulated. They are predominantly Europeans, often from Russia. Many are ethnically Jewish but imbued with European or Russian-Soviet principles and cultural codes. They brought a different culture and philosophy to the United States. They did not understand or accept American pragmatism at all, seeing it only as a backdrop for their own advancement. That is, they took advantage of American opportunities, but did not intend to adopt a libertarian logic unrelated to any hint of totalitarianism. In reality, it was these alien elites who hijacked the old American democracy. It was they who took the helm of globalist structures and gradually seized power in the United States.

These elites, often left-liberal, sometimes openly Trotskyist, have brought with them a position that is deeply alien to the American spirit: the belief in linear progress. Progress and pragmatism are incompatible. If progress works, fine. If not, it must be abandoned. Here is the law of pragmatism: it works/doesn’t work. If you want to move forward, move forward, if you want the opposite, no problem, that’s freedom the American way.

However, the emigrants from the Old World brought with them very different attitudes. For them, progress was a dogma. All history was seen as continuous improvement, as a continuous process of emancipation, improvement, development and accumulation of knowledge. Progress was a philosophy and a religion. In the name of progress, which included a continuous increase in individual freedoms, technical development and the abolition of traditions and taboos, everything was possible and necessary, and it no longer mattered whether it worked or not. What mattered was progress.

This, however, represented a completely new interpretation of liberalism for the American tradition. The old liberalism argued: no one can ever impose anything on me. The new liberalism responded: a culture of abolition, shaming, total elimination of old habits, sex change, freedom to dispose of the human foetus (pro-choice), equal rights for women and races is not just a possibility, it is a necessity. The old liberalism said: be what you want, as long as it works. The new one replied: you have no right not to be a liberal. If you are not a progressive, you are a Nazi and must be destroyed. Everything must be sacrificed in the name of freedom, LGBT+, transgender and artificial intelligence.

[…]

New America, on the other hand, insists that freedom requires violence against those who do not understand it well enough. Which means that freedom must have a normative interpretation and it is up to the neo-liberals themselves to determine how and to whom they use it and how they interpret it. The old liberalism is libertarian. The new is blatantly totalitarian.”

Ale w amerykańskiej elicie, którą tworzą ludzie z bardzo różnych środowisk, w pewnym momencie zgromadziła się masa krytyczna nie-Amerykanów. Są to w przeważającej mierze Europejczycy, często z Rosji. Wielu z nich jest Żydami, ale przesiąkniętymi europejskimi lub rosyjsko-sowieckimi zasadami i kodami kulturowymi. Przynieśli do Stanów Zjednoczonych inną kulturę i filozofię. W ogóle nie rozumieli i nie akceptowali amerykańskiego pragmatyzmu, widząc w nim jedynie tło i możliwość dla własnego awansu. To znaczy, korzystali z amerykańskich możliwości, ale nie zamierzali przyjąć libertariańskiej logiki niezwiązanej z żadną nutą totalitaryzmu. W rzeczywistości to właśnie te obce elity zawładnęły starą amerykańską demokracją. To one przejęły stery globalistycznych struktur i stopniowo przejmowały władzę w Stanach Zjednoczonych.

Elity te, często lewicowo-liberalne, czasem otwarcie trockistowskie, przyniosły ze sobą stanowisko głęboko obce amerykańskiemu duchowi: wiarę w linearny postęp. Postęp i pragmatyzm są nie do pogodzenia. Jeśli postęp działa, to dobrze. Jeśli nie, należy go porzucić. Oto prawo pragmatyzmu: działa/nie działa. Jeśli chcesz iść do przodu, idź do przodu, jeśli chcesz do tyłu, nie ma problemu, to jest wolność po amerykańsku.

Jednak emigranci ze Starego Świata przywieźli ze sobą zupełnie inne postawy. Dla nich postęp był dogmatem. Cała historia była przez nich postrzegana jako ciągłe doskonalenie, jako ciągły proces emancypacji, doskonalenia, rozwoju i gromadzenia wiedzy. Postęp był filozofią i religią. W imię postępu, na który składał się ciągły wzrost wolności jednostki, rozwój techniczny oraz zniesienie tradycji i tabu, wszystko było możliwe i konieczne, i nie miało już znaczenia, czy się udało, czy nie. Liczył się tylko postęp.

Stanowiło to jednak dla tradycji amerykańskiej zupełnie nową interpretację liberalizmu. Stary liberalizm twierdził: nikt nigdy nie może mi niczego narzucić. Nowy liberalizm odpowiadał: kultura abolicji, zawstydzania, całkowitej eliminacji starych nawyków, zmiany płci, swobody dysponowania ludzkim płodem (pro-choice), równych praw dla kobiet i ras to nie tylko możliwość, to konieczność. Stary liberalizm mówił: bądź czym chcesz, byleby to działało. Nowy odpowiedział: nie masz prawa nie być liberałem. Jeśli nie jesteś postępowcem, jesteś nazistą i musisz zostać zniszczony. Wszystko musi zostać poświęcone w imię wolności, LGBT+, transgender i sztucznej inteligencji.

Z kolei Nowa Ameryka upiera się, że wolność wymaga przemocy wobec tych, którzy nie rozumieją jej wystarczająco dobrze. Co oznacza, że wolność musi mieć normatywną interpretację i to od samych neoliberałów zależy, jak i wobec kogo jej używają oraz jak ją interpretują. Stary liberalizm jest libertariański. Nowy jest jawnie totalitarny (tłumaczenie moje).

Dlaczego uważam, że ten konflikt w społeczeństwie amerykańskim ma egzystencjalne znaczenie dla całego świata? Bo tradycyjne myślenie „rdzennych” Amerykanów widoczne było w czasie konfliktu kubańskiego. Amerykanie rozmieścili w Turcji wycelowane w ZSRR rakiety z głowicami jądrowymi (próbuj, może się uda). Reakcją ZSRR było umieszczenie na Kubie takich samych sowieckich rakiet wycelowanych w USA. Amerykanie stwierdzili: oj, to nie działa, to zbyt niebezpieczne! Wycofali swoje rakiety z Turcji, a Rosjanie swoje z Kuby.

