Neoliberalizm

Te i inne podobne wydarzenia po obu stronach Atlantyku uświadomiły przedsiębiorcom, że teraz nadchodzą inne czasy i mogą oni jednostronnie wypowiedzieć niepisaną umowę, jaką był korporacjonizm. Od tej pory pracownicy przestali być traktowani jako partnerzy, stali się w najlepszym wypadku elementem kosztów, w najgorszym zaś – przeciwnikiem lub przeszkodą do osiągnięcia wyższych zysków. Były one także zakończeniem zasady, jaka obowiązywała w czasie ”New Deal” a mianowicie, że wzrost wydajności pracy pociągał za sobą wzrost dobrobytu dla wszystkich! Równocześnie media przystąpiły do zmasowanego prania mózgów wmawiając, że najlepszą metodą do stworzenia nowych miejsc pracy są obniżki płac i deregulacja rynku pracy (ile razy słyszymy to w naszych mediach z ust wszelakiej maści „ekspertów”?).

Istotę tych nowych czasów zrozumiemy lepiej, gdy zapoznamy się z ich analizą. Przeprowadzono ich sporo, ale chyba najpełniejszą i najtrafniejszą przeprowadził Michel Foucault – francuski filozof, historyk i socjolog. Wielu z dawnych opozycjonistów spotkało go pewnie osobiście – przyjeżdżał do Polski w okresie strajków a potem w czasie stanu wojennego. W latach 1978/79 w College de France miał on cykl wykładów, zatytułowany „Naissance de la biopolitique” – „Narodziny Biopolityki”. Chyba jako pierwszy, i na dodatek zadziwiająco trafnie, przedstawił w nich zmiany, jakie odbywały się w tym czasie na świecie. Zmiany, które właściwie odbywają się nadal, i których wielu ludzi do dzisiaj – ponad 30 lat później – jeszcze nie zauważyło, a jeśli nawet, to nic z tego nie rozumieją! Analizuje w nich przejmowanie władzy przez dominującą myśl polityczną i ekonomiczną – neoliberalizm. Myśl, którą w najbliższej przyszłości kierować się mają polityka, społeczeństwo i jednostki. Foucault nazwał ten proces „le modèle allemand“ – model niemiecki. Podstawowym, według niego, pytaniem było, czy światowa polityka może stać się neoliberalna – czy gospodarka rynkowa rzeczywiście służyć może, jako zasada, forma i przykład dla państw i społeczeństw. Wolna, niepodlegającą żadnym regułom gospodarka, która formuje politykę i społeczeństwo według swoich wyobrażeń i potrzeb – to było neoliberalne przejęcie władzy, o którym mówił Foucault. Wskazał on, że neoliberalizm jest systemem sprawowania władzy, który dogłębnie przebudowuje wszystkie elementy polityki i społeczeństwa. Niepodlegającymi dyskusji dogmatami i założeniami neoliberalnych teoretyków są nieprzewidywalność gospodarki, zakaz myślenia kategoriami dobra ogółu i założenie zasadniczej nierówności między ludźmi, która to nierówność nie tylko nie może być zniwelowana, ale powinna być w imię wolnej konkurencji jeszcze bardziej powiększana (teraz rozumiemy już genezę np. ulg podatkowych dla bogatych). Neoliberalizm, jest zatem walką między nierównościami, w której niewielu jest zwycięzców, ale za to wielu przegranych. Neoliberalizm w tej formie, w jakiej widzimy go dzisiaj we wszystkich sferach gospodarki i życia społecznego na całym prawie świecie oraz związany z nim praktycznie totalitaryzm, pochodzi z chicagowskiej szkoły Miltona Friedmana. Ale jego korzenie leżą w dalszej przeszłości. Jest on rozwinięciem ordoliberalizmu powstałego w Niemczech na przełomie 19. i 20. wieku. Dlatego Foucault mówił o „modelu niemieckim”. Swoją analizę neoliberalizmu lat 70. rozpoczął też od powojennych Niemiec. Grupa niemieckich i austriackich myślicieli zastanawiała się wtedy nad stworzeniem reguł społecznych i gospodarczych, które umożliwiłyby rozwój powojennych Niemiec. Wyciągając wnioski z okresu Republiki Weimarskiej obawiali się oni z jednej strony radykalizacji nastrojów klasy robotniczej, która mogłaby doprowadzić do zwycięstwa komunizmu. Z drugiej jednak strony obawiali się także nadmiernego znaczenia klasy wielkoprzemysłowej, która utorowała Hitlerowi drogę do władzy. Jeszcze innego zagrożenia dla prawidłowego funkcjonowania gospodarki, dopatrywali się oni w nadmiernym interwencjoniźmie państwa. Jednak nie popierali oni innej skrajności mówiącej „im mniej państwa tym lepiej”. Państwo miało jedynie środkami prawnymi nie dopuścić do tego, aby nieskrępowany wolny rynek nie doprowadził do powstania monopoli.

