Wyobrazić sobie niewyobrażalne cz. 3

Z wyborem drugiego projektu zmian systemu monetarnego miałem problem. Nie dlatego, że jest ich tak wiele, bo jest ich jedynie kilka, ale zastanawiałem się nad kolejnością. Padło na Modern Monetary Theory (MMT) czyli Nowoczesną Teorię Monetarną. Obserwuję ją od paru lat i już dawno chciałem o niej napisać, ale jakoś albo nie było czasu, albo natchnienia, albo były inne tematy. Czekałem także na jakiś przełom w popularyzacji tej teorii, ale do dziś się nie doczekałem. Przede wszystkim jednak, nie chciałem robić konkurencji autorowi (autorom?) bloga, który najwyraźniej jest zwolennikiem tej teorii i świetnie ją opisuje i wyjaśnia (wielki szacunek!!). Właściwie są dwa blogi o MMT [1], [2], a ich kontynuacją i ukoronowaniem jest blog o „ekonopatologii”. Gorąco polecam lekturę!! Jednak przeciętnego czytelnika odstraszać może zbyt fachowy język, wiele nieznanych pojęć i skróty myślowe, które są zrozumiałe jedynie dla osób posiadających już pewien zasób wiedzy ekonomicznej. Szkoda, bo jest to chyba najlepszy polski blog ekonomiczny, na jaki do tej pory trafiłem! Mimo, że nie jestem miłośnikiem MMT, to muszę przyznać, że z autorem (autorami?) mam praktycznie identyczne poglądy na temat ekonomii, a przede wszystkim na temat neoliberalizmu i zagrożeń oraz zniszczeń w umysłach, jakie ta ideologia niesie.

Gdy zdecydowałem się napisać coś o projektach reform systemu monetarnego, o MMT nawet nie zamierzałem wspominać, gdyż nie traktuję jej, jako reformy monetarnej sensu stricto. Potem pomyślałem, że wspomnę o niej w ostatnim odcinku, jako o ciekawostce. Ale, moim zdaniem, teoria ta ma potencjał, aby za jakiś czas stać się wiodącą teorią ekonomiczną (czemu tak się nie stanie, wyjaśnię później), doszedłem do wniosku, że należy o niej wspomnieć na drugim miejscu.

Czym zatem jest MMT? Jak pisze autor bloga, filarami MMT są:

  1. Bilanse Finansowe Sektorów;
  2. Hipoteza Niestabilności Finansowej;
  3. Koncept Funkcjonalnych Finansów;
  4. Czartalizm (Chartalism) czyli nominalistyczna teoria pieniądza (lub inaczej teoria pieniądza państwowego);
  5. Idea Gwarancji Zatrudnienia

Nie będę tu wyjaśniać poszczególnych elementów, bo wszystkie są świetnie opisane na blogu.
Autor wyjaśnia także genezę powstania i cele tej teorii:

MMT skrystalizowała się w latach 1995-2000 […] jako efekt kolaboracji pomiędzy różnymi osobowościami, których połączyła wspólna idea przywrócenia do nauki o ekonomii logiki realnego świata – przede wszystkim w zakresie zrozumienia pieniądza, finansów państwa i bilansów rachunków narodowych.
[…]
Czy zatem MMT to tylko stare pomysły w nowym opakowaniu? W zasadzie tak. Rewolucja na poziomie idei dokonała się już dawno. Chodzi o to, że została zapomniana. A raczej zepchnięta w niepamięć przez neoliberalną kontr-rewolucję. Dlatego warto te pomysły odświeżyć żeby na ich bazie skonstruować logiczną, kompletną narrację, która w sposób przekonujący wykaże, że T.I.N.A.  to fałsz.

I faktycznie! Czytając, ma się wrażenie, jakby ktoś otworzył okno i wpuścił świeże powietrze do pokoju pełnego neoliberalnego smrodu. Swoją drogą przerażenie ogarnia, gdy codziennie widzi się jak skuteczne jest pranie mózgów, które uodporniło na ten smród umysły i aparat węchu prawie całego społeczeństwa. Niektórzy odbierają go już nawet, jako zapach perfum!

Serce rośnie, gdy czyta się zdania typu:

Państwo ma w ręku wszelkie instrumenty, żeby zapewnić pełne zatrudnienie przy utrzymaniu stabilnych cen. Co jest potrzebne to zrozumienie, że nie istnieje problem finansowania; problemem są realne zasoby i opracowanie rozsądnej polityki ich wykorzystania.