McDonald także widzi, że taka sytuacja nie powtórzy się dzisiaj. Strona amerykańska w ogóle nie jest skłonna do ustępstw. Dla niej jest to sytuacja „być, albo nie być”, „my, albo oni”. „MY I ONI” w ogóle nie mieści się w ich rozumieniu świata. Dlatego pisze:

Dugin’s comments on the alien American elite and his strong support for the Ukrainian war make clear the dominant Russian perspective on this conflict. They see it correctly as a conflict between Russian sovereignty and neoliberal globalist elites based in the West that are aiming for a unipolar world with themselves dominating a subservient, relatively powerless Russia. It is the world dreamed of during the 1990s during the Yeltsin administration and abruptly snuffed out by the rise of Putin. Neoconservatives have targeted Russia ever since.

Make no mistake. It is critical for Russia to win this war. But it’s quite clear that the neoconservatives (Blinken, Nuland, Sherman) dominating the Biden administration’s foreign policy also see this as a critically important struggle, and they have continued to increase the U.S. commitment—willing to fight to the last Ukrainian. And, I suspect that ultimately they will be willing to use U.S. troops in the conflict to prevent a Russian victory.”

Komentarze Dugina na temat obcych amerykańskich elit i jego zdecydowane poparcie dla wojny ukraińskiej jasno ukazują dominującą rosyjską perspektywę na ten konflikt. Widzą oni go prawidłowo – jako konflikt między rosyjską suwerennością a neoliberalnymi globalistycznymi elitami z siedzibą na Zachodzie, które dążą do jednobiegunowego świata z własną dominacją nad podporządkowaną, stosunkowo bezsilną Rosją. Jest to świat, o którym marzono w latach 90. za czasów administracji Jelcyna, a który zawalił się po dojściu do władzy Putina. Od tego czasu neokonserwatyści obierają sobie Rosję za cel.

Nie popełnijcie błędu. Wygranie tej wojny jest dla Rosji sprawą kluczową. Ale jest całkiem jasne, że neokonserwatyści (Blinken, Nuland, Sherman) dominujący w polityce zagranicznej administracji Bidena również postrzegają tę walkę jako krytycznie ważną i nadal zwiększają zaangażowanie USA – chcąc walczyć do ostatniego Ukraińca. I podejrzewam, że ostatecznie będą skłonni użyć wojsk amerykańskich w konflikcie, aby zapobiec zwycięstwu Rosji (tłumaczenie moje).

Podobnie widzi to także (jak zwykle dobrze poinformowany) Thierry Meyssan [1], [2]. Tyle, że on skupia się na (bodajże czy nie najbardziej wpływowej) grupie „Straussianów” (the Straussians) i w dodatku ogranicza ją jedynie do Żydów. Wprawdzie sam Leo Strauss jest osobą znaną, to o jego uczniach niewiele się mówi. Jego nauki nie mają wiele wspólnego z demokracją. Ale według Meyssana, Strauss miał zgromadzić wokół siebie także grupę żydowskich uczniów, której (jedynie ustnie!) przekazał, że dla Żydów jedyną metodą uniknięcia powtórnego holokaustu, jest stworzenie własnej dyktatury. Trudno powiedzieć, ile w tym prawdy, ale faktem jest, że wąska grupa uczniów Straussa i ich następców, cały czas wywiera silne i agresywne piętno na amerykańskiej polityce.

Wygląda na to, że planowane jest zaostrzenie konfliktu na Ukrainie i nawet z użyciem taktycznej broni jądrowej włącznie (po rosyjsku i po angielsku). W czasie ostatniego szczytu NATO w Hiszpanii pod koniec czerwca miało się odbyć zamknięte posiedzenie ministrów obrony państw członkowskich z udziałem przedstawicieli CIA i MI6. Amerykański minister obrony Lloyd Austin miał poinformować zebranych, że w najbliższym czasie planowanych jest szereg prowokacji, które mają zmusić Rosję do działań wojennych wobec krajów europejskich (ale bez udziału NATO!).

Стартовавший саммит НАТО во главе с США преследует две главные цели. Первая и ключевая цель – уведомить все страны Европы о грядущем военном столкновении с Россией в среднесрочрной пектевении Об этом на закрытом брифинге вчера заявил министр обороны США. На брифинге присутствовали министры обороны стран НАТО и ЕС, их прямые полномочные представители, ряд руководителей разведсообщества США и глава МИ 6. Вторая цель состоит в том, чтобы согласовать бюджет и подготовить территорию Европы к ограниченному ядерному конфликту или недельному обмену ударами тактическим ядерным оружием. Конфликт с вовлечением стратегических ядерных арсеналов не рассматривается, поскольку НАТО исходит из военной доктрины России и текущей слабости военно-политического руководства, не способного далее радикализировать конфликт с ЕС и НАТО.”

Rozpoczynający się szczyt NATO pod przewodnictwem USA ma dwa główne cele. Pierwszym i kluczowym celem jest powiadomienie wszystkich krajów europejskich o zbliżającym się w niedługim terminie starciu militarnym z Rosją – powiedział wczoraj na zamkniętym briefingu sekretarz obrony USA. W odprawie wzięli udział ministrowie obrony państw NATO i UE, ich bezpośredni pełnomocnicy, kilku szefów wywiadu USA oraz szef MI6. Drugim celem jest uzgodnienie budżetu i przygotowanie terytorium Europy do ograniczonego konfliktu nuklearnego lub tygodniowej wymiany uderzeń z użyciem taktycznej broni jądrowej. Konflikt z udziałem strategicznych arsenałów jądrowych nie jest brany pod uwagę, ponieważ NATO polega na doktrynie militarnej Rosji i obecnej słabości jej polityczno-wojskowego przywództwa, które nie może dalej radykalizować konfliktu z UE i NATO (tłumaczenie moje).

Przyznam się szczerze, że nigdzie nie znalazłem potwierdzenia, że takie spotkanie w ogóle się odbyło, a tym bardziej jaka była jego treść. Może więc parę słów o źródle. Niezygar jest według rosyjskiej Wikipedii najbardziej tajemniczym rosyjskojęzycznym kanałem na Telegramie. Nie wiadomo do kogo należy i jakie są jego źródła informacji. Już sam fakt, że przez wiele lat nie udało się tego ustalić, świadczy o tym, że nie stoją za tym amatorzy lub popaprańcy w rodzaju Nawal(o)nego. Kanał podaje informacje głównie o rosyjskich kulisach władzy, ale nie tylko. Wiele informacji pojawia się tylko tam albo najpierw tam. Ale nie znaczy to, że są to fake news! Podawane tam informacje omawiane są nawet na posiedzeniach rosyjskiego rządu. Nie wierzę, żeby rosyjski wywiad nie miał informacji na temat takich posiedzeń NATO, więc prawdopodobnie od niego pochodzi ta informacja!

