Samson do n-tej potęgi

Coraz bardziej zaczynam utwierdzać się w przekonaniu, że ludzie, którzy zarządzają naszym systemem monetarnym nie mają zielonego pojęcia o regułach jego funkcjonowania a przede wszystkim o tym, co jest jego główną wadą i co w końcu musi doprowadzić do jego kolapsu – czyli do tak dużego nagromadzenia pieniędzy w obiegu kapitałowym, że uniemożliwi to funkcjonowanie obiegu gospodarczego.

Akurat w połowie kwietnia 2024 ukazał się tzw. Working Paper Banku Rozliczeń Międzynarodowych BIS o tytule Finternet: the financial system for the future. Autorzy to nie byle kto – sam szef BIS, czyli Agustín Carstens i Nandan Nilekani. O ile nazwisko tego pierwszego czasem pojawia się w mediach, to ten drugi jest zupełnie nieznany, ale to absolutnie nie znaczy, że nic nie znaczy! To indyjski przemysłowiec z branży informatycznej. To on praktycznie steruje indyjskim przemysłem informatycznym, który jest w tej dziedzinie światową potęgą. To właśnie Nilekani jest współtwórcą indyjskiego systemu Aadhaar, o którym już 7 lat temu pisałem. Nie będę tu opisywać szczegółów, kto chce może je sobie przeczytać. Powiem krótko: autorzy proponują połączenie pieniądza cyfrowego banków centralnych CBDC i Internetu. Wymyślili nawet nową nazwę dla tego tworu: Finternet – od Financial i Internet. Czy ich pomysł cokolwiek zmieni? Czy rozwiąże problemy obecnego systemu finansowego? Nie. Jest to kolejna przerażająca propozycja totalnej inwigilacji będąca połączeniem wszystkiego tego, czym straszy się nas w związku z CBDC i cyfrowego ID, wszystko to oparte na czymś, co się do tego w obecnym stanie kompletnie nie nadaje – na Internecie. Musimy zdać sobie sprawę, że technicznie Internet nadal bazuje na protokołach, które powstały do komunikacji w wąskiej, zamkniętej grupie naukowców. W dodatku w większości znających się osobiście. Nie zapewniają one nam pewności, że łączymy się z tym, z kim chcemy, że nasze połączenie nie zostanie zmanipulowane, że przesyłane przez nas dane nie zostaną przechwycone. Jedyne, czego możemy być pewni, to totalna inwigilacja ze strony tzw. Five Eyes – USA I ich wasali. Najlepiej funkcjonującym dziś zabezpieczeniem w tzw. Internet Banking jest duża liczba użytkowników – ryba w ławicy jest bezpieczniejsza niż wtedy, gdy płynie pojedynczo. Krótko mówiąc: cała ta propozycja ma taki sens jak nawigacja satelitarna w dziurawym kajaku. Autorzy dokumentu powołują się na projekt Aadhaar, ani słowem nie wspominają jednak, że z jego banku danych wykradziono już dane 800 milionów Hindusów. Słownie: ośmiuset milionów ludzi!!!. I nie są to prymitywne hasła dostępu, które można zmienić. Skradziono dane biometryczne – odciski palców, skany tęczówki. I co teraz? Obciąć paluchy, wydłubać gały i czekać aż odrosną inne? A jak zabezpieczone są dane o naszych chorobach, często bardzo wstydliwych? Tylko czekać, kiedy będzie je można kupić!

Innym przykładem niewiedzy o systemie monetarnym jest to, co na swoim blogu pisze Paul Craig Roberts. Opisuje swoje własne doświadczenia.

Początek tłumaczenia.

[…]

Dolar amerykański ma kłopoty, ale są to kłopoty spowodowane przez Waszyngton. Republikanie i prasa finansowa, w zakresie, w jakim ona jeszcze istnieje, obarczają winą za kłopoty dolara rosnące zadłużenie publiczne i prywatne. Stany Zjednoczone mają ogromny deficyt handlowy i budżetowy. Deficyty te przez dziesięciolecia miały oznaczać śmierć dolara. Narracja była taka, że dolar zostanie osłabiony przez konieczność finansowania rosnącego zadłużenia handlowego i krajowego. Kiedy pracowałem w Kongresie, a później jako asystent sekretarza skarbu USA ds. polityki gospodarczej, musiałem radzić sobie z tą ignorancją i było to frustrujące. Nikt w Kongresie, na Wall Street, w bankach czy na wydziałach ekonomii uniwersytetów nie rozumiał znaczenia dolara amerykańskiego jako waluty rezerwowej.