Albo:

Państwo jest monopolistą – jedynym źródłem, z którego pochodzi waluta narodowa. Stąd dywagacje o bankructwie Państwa w wyniku niemożliwości spłaty zobowiązań zaciągniętych w suwerennej walucie o płynnym kursie nie mają logicznej podstawy.
Suwerenny emitent obowiązującego środka płatniczego jest w stanie kupić wszystko, co jest dostępne na sprzedaż w takiej walucie. Dlatego też wszelkie stwierdzenia, że Państwa NIE STAĆ na towary czy usługi oferowane w tej walucie, czy na zatrudnienie pracowników lub wypłatę świadczeń, są nieuzasadnione.
[…]
Czemu to służy? Jaki cel wypełnia polityka zorientowana na równoważenie budżetu i podporządkowana histerii długu publicznego? Na czym polegać ma zagrożenie wynikające z zapisu pozycji księgowej Wn sektora publicznego, któremu odpowiada korespondujący zapis Ma w postaci oszczędności netto sektora prywatnego (jeżeli mówimy o wartościach denominowanych w walucie narodowej)? Jaki jest sens utrzymywania całej gospodarki w stanie permanentnego niewykorzystania potencjału, którego objawem jest bezrobocie? Co tak naprawdę dają społeczeństwu „zdrowe” finanse publiczne?
Takie pytania są istotne i mamy prawo do rzeczowych odpowiedzi. Najważniejsze: musimy odrzucić memy, które każą nam postrzegać Państwo jako zadłużone gospodarstwo domowe Kowalskich – ta legenda jest skutkiem albo skrajnie posuniętej niewiedzy, albo manipulacji. (Jeżeli to drugie – to kto i po co manipuluje? Odpowiedzi trzeba by szukać posługując się maksymą Qui bono? – być może ci, którzy chcą, żeby Państwo było skazane na bycie klientem sektora finansowego…?).

Ręce same układają się do klaskania!

Najważniejszą propozycją twórców MMT, jest zatem zniesienie zakazu finansowania państwa przez bank centralny (u nas Art. 220 konstytucji). Wywołuje to oczywiście palpitacje serca u monetarystów i niesamowity jazgot wszystkich wytresowanych przez nich piesków – tzw. „ekspertów”.

Jeśli jest tak pięknie, to czego się czepiam i dlaczego nie jestem zwolennikiem MMT? Ano dlatego, że twórcy MMT nie zamierzają zmieniać obecnego systemu monetarnego, starają się jedynie złagodzić jego objawy. To mniej więcej tak, jak gdyby przy ostrym zapaleniu wyrostka, zamiast natychmiast kłaść delikwenta na stół operacyjny, aplikować mu jedynie środki przeciwbólowe. Dlatego też nie uważam MMT za reformę systemu monetarnego.

Zarówno twórcy MMT, jak i autor bloga nie zauważają, że obecny system monetarny jest permanentną fazą Ponziego. W schemacie Ponziego „zyski” były wypłacane z bieżących wpłat kolejnych „inwestorów” (oszukanych); w obecnym systemie monetarnym, oprocentowanie płacone jest z nowo zaciąganych kredytów. Gdy nie ma coraz to większej ilości „inwestorów” i coraz to nowych kredytów – i tu, i tam, piramida się wali! Naśladowcą Ponziego był Bernard Madoff. Jego piramida funkcjonowała na identycznej zasadzie. Swoją drogą, gdybym był jego obrońcą, to żądałbym uniewinnienia mojego klienta. Skoro na takiej samej zasadzie funkcjonuje nasz system monetarny, to nie zrobił nic nielegalnego! Ale byłby ubaw!

Dość żartów, wróćmy do naszej MMT. Wspominałem, że teoria ta ma potencjał, aby zostać wiodącą teorią ekonomiczną. Wyjaśnię, dlaczego tak uważam. Wspominałem już, że w naszym systemie monetarnym, gdy wzrost gospodarczy przestaje nadążać za wykładniczo rosnącym zadłużeniem i gospodarka nie jest w stanie wygenerować dostatecznej ilości nowych kredytów, państwo zadłuża się i w ten sposób pełni rolę dostarczyciela pieniędzy do systemu. W wielu krajach, także w Polsce, istnieją jednak ograniczenia dla wielkości tego zadłużenia. MMT tego nie przewiduje. W sytuacji, gdy państwo jest suwerennym emitentem waluty, czytaj: ma jej drukarkę, takie ograniczenia nie mają sensu. Autor bloga słusznie zauważa jednak, że:

Właściwie jedyny problem związany z długiem publicznym (w walucie krajowej), który może być przyczynkiem do dyskusji, to jego oprocentowanie, a dokładniej – wynikający z tego transfer dochodów w kierunku posiadaczy obligacji. Jednakże należy pamiętać, że społeczeństwo, posiadając wiedzę o mechanice systemu, może w każdej chwili zdecydować o zaprzestaniu emisji papierów dłużnych przynoszących odsetki – np. poprzez ustanowienie Banku Centralnego jako agenta bezpośrednio finansującego wydatki rządowe. Zresztą, w wielu krajach rządy „pożyczają” już teraz (i działo się tak również w przeszłości), biorąc pod uwagę wartości realne – denominowane do inflacji, według stawek % zbliżonych do 0.