W informacji jest także szalenie ciekawy „wątek polski”. Rozważano różne scenariusze drażnienia rosyjskiego niedźwiedzia w tym także:

Второй возможный сценарий, который ЦРУ передали всем руководителям стран НАТО, это провокация с территории Польши, но польское правительство его категорически отвергло, после чего в отставку ушёл пан Качиньский. Остальные сценарии конфликта с Российской Федерацией носят хаотичный характер и способны привести к ядерной и неядерной эскалации в перспективе 3-8 месяцев, после чего напряжённость пойдёт на спад, как считают аналитики НАТО и ЦРУ.”

Drugi możliwy scenariusz, który CIA przekazała wszystkim przywódcom NATO, to prowokacja z terytorium Polski, ale rząd polski kategorycznie go odrzucił, po czym pan Kaczyński podał się do dymisji. Pozostałe scenariusze konfliktu z Federacją Rosyjską są chaotyczne i mogą doprowadzić do eskalacji nuklearnej i nie-nuklearnej w perspektywie 3-8 miesięcy, po czym napięcia ustąpią – uważają analitycy NATO i CIA (tłumaczenie moje).

Wynika z tego, że istnieje związek pomiędzy tym wydarzeniem, a rezygnacją Kaczora z pełnionych funkcji. Nie wiadomo jednak czy skłoniła go do tej decyzji propozycja CIA, czy odmowa polskiej delegacji wzięcia udziału w tej awanturze. Znając jego – graniczącą z wścieklizną – rusofobię, stawiałbym na to drugie…

Ale jeśli Polska nie chce pchać się w ukraińską awanturę to w kolejce stoją inne kraje! Jakiś czas temu stawiałem na Naddniestrze. Wszystko wskazuje na to, że to będzie następne ognisko zapalne w Europie. Wychowana w USA i chodząca na pasku Sorosa prezydentka Mołdawii planuje połączenie Mołdawii z Rumunią. Oczywiście zbuntowane Naddniestrze także ma się przyłączyć! Zawarte przed 30 laty porozumienie pokojowe zostało bowiem rzekomo wymuszone przez Rosję. W Naddniestrzu znajduje się rosyjski garnizon nadzorujący to porozumienie. Dostęp do Naddniestrza jest jedynie przez terytorium Mołdawii albo Ukrainy, Mołdawia zamknęła swoją granicę i zablokowała w ten sposób rotację rosyjskich żołnierzy tego garnizonu. Dodać do tego jeszcze należy, że w Naddniestrzu znajduje się – pochodzący jeszcze z czasów ZSRR – bodajże największy na świecie magazyn amunicji. Amunicji, która teraz bardzo przydałaby się Rosji.

Jeśli te informacje są prawdziwe, to konflikt zaczyna iść w bardzo niebezpiecznym kierunku. USA wydają się stawiać wszystko na ostrzu noża. Ale także Rosja wyzbywa się złudzeń co do pokojowej możliwości zakończenia tego konfliktu. Na spotkaniu z szefami frakcji parlamentarnych Putin powiedział:

Сегодня мы слышим, что нас хотят победить на поле боя. Ну что здесь скажешь? Пусть попробуют. Мы уже много слышали, что Запад хочет воевать с нами «до последнего украинца». Это трагедия для украинского народа, но, похоже, всё к этому и идёт. Но все должны знать, что мы-то по большому счёту всерьёз пока ещё ничего и не начинали.При этом мы не отказываемся и от мирных переговоров, но те, кто отказывается, должны знать, что чем дальше, тем сложнее им будет с нами договариваться.”

Dziś słyszymy, że chcą nas pokonać na polu walki. Co mogę powiedzieć? Niech spróbują. Słyszeliśmy już wiele razy, że Zachód chce z nami walczyć „do ostatniego Ukraińca”. Jest to tragedia dla narodu ukraińskiego, ale wydaje się, że w tym kierunku to zmierza. Ale każdy powinien wiedzieć, że tak naprawdę jeszcze niczego nie zaczęliśmy. Przy tym wszystkim nie uchylamy się od rozmów pokojowych, ale ci, którzy się od nich uchylają, powinni wiedzieć, że im dłużej to robią, tym trudniej będzie im z nami negocjować (tłumaczenie moje).

Ciekawe, że Rosja zaczyna także inaczej traktować Izrael. Do tej pory obchodziła się z tym krajem jak z jajkiem, ale teraz dokonała zupełnie niesłychanego kroku i zakazała działalności w Rosji izraelskiej agencji zajmującej się „namawianiem” Żydów do emigracji do Izraela. Jej działalność była niezgodna z rosyjskim prawem. Hmm, do tej pory jakoś nikomu to nie przeszkadzało…

PS

Aby rozjaśnić trochę czarne barwy, w których widzę przyszłość, proponuję zobaczyć fotki amerykańskich transgender-wojskowych w stopniu admirała włącznie! To żaden fejk!!! Ci ludzie są faktycznie na wysokich stanowiskach w NATO i amerykańskiej administracji!!! Fajnych mamy sojuszników!

Dołączyć tu należy także szefa sławetnego brytyjskiego MI6 (tego od Jamesa Bonda), który na „ćwierkaczu” napisał:

With the tragedy and destruction unfolding so distressingly in Ukraine, we should remember the values and hard won freedoms that distinguish us from Putin, none more than LGBT+ rights.”

W obliczu tragedii i zniszczeń rozgrywających się w tak niepokojący sposób na Ukrainie, powinniśmy pamiętać o wartościach i z trudem wywalczonych wolnościach, które odróżniają nas od Putina, a żadna z nich nie jest ważniejsza od praw osób LGBT+.

Kiedyś żołnierze ginęli za władcę, za ojczyznę, za tanią ropę… dzisiaj mają ginąć za seksualne dewiacje!

Tak trzymać!