Kiedy waluta danego kraju jest walutą rezerwową, a rolę tę Stany Zjednoczone przejęły od Wielkiej Brytanii jako nagrodę za zwycięstwo w II wojnie światowej, oznacza to, że istnieje nieograniczony popyt na dług tego kraju. Powodem jest to, że dług ten jest [równocześnie] rezerwą światowych banków centralnych. Wzrost zadłużenia USA oznacza wzrost rezerw światowego systemu bankowego. Ponieważ banki centralne potrzebują więcej rezerw, zawsze istniał popyt na dług skarbowy USA. Nie było żadnego problemu z finansowaniem.

Wszystkie bzdury, które słyszeliśmy przez dziesięciolecia na temat niemożności spłaty amerykańskiego długu, były nieokiełznaną ignorancją. Dług nie musiał być spłacany. Gdyby tak było, rezerwy światowego systemu bankowego załamałyby się, a Wielki Kryzys, którego Amerykanie doświadczyli w latach trzydziestych XX wieku, spowodowany w całości niepowodzeniem Fedu w zwiększaniu rezerw bankowych, byłby ogólnoświatowy.

Bycie światową walutą, rola, którą Roosevelt odebrał Anglii, oznacza, że Stany Zjednoczone mogą płacić swoje międzynarodowe rachunki, drukując pieniądze lub emitując dług.

To, co naraziło ten amerykański przywilej na niebezpieczeństwo, to głupie, wręcz bezmyślne nakładanie przez Waszyngton sankcji gospodarczych, które następnie są omijane poprzez zaprzestanie używania dolara amerykańskiego jako pieniądza światowego. Kiedy kraje przestają rozliczać swoje międzynarodowe bilanse płatnicze w dolarach, tak jak robią to Rosja, Chiny, Iran i inne kraje, popyt na dług skarbowy spada. Oznacza to, że gdy objęte sankcjami banki centralne przechodzą na złoto i jako rezerwy na waluty inne niż zachodnie, popyt na dług skarbowy USA spada i po raz pierwszy w najnowszej historii finansowanie ogromnego długu publicznego Ameryki staje się problemem.

Żeby było jasne, JEDYNYM powodem, dla którego dolarowi amerykańskiemu grozi znaczny spadek wartości, jest to, że sankcje Bidena odciągają kraje od dolara. Zadłużenie USA może stać się problemem tylko w przypadku porzucenia dolara jako pieniądza światowego. Ponieważ dług USA jest denominowany w dolarach amerykańskich, Rezerwa Federalna zawsze może spłacić dług USA bez względu na to, jak jest duży, drukując pieniądze i kupując obligacje.

Problem nie polega na tym, że dług nie może zostać spłacony. Problem polega na tym, że Fed może drukować dolary, aby zaspokoić wszelkie płatności zadłużenia, ale nie może drukować walut obcych, za które mógłby kupować dolary na rynkach walutowych. Kiedy dług skarbowy USA jest wykupywany, posiadacze długu (głównie zagraniczne banki centralne) otrzymują dolary. Jeśli stracą zaufanie do dolara, sprzedają go na rynkach walutowych, a ogromna podaż dolarów obniża jego wartość.

Kiedy wartość dolara spada, koszty produkcji offshoringowej amerykańskich firm, które wytwarzają w Azji i Meksyku towary, które [potem] są importowane i sprzedawane Amerykanom, rosną, rosną też ich ceny powodując w ten sposób krajową inflację, zmniejszając siłę nabywczą dolara i przyspieszają ucieczkę od niego.

Innymi słowy, jest to scenariusz śmierci – stworzony przez Rezerwę Federalną, niekompetentnych lub kupionych i opłaconych amerykańskich ekonomistów, bezmyślny amerykański rząd i bezmyślną prasę finansową.

Gdy tylko dolar zniknie, amerykańska potęga zniknie wraz z nim.

Większość świata nie może się tego doczekać.

Koniec tłumaczenia.