Ci ordoliberałowie szkoły freiburskiej skupieni wokół Waltera Eukena i Friedricha Heyka byli doradcami pierwszego po wojnie niemieckiego ministra gospodarki – uważanego powszechnie za autora powojennego niemieckiego cudu gospodarczego – Ludwiga Erharda. Jego program „soziale Marktwirtschaft” – socjalna gospodarka rynkowa, przewidywał nie tylko gruntowną przebudowę polityki i społeczeństwa, ale także społecznego myślenia. Polityka, społeczeństwo i jednostki miały się przestawić na myślenie kategoriami rynku. Myślenie o zysku i konsumpcji miały być wyznacznikami życia codziennego (tak na marginesie, radykalność tego programu została wówczas, pod naciskiem głównie USA oraz innych państw okupujących zachodnie Niemcy, mocno ograniczona na rzecz państwa opiekuńczego). Państwo, w przeciwieństwie do powszechnego i błędnego przekonania krytyków neoliberalizmu, ma w tym systemie rolę kluczową. Pytanie o rolę państwa nie brzmi jednak – czy państwo ma interweniować, tylko jak ma interweniować! Państwo, i będąca na jego usługach biurokracja, mają zapewnić takie ukształtowanie społeczeństwa i jednostek, jakie wymagane jest przez neoliberałów! Takie jest właściwe rozumienie przymiotnika „socjalna” w określeniu „socjalna gospodarka rynkowa”! Zadaniem polityki społecznej nie jest wcale likwidowanie antysocjalnych skutków gospodarki rynkowej. Zadaniem jej jest likwidowanie przeszkód, jakie społeczeństwo postawić może na drodze do „prawidłowego” funkcjonowania rynku! Zapamiętajmy dobrze to zdanie! W tym zawiera się cała istota neoliberalizmu – państwo powinno tak oddziaływać na społeczeństwo, aby rynek mógł tym społeczeństwem sterować. Mechanizmy konkurencji, mają być zatem wyznacznikami życia codziennego jednostki. Inaczej mówiąc, chodzi o stworzenie takiego społeczeństwa, w którym jednostka funkcjonowałaby jak samodzielne przedsiębiorstwo. Jednostka-przedsiębiorstwo ma się zatem wpleść w strukturę powiązanych ze sobą innych przedsiębiorstw. Ta nowa forma społeczeństwa, którego wzorem jest przedsiębiorstwo, jest elementem polityki społecznej niemieckich ordoliberałów. Należy jednak zadać sobie pytanie: jaką funkcję miałoby mieć to przeniesienie formy przedsiębiorstwa na każdą jednostkę w społeczeństwie? Chodzi oczywiście o przeniesienie na większą skalę modelu podaży i popytu, inwestycji, kosztów i zysku, aby na tej podstawie stworzyć nowy model powiązań społecznych i co za tym idzie nowy model funkcjonowania jednostki w tym nowym społeczeństwie. Tak więc, jak pokazał Foucault, gospodarka zawłaszcza sobie nie tylko politykę i społeczeństwo, ale przede wszystkim jednostkę, kształtując nasze wartości według reguł kosztów, zysku i wolnej konkurencji. Samo słowo liberalizm, od łacińskiego „liber” – wolny, brzmi oczywiście pozytywnie, w tym wypadku chodzi jednak o gwarancję wolności gospodarczej. Inne rodzaje wolności muszą zostać jej podporządkowane, a w razie potrzeby ograniczone! W każdym społeczeństwie konkurują ze sobą różnie rozumiane koncepcje wolności. Dlatego neoliberalizm potrzebuje państwa do przeforsowania wyłącznie wolności gospodarczej. W razie potrzeby siłą! Tak neoliberalizm rozumie pojęcie wolności.