Prezes NBP Cezary Glapiński powiedział niedawno, że „jest ogromna presja ze strony jednego z naszych sąsiadów, aby wepchnąć Polskę do strefy Euro”. Dodał też, że dopóki on jest szefem NBP, to niezależnie od tego, jaki będzie rząd, Polska Euro nie przyjmie. Jestem zdania, że szefów banków centralnych należy traktować podejrzliwie, jako potencjalnych obcych agentów. Ale o słowach Glapińskiego mogę powiedzieć tylko jedno: Brawo!!! Tak trzymać!!! Mam nadzieję, że nie zmieni zdania i pozostanie na swoim stanowisku. Wstąpienie do strefy Euro byłoby rezygnacją z ostatnich nędznych resztek naszej suwerenności – z suwerenności monetarnej. Glapiński ma także całkowitą rację mówiąc, że nie ma obecnie żadnych racjonalnych argumentów ani natury ekonomicznej ani politycznej, które przemawiałyby za takim krokiem. Glapiński mówił o presji jednego z naszych sąsiadów, więc pewnie miał na myśli Rosję lub Białoruś, które źle nam życzą. Za pozostałymi granicami mamy przecież samych przyjaciół (ha, ha!). Ale w wywiadzie dla Bloomberga mówił o Niemczech …

O kulisach wprowadzenia Euro pisałem już daaawno temu [1], [2], [3], [4] wyjaśniałem także „błędy konstrukcyjne” tej waluty i to, jak Niemcy bezwzględnie wykorzystują je do niszczenia gospodarek innych krajów . Jedynie posiadanie własnej waluty daje nam jakiekolwiek szanse na obronę. Fakt, posiadanie własnej waluty jest kosztowne i ryzykowne, wiele argumentów zwolenników wprowadzenia Euro jest prawdziwych, ale obecna, wadliwa, konstrukcja Euro, połączona z niepełną europejską integracją gospodarczą i polityczną, daje do ręki silniejszym gospodarczo państwom (przede wszystkim Niemcom) szalenie niebezpieczną broń, co tylko niewielu rozumie i o czym w ogóle się nie mówi. Do przeciętnego zjadacza chleba przemawiają jedynie proste, chwytliwe argumenty jak np. niższe koszty obsługi długu (nie ma żadnej gwarancji, że będą one takie po wprowadzeniu Euro!), niższe koszty rozliczeń czy bycia w „ekskluzywnym” klubie – czyli argumenty natury prestiżowej; bardziej psychologiczne niż ekonomiczne. W chwili obecnej jest tylko jeden scenariusz, który byłby dla naszego kraju gorszy niż wstąpienie do strefy Euro – wojna USA i Rosji. Zamieniłaby ona nasz kraj w nuklearną pustynię. Przyjęcie Euro zamieniło by nas w gospodarczą pustynię. Pozbawiłoby nasz kraj jedynego atutu dla zagranicznych inwestycji: taniej siły roboczej. Na jakikolwiek rozwój „o własnych siłach” niezależnej, polskiej gospodarki nie mamy w ramach obecnej Unii Europejskiej żadnej szansy (obojętnie czy z Euro czy bez)!!, ale nic nie trwa wiecznie i czasy się zmieniają a w sprzyjających okolicznościach możliwe by to było jedynie z własną walutą. Chociaż jest to bolesne i odbija się na jakości życia, ale dzięki polityce niskiego wzrostu jednostkowych kosztów pracy, posiadaniu własnej waluty i możliwości manipulowania je kursem, udaje nam się do tej pory jakoś względnie dobrze funkcjonować. Częściowo jest to łagodzone przez niższe ceny (nielicznych) produktów i usług wytwarzanych wyłącznie w naszym kraju, a które po wprowadzeniu Euro osiągnęłyby „europejski” poziom. To wszystko jest solą w oku Niemiec! Wyjaśniają to bardzo dokładnie Heiner Flassbeck i Friederike Spiecker w swoim świetnym (ale dla niefachowca trudnym do zrozumienia) artykule, w którym wyjaśniają spadek konkurencyjności większości gospodarek wschodnioeuropejskich, w tym wszystkich, które wprowadziły Euro. Polska i częściowo Słowenia są tu wyjątkami (wykres 1 i 6). Ale bez osłonek i brutalnie piszą w zakończeniu:

Welche gewaltigen und gefährlichen strukturellen Veränderungen sich hinter der Fassade der volkswirtschaftlichen Gesamtrechnung abspielen, wird nicht zur Kenntnis genommen. Wandern eines Tages die westlichen Unternehmen ab, weil die Lohnangleichung weitgehend vollzogen ist und sie woanders billiger produzieren können, stehen diese Länder vollkommen blank da

Nie dostrzega się ogromnych i niebezpiecznych zmian strukturalnych, które zachodzą za fasadą narodowych rachunków makroekonomicznych. Gdy pewnego dnia koszty pracy się wyrównają i zachodnie firmy przeniosą się tam, gdzie mogą produkować taniej, kraje te zostaną z pustymi rękami (tłumaczenie moje). Jedynie posiadając własną walutę, mamy możliwość wpływania na ten proces i przy mądrej polityce na łagodzenie jego skutków (tłumaczenie moje).

Innym aktualnym tematem związanym z bankami centralnymi jest inflacja. Flaki mi się przewracają…

Tutaj muszę się przyznać, że nie jestem w stanie tyle zjeść, ile chciałbym wyrzygać, gdy słyszę i czytam wszystkie brednie na ten temat!

Tak, wiem, to nudne, ale zacznijmy od paru definicji. Najpierw co to są ceny? Ceny to efekt balansu pomiędzy ilością towarów i usług dostępnych na rynku a ilością pieniędzy w kieszeniach konsumentów, które przeznaczają oni na ich zakup. TRWAŁE zakłócenie równowagi tego balansu na korzyść ilości pieniędzy nazywamy inflacją. Powtarzam: TRWAŁE ZAKŁÓCENIE!! Chwilowe, wywołane np. nieurodzajem lub klęską żywiołową, jest jedynie wahnięciem, ale nie inflacją. Naturalnym efektem inflacji jest (także TRWAŁY!!!) wzrost cen. Ale czy reguła ta obowiązuje w dwie strony, czyli czy każdy wzrost cen jest inflacją? NIE!!! Najlepszym dowodem na to jest to, co obecnie dzieje się na świecie. Mamy SZTUCZNY, CELOWO WYWOŁANY ogromny wzrost cen głównych nośników energii, który pociągnął za sobą wzrost innych cen, ale nie mamy inflacji. Wręcz przeciwnie! Mamy pogłębiającą się deflację!!! Tłumaczyłem to niedawno. Nie wszystkie ceny są efektem wspomnianego wyżej balansu. Ceny nośników energii, surowców i żywności są efektem spekulacji giełdowych. Ale także one musiały się do tej pory liczyć z możliwościami konsumentów i nie mogły być windowane do dowolnego poziomu bez ryzyka wywołania recesji. Czemu zatem wywołano to celowo? Bo to element wojny USA z Chinami. Nie, nie pomyliłem się! Nie z Rosją! Z Chinami! Wojna na Ukrainie, sankcje wobec Rosji, ceny gazu i ropy są elementami tej wojny.