Słynny chiński teoretyk wojny Sun Tzu uczył, że prawdziwą sztuką jest pokonać przeciwnika bez walki. W wypadku USA jest to możliwe. Craig Roberts ma rację – USA bez dolara staną się bezbronne. Chiny i Rosja dobrze o tym wiedzą i wygląda na to, że starają się to zrobić. Starają się też ośmielić coraz więcej krajów i zachęcić je do odejścia od dolara. Z całym światem USA nie mogą walczyć. Dobrze wie o tym Izrael, dla którego USA są nie tylko gwarantem bezpieczeństwa, ale w ogóle istnienia, dlatego wszelkimi sposobami dąży do wciągnięcia USA do coraz bardziej eskalowanej przez siebie wojny na Bliskim Wschodzie. Izrael jest Samsonem, gotowym popełnić samobójstwo w wypadku groźby porażki. Nie dość, że amerykańska oligarchia i klasa rządząca są w dużej części pochodzenia żydowskiego, to mentalność Anglosasów jest zbliżona do mentalności Żydów – oni także uważają się za naród wybrany, któremu inne narody mają służyć. Oni nie pogodzą się z odsunięciem od władzy. Są takim Samsonem do n-tej potęgi, który ma nieporównanie większy arsenał nuklearny, zdolny zniszczyć cały świat. Musimy też zrozumieć, że upadek dolara to koniec projektów typu New World Order, Great Reset i całej masy pomniejszych – one też oparte są na dolarze. Wszystkie NGOs, fundusze inwestycyjne i fundacje także przestaną istnieć. Zakończy się Zielony Ład i terror emisji dwutlenku węgla. Możliwe stanie się wtedy oskarżenie o ludobójstwo osób, które zorganizowały tzw. pandemię i manipulację genetyczną zwaną „szczepieniem”. Co się stanie z Europą? Trudno przewidzieć, ale na pewno nie będzie tu wesoło.

Musimy zdać sobie sprawę z tego, że KAŻDA dzisiejsza wojna i KAŻDE miejsce zapalne na świecie jest wynikiem jakiegoś dawnego lub niedawnego posunięcia najpierw Wielkiej Brytanii a potem USA!!

Czy to, co pisze Craig Roberts do kogoś w USA dociera? Zawsze twierdziłem, że USA to kraj prymitywnych tępaków, potrafiących jedynie siłą odbierać innym narodom owoce ich pracy. Jakie mają pomysły na zahamowanie odejścia od dolara? Kary dla nieposłusznych krajów!! A jaki te kary będą miały efekt? Jeszcze szybsze odejście od dolara!!

Tłumaczyłem już w moim wstępie, że dzisiejszy pieniądz jest de facto długiem podniesionym do rangi środka płatniczego. Amerykański dług jest więc równocześnie ŚWIATOWYM środkiem płatniczym. Co się stanie, gdy przestanie nim być? Paul Craig Roberts ma rację. To koniec USA jako światowego hegemona. W USA poza bronią prawie nic się nie produkuje! A do produkcji tej broni także potrzebne są surowce i komponenty z importu! Także importu z Chin!!! Co gorsza, wojna na Ukrainie i gdzie indziej pokazała, że ta broń jest niewiele warta! Poza agresją, wojnami, kolorowymi rewolucjami, terrorem islamskim, totalną inwigilacją i ogłupiającą propagandą USA nie mają światu nic do zaoferowania! W latach 90-tych, pod wpływem neoliberalnych teoryjek, prawie cała produkcja przemysłowa przeniesiona została za granicę – głównie do Chin. Zrobili to nie tylko Amerykanie; praktycznie cały Zachód sądził, że Chińczycy za miskę ryżu do końca świata będą produkować potrzebne Zachodowi towary, a zachodnie społeczeństwa żyć będą z przekładania pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej, czyli z obrotu kapitałem. Co z tego wyszło – dobrze wiemy! Dzisiaj USA kanibalizują swoich wasali, głównie Niemcy, ściągając tamtejszy przemysł do USA. Zabronili Europie kupować tani rosyjski gaz i ropę, a kazali kupować własne, kilkakrotnie droższe źródła energii. Ceny energii w Europie wystrzeliły pod niebiosa, produkcja stała się nieopłacalna a równocześnie firmy zostały skuszone subwencjami i niskimi kosztami energii w USA, więc jedna za drugą wędrują za ocean. Powoli także i my zaczynamy to odczuwać, bo także u nas energia jest droga.  