W tym miejscu musimy wyjaśnić sobie powszechnie niedostrzeganą i kompletnie nierozumianą różnicę między demokracją a neoliberalizmem. Otóż demokracja wymaga względnej równości w rzeczywistych możliwościach oddziaływania przez obywateli na podejmowane decyzje polityczne. Pracodawcy i pracobiorcy, bogaci i biedni mają te same prawa. Neoliberalizm nie uznaje tego i stawia na wolne, zróżnicowane i wszechstronne możliwości wpływania na procesy polityczne.

Jak daleko myślenie to przeniknęło już całe społeczeństwa pokazuje najlepiej przerażające w swojej szczerości określenie niemieckiej kanclerki Angeli Merkel, że je celem jest „marktkonforme Demokratie” – demokracja zgodna z rynkiem. Dodatkowo przerażające z tego względu, że nie wywołało prawie żadnej reakcji opinii publicznej!

Paradoksalnie, w analizie neoliberalizmu, jaką przeprowadził Foucault, brak jest elementu ekonomicznego. Dlatego, że nie postrzegał on ten system, jako określoną doktrynę ekonomiczną, lecz jako doktrynę socjalną, według której ma być urządzone społeczeństwo. Neoliberalizm, zatem, podobnie jak religia, jest prawdą samą dla siebie. Społeczną oczywistością („oczywistą oczywistością”). Tworzy on zatem horyzonty myślowe, od których trudno jest się uwolnić. Nie jest doktryną opisującą rzeczywistość lub jej fragment. On tę rzeczywistość sam tworzy! Spójrzmy na tępy upór, z jakim wprowadzane są wszystkie neoliberalne „reformy”. Od czasu Margaret Thatcher, która to zdanie ciągle powtarzała, towarzyszy nam ono, jak walnięcie pięścią w stół: TINA – There is no alternative nie ma alternatywy! Myślenie ekonomiczne (i w dużej mierze także logiczne!) zostało w neoliberalizmie zastąpione ślepą wiarą w rynek i jego wyimaginowane „prawa”. Posłuchajmy każdej dyskusji poprzedzającej jakiekolwiek zmiany. Prawie nigdy nie znajdziemy w niej rzeczowych argumentów czy analizy! Nigdy też nie usłyszymy o alternatywach. Zawsze natomiast usłyszymy: wymagają tego rynki finansowe! To nie jest nauka. To jest doktrynerstwo!

Można, zatem śmiało powiedzieć, że neoliberalizm, podobnie jak komunizm, postawił sobie za cel stworzenie nowego człowieka. Gdy zastanowimy się nad różnicami między tymi „stworzeniami” i nad tym, w jaki sposób można je najkrócej przedstawić, zobaczymy jedną podstawową różnicę: słowem-wytrychem komunizmu było „nasze”, jego odpowiednikiem w neoliberalizmie jest „moje”! Jest to konsekwencją myślenia o człowieku, jako o przedsiębiorstwie działającym zgodnie z prawami rynku, który jest sam odpowiedzialny za swoje posunięcia i w konsekwencji także za swój los. Takie myślenie jest bardzo korzystne dla wszystkich rządzących, gdyż w dużej mierze uwalnia ich od odpowiedzialności za podejmowane decyzje społeczne! Zawsze można powiedzieć: sami jesteście winni. Trzeba było więcej pracować, wybrać inny zawód, lepsze wykształcenie, przeprowadzić się, myśleć o przyszłości i samemu zapewnić sobie opiekę i utrzymanie na starość, samemu dbać o zdrowie i leczenie itd. Efekty takiego wychowania zaczynają być już widoczne w wynikach wyborczych niektórych partii. To właśnie są przyczyny poparcia młodych ludzi dla wizji społecznych Korwina-Mikke!

Dalej ->