Wyjaśnijmy to sobie. Rosja jest wprawdzie w stanie zniszczyć USA, ale nie jest w stanie zastąpić je w roli światowego hegemona. Rosja nie jest dla USA zagrożeniem! Jest jedynie wymarzonym łupem. Nowym światowym hegemonem stać się mogą jedynie Chiny i to one są jedynym zagrożeniem dla USA. Rosja jest jedynie kluczową figurą na szachownicy. Jakie były dotychczasowe ruchy USA? Postawienie Rosji pod ścianą i zmuszenie jej do interwencji na Ukrainie było głównym posunięciem. Daje to USA wiele korzyści. Jest częścią planu zmuszenia Rosji do działania na wielu polach i w ten sposób do jej osłabienia – sławetne „Overextending and Unbalancing Russia”. Osłabiona w ten sposób i zajęta sobą Rosja, będzie równocześnie słabszym i mniej wartościowym partnerem dla Chin. Militarna interwencja Rosji dała pretekst do niespotykanej do tej pory prawdziwej orgii sankcji. Ale przede wszystkim zamknięcie i izolacja Rosji spowodowały zahamowanie najważniejszego planu Chin: stworzenie Nowego Jedwabnego Szlaku (NJS). Bez Rosji i Ukrainy nie może on istnieć!!! To, jak do tej pory, najbardziej zabolało Chiny! Ale NJS nie może istnieć także bez partnerów handlowych. Tutaj dochodzimy do cen energii, a głównie gazu. Praktycznie cała Europa była w dużej mierze zależna od rosyjskich dostaw. Gadanie o zależności wobec Rosji jest straszeniem. Ani w czasach ZSRR, ani potem, Rosja nigdy nie użyła swoich możliwości prawie-monopolisty do wywierania jakichkolwiek nacisków politycznych lub gospodarczych. Nawet przy ustalaniu cen za dostawy nie korzystała w pełni z posiadanych środków nacisku! Odcięcie (czytaj: zakaz zakupów) od rosyjskiego gazu, uzależnia nas głównie od dostaw z USA. Bardzo szybko przekonamy się z jakimi warunkami będzie to związane!! Pisałem ostatnio o „pomocy” USA dla Ukrainy i o tym kto będzie za to płacić. Popatrzmy na wykres cen gazu w Europie, Azji i w USA. Ta jasnozielona, prawie pozioma linia na dole, to ceny w USA. Od 2020 roku prawie się nie zmieniły. Te szybujące ku niebu „Himalaje” cenowe, to ceny w Azji, a ich najwyższe szczyty, to ceny w Europie. W ten właśnie sposób już płacimy za tę „pomoc”!! Wywindowanie do niebotycznych poziomów cen gazu na europejskich i azjatyskich giełdach, nie stanowiło dla USA najmniejszych problemów. Parę usłużnych funduszy inwestycyjnych i sprawa załatwiona. Ale to dopiero początek. Ceny ropy i gazu powodują szybszy przepływ pieniędzy z obiegu gospodarczego do obiegu finansowego, czyli deflację, gdyż coraz mniej pieniędzy pozostaje w naszych kieszeniach. Dodatkowo praktycznie wszystkie inne ceny towarów i usług są od nich zależne, więc ta deflacja jeszcze się pogłębi. Jako konsumenci będziemy mieć mniej pieniędzy do zakupu chińskich towarów. Kolejne uderzenie w Chiny… Wysokie ceny nośników energii niszczą gospodarki krajów europejskich, głównie Niemiec. To też jest celem USA. Niedopuszczenie do współpracy Niemiec i Rosji jest od czasów Mackindera głównym celem Anglosasów. Europa jest też głównym partnerem gospodarczym Chin… Dochodzi do tego jeszcze wojna monetarna. Amerykański Fed podwyższył oprocentowanie, chociaż nie ma to najmniejszego sensu. Rzekomo ma to być wojna z inflacją. Tę metodę stosowano w zamierzchłych czasach, kiedy banki pożyczały pieniądze w bankach centralnych dla udzielania kredytów. 99,99999…% ekonomistów nie ma zielonego pojęcia o tym, jak funkcjonuje nasz system monetarny i jeszcze do nich nie dotarło, że czasy się zmieniły. Ta decyzja osłabi Euro (jego kurs już zrównał się z kursem dolara). EBC także zmuszony został do podwyżki oprocentowania (kolejny powód dla naszego kraju, żeby trzymać się z dala od Euro!!). To prosta droga do recesji w Europie. To także osłabi wymianę handlową z Chinami.

I to by właściwie było na tyle… Ale skoro i tak flaki ciągle jeszcze mi się przewracają, więc może wyjaśnię wątpliwości tych, którzy słyszeli, że to banki centralne, które „z niczego wydrukowały masę pieniędzy”, wywołały tę inflację. Dostał ktoś z was chociaż trochę tych pieniędzy i rzucił się na zakupy aby napędzić inflację? Znacie kogoś takiego? Słyszeliście o kimś takim? Nie? Oczywiście, bo ani jeden cent z tych setek miliardów dolarów i Euro nie został wydany na zakup czegokolwiek. Wyjaśniałem już co to znaczy „drukować pieniądze”. Wyjaśniałem także, że transakcje międzybankowe odbywają się przy pomocy pieniędzy banku centralnego. Te wszystkie pieniądze „wydrukowane” przez banki centralne trafiły do obrotu międzybankowego. Dlaczego? Dlatego, bo bankom komercyjnym w pewnym momencie zaczęło brakować tych pieniędzy. To nastąpiło w 2008 roku. Musimy wiedzieć, że baki komercyjne obsługują nie tylko ruch na naszych kontach. Obsługują także transakcje na rynkach finansowych. To są ogromne sumy, które w odróżnieniu od „zwykłych” przelewów płyną często w jednym kierunku i dlatego nie bilansują się. Banki przestały sobie ufać i pożyczać nawzajem pieniądze. Banki centralne zmuszone zostały do uzupełnienia tego braku. Zrobiły to w formie Quantitative Easing – poluzowania ilościowego. Już ponad siedem lat temu wyjaśniałem to i już wtedy straszono nas inflacją. Ta operacja nie spowodowała jej ani wtedy, ani teraz.