Ale bez obaw! Miejsc pracy nie zabraknie! USA już się o to troszczą i nie zostawią w biedzie najwierniejszego sojusznika!! Wpływowe amerykańskie pismo Foreign Affairs uważa, że Europa – ale nie NATO (!!) – powinna wysłać wojsko na Ukrainę. A to, co oni piszą, prawie zawsze się spełnia. Nie wiadomo, czy to pewne wiadomości, ale wygląda na to, że już się spełnia [1], [2]. Foreign Affairs zakłada, że najpierw wysłani zostaną żołnierze, którzy „odciążą” Ukraińców w pilnowaniu granic, szkoleniu nowych żołnierzy, w pracach przy naprawie sprzętu i temu podobnych rzeczach. Na razie nie byliby więc wysłani na front i nie braliby bezpośredniego udziału w walkach. Na razie. Ale dokładnie tak samo rozpoczęła się wojna w Wietnamie. Autorzy z Foreign Affairs uspokajają także Europejczyków, że Putin oczywiście blefuje i nie użyje broni jądrowej. Wszystko to przypomina sytuację, gdy klasowy rozrabiaka podpuszcza słabeusza na dużo silniejszego kolegę i mówi mu: daj mu w dziób, ja stoję za tobą! Wygląda więc na to, że niedługo powstanie cała masa „miejsc pracy” na Ukrainie.

To przerażające, ale wszystko wskazuje na to, że nasza wiernopoddańcza „murzyńskość” wobec Zachodu, a w szczególności USA, doprowadzi do tego, że za parę pokoleń będziemy jako kraj i naród jedynie krótką wzmianką w podręcznikach historii (o ile takowe w ogóle będą istnieć).

Właściwie w tym miejscu chciałem zakończyć ten wpis, ale dostałem mejla od kolegi z linkiem do pewnego vloga (kolejny neologizm). Kliknąłem i muszę przyznać, że nie żałowałem, bo temat był bardzo ciekawy i człowiek całkiem sensownie mówił, ale okazało się, że to kolejny przypadek nieznajomości systemu monetarnego. Sądząc po dużej ilości wyświetleń, pewnie wielu z Was go zna – to Wideoprezentacje, a temat dotyczył pytania: dlaczego ukraińscy oligarchowie nie wspierają Ukrainy w finansowaniu wojny. Kto nie oglądał, to polecam. Nikt, kto chociaż trochę orientuje się w niuansach funkcjonowania naszego systemu monetarnego nie zada takiego pytania, bo wie, że i ta, i inne wojny toczą się właśnie TYLKO dzięki „wsparciu” finansowemu ze strony oligarchów! Wyjaśniałem już, że pokój kosztuje zbyt wiele i „konieczna” jest wojna. Więc ją mamy i będzie ich coraz więcej. Wszystko to, co pisałem 8 lat temu, sprawdziło się, pozostała jedynie światowa wojna nuklearna. Ale co się odwlecze, to nie uciecze…

Dla przypomnienia jeszcze raz zamieszczam schemat przewidywanych wydarzeń.

Nie zrozumiemy jak oligarchowie (nie tylko ukraińscy) wspierają, a właściwie nakręcają tę wojnę, bez poznania odpowiedzi na inne pytanie: skąd rządy państw biorą pieniądze? Odpowiedź jest krótka: część z podatków a resztę pożyczają od tych, którzy je mają – czyli między innymi właśnie od oligarchów. Dla oligarchów każda wojna jest formą inwestycji kapitału. Jeśli amerykański rząd oznajmił przyznanie pakietu „pomocy” dla Ukrainy w wysokości 61 miliardów dolarów, to oznacza, że wyemituje obligacje na taką sumę, a te obligacje zostaną kupione przez banki centralne, banki komercyjne i oligarchów, między innymi ukraińskich. Tą samą metodą i z tego samego źródła wziął pieniądze „nasz” rząd i rządy wszystkich innych krajów „wspomagających” Ukrainę. Gdyby żaden oligarcha nie kupił tych obligacji, to ta wojna nie tylko już dawno by się skończyła, ale w ogóle by się nie zaczęła!!