Są jeszcze inni „eksperci”, którzy widzą nadciągającą spiralę inflacyjną. Co to takiego? Płace są także kosztami. Podwyżka płac, to równocześnie podwyżka kosztów. Aby ją skompensować, trzeba podwyższyć ceny. Jest to normalny proces inflacyjny, gdyż trwale zakłócona została równowaga na korzyść pieniądza. Ale ten krok powoduje żądania podwyżki płac, która powoduje wzrost kosztów i konieczność podwyżki cen, która powoduje żądania podwyżki płac, która powoduje wzrost kosztów i konieczność podwyżki cen… Jeśli ktoś widzi gdzieś taki proces, to ma delirium.

Uff, ulżyłem sobie i już nie muszę puszczać pawia!!

Codzienna porcja obłędu

Właściwie w ogóle nie miałem ochoty na pisanie, ale wczoraj przypadkiem trafiłem na informację, która najpierw bardzo mnie zaskoczyła i zdziwiła, ale potem bardzo przeraziła i doprowadziła do wściekłości. Przeczytałem mianowicie, że ostatnie raty sławetnej pomocy lend-lease z czasu II wojny Wielka Brytania i Rosja spłaciły w roku 2006. Czyli 61 lat po wojnie!! To właśnie bardzo mnie zdziwiło i zaskoczyło. Potem przypomniałem sobie, że dopiero co, Joe „Demencja” Biden podpisał podobną ustawę o „pomocy” dla Ukrainy. Zadałem sobie wtedy pytanie kto będzie spłacać te 40 miliardów (plus drugie tyle odsetków) po unii polsko-ukraińskiej. Przeraziła mnie i doprowadziła do wściekłości odpowiedź na to pytanie.

Dmowski miał powiedzieć o piłsudczykach, że oni bardziej nienawidzą Rosję niż kochają Polskę. Ta jakże trafna uwaga jest niestety aktualna do dziś i dotyczy nie tylko naszego rządu, ale także sporej części społeczeństwa. Kto wie, czy nawet nie jego większości. Dlatego nikt nie zadaje u nas takich pytań i nikt nie jest zainteresowany dobrem kraju. Byle tylko „dowalić” Rosji i Putinowi!

Ta nienawiść staje się coraz bardziej niebezpieczna. Zatracamy nawet instynkt samozachowawczy! Niedawno prokuratura w Brzegu odmówiła wszczęcia postępowania wobec wzywania do „riezania Lachów”!!!

źródło: https://rusvesna.su/news/1654701738

Mam nikłą nadzieję, że jest to ruska fałszywka, albo może biurwa, która podpisała ten dokument była tak durna, że myślała, że po ukraińsku oznacza to struganie lasek dla inwalidów wojennych. Patrząc na poziom naszego szkolnictwa nie jest to wykluczone… Boję się myśleć jak potraktowane zostanie prawdziwe „riezanie”. Jako folklor? Jako podlegający ochronie prawnej element ukraińskiej kultury i tradycji narodowej? Wcale by mnie to nie zdziwiło.

Ale ten obłęd dotyczy nie tylko naszego kraju. Dotyczy prawie wszystkich krajów tzw. Zachodu. Tyle, że tam ta nienawiść jest spersonalizowana w osobie Putina. Trudno już znaleźć z kim i z czym go jeszcze nie porównano. Odsunięcie go od władzy stało się już prawie oficjalnym celem polityki USA i ich wasali. Trudno się temu dziwić. Putin zakończył rabunek rosyjskich bogactw, na który pozwolił Jelcyn. To wystarczający powód do nienawiści. Na domiar złego odbudował i zreformował rosyjską armię i przywrócił Rosjanom poczucie dumy narodowej. Wbrew kompletnym bredniom, które się o nim wypisuje nie jest żadnym tyranem albo dyktatorem. Po prostu armia, „służby” i społeczeństwo nie mają dla niego w chwili obecnej żadnej alternatywy. Dlatego jest cały czas przy władzy i ma autentyczne poparcie społeczne. Gdy taka alternatywa się pojawi, Putin odejdzie. Ale na miejscu Zachodu wcale bym się wtedy nie cieszył!! Cały czas zastanawia mnie kompletny brak analizy sytuacji społecznej i politycznej w Rosji. Dzisiaj, w dobie Internetu, jest to szalenie proste. Po prostu wystarczy śledzić media, komentarze czytelników i portale społecznościowe. W Rosji brak jest poprawności politycznej – tak powszechnej na Zachodzie. Cancel culture także nie jest tam znana. Czytając komentarze czytelników mamy więc zatem niezafałszowany obraz ich poglądów.

Ale wróćmy do „naszego” Putina… Także on jest w Rosji krytykowany. Oczywiście krytykowane są jego posunięcia gospodarcze i społeczne, ale w niewielkim stopniu. Głównym obiektem krytyki jest jego uległość wobec Zachodu. Zachód musi pozbyć się złudzeń, że w Rosji uda się zorganizować drugi „Majdan” i osadzić na miejscu Putina jakieś prozachodnie marionetki. Tacy ludzie zostaliby natychmiast rozerwani na strzępy!

Od rozpoczęcia rosyjskiej interwencji na Ukrainie antyzachodnie nastroje w Rosji jedynie się pogłębiły. Sankcje, zachodnia broń i najemnicy na Ukrainie zrobiły swoje. Najlepiej widać to było po awanturze, jaka wybuchła w Rosji po wypowiedziach niemieckiego kanclerza Scholza, który palnął, że w Donbasie nie było żadnego ludobójstwa. Jego druga wypowiedź, że rosyjska inwazja na Ukrainę zmazała niemiecką winę za napaść na ZSRR, wywołała istne trzęsienie ziemi. Wzywano nawet do zamiany Berlina w radioaktywną pustynię! Dopiero informacja, że Scholz niczego takiego nie powiedział, że to fejk, spowodowany rzekomo błędem tłumacza, trochę uspokoiły sytuację. Ale smród pozostał.

Powszechnie cytowany jest obecnie w Rosji bardzo znany tam politolog i komentator Jewgeni Satanowski, który w swoim wywiadzie z maja 2022 roku powiedział o Putinie:

Кроме Путина сейчас вообще ничто не сдерживает инстинкты большей части населения страны, в которой я живу, чтобы Германии не осталось. И чтобы, если нужно, все страны Европы, поставляющие сейчас оружие на Украину, превратились в ровное, слегка оплавленное место. Людям дали все возможности спокойно жить. После этого они гонят на Украину оружие, которое должно убивать наших ребят? Украина – это семейное дело, это не дело Европы.

Большая надежда сейчас на то, что у Европы и Америки вообще есть будущее, это, как ни странно, Путин, который самый прозападный из всех, кто у нас есть. Все, кто придут ему на смену, у них не будет тех ограничений, которые есть у него, тех обязательств, которые есть у него. И той симпатии к той же Германии. У абсолютного большинства тех, кто придет ему на смену, ничего кроме жесточайшего ощущения оскорбленности, вражды, доведенной до крайности, и понимания того, что с той стороны границы враг, не будет. Причем враг, которого не добили и которого обязательно надо добить

Poza Putinem nic nie jest w stanie powstrzymać instynktu większości mieszkańców kraju, w którym mieszkam, żeby nie było już Niemiec. I że – jeśli zajdzie taka potrzeba – wszystkie kraje Europy, które teraz dostarczają broń Ukrainie, zamienione zostały w płaskie, lekko roztopione miejsce. Ludziom dano wszelkie możliwości, by żyć w pokoju. A potem wysyłają na Ukrainę broń, która ma zabijać naszych ludzi? Ukraina to sprawa rodzinna, a nie europejska.

Wielką nadzieją na przyszłość dla Europy i Ameryki jest, o dziwo, Putin, który jest najbardziej prozachodnią osobą, jaką mamy. Każdy, kto go zastąpi, nie będzie miał takich ograniczeń, jakie ma on ani takich zobowiązań, jakie ma on. I to współczucie dla Niemiec. Przeważająca większość tych, którzy go zastąpią, będzie miała tylko najokrutniejsze poczucie upokorzenia, wrogości posuniętej do ostateczności i zrozumienia, że po drugiej stronie granicy jest wróg. Wróg, który nie został dobity, a którego trzeba dobić (tłumaczenie moje).

Komentarz jest tu zbyteczny…

Wielu sądzi, że zakończył się już inny obłęd pod tytułem „pandemia”. Niestety nie. Skutki tego obłędu będziemy odczuwać jeszcze długo. Niedawno Dr. Naomi Wolf ujawniła część efektów pracy naukowców badających dokumenty Pfizera, których ujawnienie wymusił amerykański sąd. Jedynym pasującym słowem, jakie dla nich znalazła jest „ludobójstwo”.

Ale proszę się nie obawiać! Następna pandemia – prawdopodobnie pod postacią małpiej ospy -jest już w dołkach startowych. Kupieni „naukowcy” przy pomocy polityków i usłużnych mediów natychmiast będą nas straszyć tą chorobą i oczywiście wzywać do obowiązkowych szczepień niegroźną i skuteczną szczepionką! Oczywiście stoi za tym jedynie troska o nasze zdrowie!!

Codzienna porcja obłędu nas nie ominie!

Czy znów będziemy bałakać?

Dla tych, co nie wiedzą – „bałakać”, to mówić po lwowsku, mówić lwowską gwarą.

Nie mam lwowskich korzeni, nigdy nie byłem we Lwowie (niestety!!), ale urodziłem i wychowałem się w mieście, które stało się drugą ojczyzną Lwowiaków. W mieście, gdzie tramwaje miały być lwowskie, gdzie prawie każdy fryzjer był fryzjerem lwowskim, Mieście, do którego trafiła biblioteka Ossolińskich, Panorama Racławicka i pomnik Fredry. Warzono nawet lwowskie piwo. Matematyki uczyli mnie absolwenci Lwowskiej Szkoły Matematycznej, pamiętający Steinhausa (który też w tym mieście mieszkał) i Banacha. Znałem wielu Lwowiaków. Słuchałem ich bałakania, ich opowieści, ich wspomnień. Widziałem łzy w ich oczach… To faktycznie musiało być magiczne miasto! Nic dziwnego, że nawet taki wesołek jak Andrzej Waligórski pisał o nim z rozrzewnieniem. Podobnie jak Zbigniew Herbert [1], [2] [3]. O Marianie Hemarze nie ma co mówić… Nie ma już tych ludzi. Ludzi, którzy tworzyli niepowtarzalną atmosferę tego miasta. Zostały tylko mury miasta i jego ulice. Ale jest to już obce miasto. Pozostały jedynie groby, pozostały legendy, pozostał sentyment.

Niestety, dziś ten sentyment obraca się przeciwko nam. Wszystko wskazuje na to, że pewne kręgi w naszym państwie, najprawdopodobniej podjudzane przez wrogie nam siły, chcą wykorzystać ten sentyment do wciągnięcia naszego kraju w wojenną awanturę. Awanturę, która może kosztować życie wielu naszych obywateli, dokonać wielu zniszczeń. W najgorszym wypadku zagrożona może być nawet egzystencja całego kraju! Nie wiadomo, czy ten rozkaz, którego kopię zamieściły rosyjskie media jest prawdziwy. Znając głupotę naszych decydentów jestem skłonny uwierzyć, że tak. Wygląda na to, że nie porzucono pomysłu „misji pokojowej”, o której pisałem niedawno. Faktycznym celem tej misji byłaby jednak aneksja zachodniej Ukrainy. Strona ukraińska doskonale zdaje sobie z tego sprawę i nie jest zachwycona tym pomysłem. Nie ma tu jednak nic do gadania – jak przyjdzie polecenie z Waszyngtonu, musi wszystko zaakceptować.

Ale także moje przypuszczenia co do możliwości dogadania się z Rosją i jej akceptacji dla takiej aneksji także wydają się potwierdzać. W Rosji coraz otwarciej mówi się o podziale Ukrainy. Sądzę, że cały wschód i południe Ukrainy, aż do granicy z Naddniestrzem (oczywiście także Naddniestrze) w taki czy inny sposób zostaną włączone do Rosji. Coraz więcej głosów mówi, że Rosji nie jest potrzebna zachodnia Ukraina, że na Ukrainie możliwa jest denazyfikacja, ale niemożliwa jest debanderyzacja. Autorka bardzo ciekawego artykułu pisze, że po upadku ZSRR i powstaniu ukraińskiego państwa, ruch i ideologia banderowska wyszły z podziemia i rozprzestrzeniły się w całym kraju. Banderyzm stał się de facto ideologią państwową, która siłą została narzucona także rejonom, które były jej wrogie (Ukraina wschodnia – wojna w Donbasie). Banderyzm praktycznie cały czas był obecny na Ukrainie. Po śmierci Stalina banderowcy zaczęli przenikać nawet do struktur komunistycznej Ukrainy. Swoją drogą, to bardzo ciekawa i zastanawiająca historia… W 1955 roku ogłoszono w ZSRR amnestię dla banderowców. Nie darowano jedynie samemu Banderze, którego KGB zabiła w 1959 roku w Monachium. Darowano winy jawnym wrogom! Ale nigdy nie darowano czerwonoarmistom, którzy trafili do niewoli! Po zakończeniu wojny większość z nich trafiła do łagrów. Wszystkich zdegradowano, odebrano odznaczenia, prawa kombatanckie, byli obywatelami drugiej kategorii. Nie zmieniło się to do dziś! Skąd ta litość dla banderowców i jej brak dla własnych obywateli? Musimy sobie także uświadomić, że po wojnie dziesiątki tysięcy banderowców schroniło się na Zachodzie. Jako zajadli wrogowie Rosji byli tam cały czas popierani. Chyba najwięcej z nich trafiło do Kanady, gdzie obecnie znajdują się nawet w jej rządzie! Nic więc dziwnego, że w Mariupolu do rosyjskiej niewoli trafił kanadyjski generał. Gdy w 1991 roku powstało państwo ukraińskie, banderowska emigracja natychmiast znalazła się w jego strukturach. Zachodni doradcy do spraw propagandy masowo pomagali w szerzeniu banderowskiej ideologii i indoktrynacji młodzieży. W rezultacie mamy dziś na Ukrainie dziesiątki tysięcy fanatycznych bojowników. Ci, tak gloryfikowani przez nasze media, „bohaterscy obrońcy Ukrainy”, dziś podrzynają gardła rosyjskim jeńcom, jutro będą mordować żołnierzy naszych „sił pokojowych”. Na końcu artykułu autorka proponuje:

Мы не знаем, чем закончится специальная военная операция и каковы планы российской власти в отношении обустройства Украины, но мы точно знаем: мы не хотим иметь ничего общего с галицийскими мутантами или носителями бандеровской идеологии. Пусть у них будет своё небольшое государство с одним государственным языком, с памятниками Бандере, Шухевичу и всем на свете карателям, пусть они тренируются с деревянными автоматами на деревянных лошадках, как они покоряют Москву, пусть забудут имена Пушкина, Ленина, Ватутина, пусть пребывают в блаженной уверенности, что огромная страна Россия завидует маленькой Галиции из-за унитазов и холодильников. Пусть делают что хотят и мечтают о чём хотят. Пусть пишут в учебниках, что победили Россию в войне 2022 года, снимают об этом фильмы и рисуют комиксы.

Пусть. Лишь бы въезд в Россию и на Украину для них был закрыт.

Nie wiemy, jak zakończy się ta specjalna operacja wojskowa ani jakie są plany rosyjskiego rządu dotyczące zasiedlenia Ukrainy, ale jedno wiemy na pewno: nie chcemy mieć nic wspólnego z galicyjskimi mutantami ani z nosicielami ideologii banderowskiej. Niech mają swoje małe państewko z jednym językiem urzędowym, z pomnikami Bandery, Szuchewycza i wszystkich katów świata, niech ćwiczą zdobywanie Moskwy drewnianymi karabinami na drewnianych koniach, niech zapomną nazwiska Puszkina, Lenina, Watutina, niech będą w błogiej pewności, że ogromna Rosja zazdrości małej Galicji jej toalet i lodówek. Niech robią, co chcą i marzą o czym chcą. Niech napiszą w swoich podręcznikach, że pokonali Rosję w wojnie 2022 roku, niech kręcą o tym filmy i rysują komiksy.

Niech sobie robią co chcą. Jak długo nie będą mieć prawa wjazdu do Rosji i na Ukrainę (tłumaczenie moje).

Wątpię, żeby nasi „stratedzy” myśleli o dogadaniu się z Rosją. Sami Amerykanie wiedzą, że the Polish government has a penchant for emotional decisons, not responsible decisions – polski rząd ma skłonność do podejmowania decyzji emocjonalnych, a nie odpowiedzialnych. Liczą więc, że damy się łatwo wciągnąć w wojenną awanturę z Rosją. Jak nie uda się z Rosją, to konflikt z Ukrainą też zadowoli USA – każde osłabienie Europy i każdy konflikt u granic Rosji jest dla nich korzystny!

Na razie Rosji nie śpieszy się. Czas gra na jej korzyść. Na Ukrainie zaangażowane są na razie niewielkie siły rosyjskie. Poza jedną rakietą hipersoniczną nie stosuje się żadnej nowoczesnej broni. Najwyraźniej Rosja nie zamierza pokazywać czym dysponuje. Zachodni wywiad jest zbyt blisko i zbyt dokładnie wszystko obserwuje. Thierry Meyssan, którego informacje jak dotąd prawie zawsze się sprawdzały, twierdzi, że Rosja szybko zakończy wojnę latem, zajmując południe wraz z Naddniestrzem oraz wschód Ukrainy, odcinając ją w ten sposób od dostępu do morza. Na razie „wykrwawia” Zachód finansowo. Na Ukrainę płyną ogromne sumy i praktycznie nikt nie wie na co. Na „pomoc” Ukrainie, USA muszą pożyczać pieniądze w Chinach!

Tak jak nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, tak nie wraca się do tego samego miasta. Herbert też to wiedział, gdy pisał: „Gdybym tam wrócił pewnie bym nie zastał ani jednego cienia z domu mego”. Lwów jest dziś dla nas miastem wrogim. Cmentarz Orląt Lwowskich przetrwał okres ZSRR pod stertami gruzów i śmieci, ale pod rządami banderowców nie pozostanie po nim nic.