Ale zadłużenie rządu jest jedynie częścią problemu! MMT całkowicie ignoruje zadłużenie firm i gospodarstw domowych. W przeciwieństwie do rządu, nie mają one dostępu do drukarki pieniędzy. Ich zadłużenie jest zatem dużo bardziej niebezpieczne. Poza tym ich zadłużenie także powoduje przepływ kapitału z obiegu gospodarczego do obiegu finansowego, który już wyjaśniałem. W efekcie tego odpływu w obiegu gospodarczym coraz szybciej zaczyna brakować pieniędzy i pogłębia się deflacja. Zadłużenie państwa musi więc skompensować ten ubytek. Z kolei na giełdach mamy do czynienia z asset inflation, obrazem której jest wzrost wszelakich indeksów giełdowych. W opisie MMT chyba ani razu nie pojawia się słowo „giełda” i jedynie kilka razy pojawiają się „rynki finansowe”! Nie wiem, czy jest to przypadek, czy zamysł twórców tej teorii. MMT, przy pomocy nieograniczonego zadłużenia państwa, doprowadzałaby dostateczną ilość nowych pieniędzy do obiegu gospodarczego – mogłaby być zatem przedłużeniem agonii obecnego systemu monetarnego. Łagodziłaby także społeczne i gospodarcze skutki odpływu pieniędzy do obiegu finansowego, w którym nadal mogłyby rosnąć kursy giełdowe. I wilk byłby syty i owca cała. To jest powód, który moim zdaniem może spowodować, że teoria ta (tak jak wcześniej neoliberalizm) może znaleźć możnych sponsorów, którzy „wprowadzą ją na salony”. Kto wie, czy nie to właśnie było zamysłem jej autorów? Podejrzenie to nie jest pozbawione podstaw także z innego powodu. MMT przewiduje zachowanie dotychczasowej roli banków komercyjnych, jako „twórców” pieniędzy trafiających do obiegu gospodarczego. Banki centralne, tak jak dotychczas, byłyby jedynie emitentami pieniędzy, będących rezerwami banków komercyjnych i używanych do rozliczeń pomiędzy nimi. Jak wyjaśniałem we wpisie o Pieniądzu Suwerennym, byłyby zatem nadal pozbawione realnego wpływu na ilość pieniędzy tworzonych przez banki komercyjne.

Ale autorzy teorii zignorowali pewien drobiazg… Zapotrzebowanie na nowe pieniądze w obiegu gospodarczym, a więc zapotrzebowanie na nowe kredyty państwa, rośnie wykładniczo. Względnie szybko będziemy mieć pierwszych bilionerów. A po jakimś czasie systemy komputerowe banków nie poradzą sobie z tak ogromnymi sumami. Paradoksalnie mogę wyobrazić sobie sytuację, że inflacja będzie minimalna, płace nie wzrosną i pieniądz pozostanie stabilny. Wszystko to będzie miało swoje odbicie jedynie w indeksach giełdowych.

Ale wspomniałem także, że MMT nie dostąpi (wątpliwego) zaszczytu i nie zostanie wiodącą teorią ekonomiczną. Dlaczego? Po prostu „finansjera” nie może wypuścić państwa ze swoich szponów! Jest pewne, że niezależne państwo, mogące emitować pieniądze i mające kontrolę nad nimi, wcześniej, czy później, stanie się na tyle bezczelne, że będzie dążyć do dalszej niezależności, a co najważniejsze, będzie mieć możliwości, aby to osiągnąć. A to byłoby już śmiertelnym niebezpieczeństwem dla ludzi pociągających za sznurki! Musimy zrozumieć także, że celem „finansjery” nie jest jedynie gromadzenie pieniędzy! Obecny system monetarny umożliwia jej przejmowanie majątku społecznego: ziemi, nieruchomości, infrastruktury, przemysłu, systemów opieki społecznej i zdrowotnej, systemów edukacji i.t.d. To daje realną władzę i kontrolę nad społeczeństwem. Dlatego nie daję MMT większych szans na wyjście z kąta ciekawostek ekonomicznych.

Innym elementem MMT, który nie jest związany z systemem monetarnym, jest gwarancja zatrudnienia. Brzmi bardzo obiecująco, ale moim zdaniem jest to całkowicie nierealne. A przynajmniej nierealny jest sposób, jaki proponują twórcy MMT. Nie bardzo wyobrażam sobie, jakie miejsca pracy, które nie byłyby konkurencją dla realnej gospodarki, mogłoby stworzyć państwo. W dodatku za płacę minimalną! Nawet, zawsze wymieniane przy takich okazjach, wszelakie roboty publiczne, z przysłowiowym zamiataniem ulic, są wykonywane przez specjalnie do tego celu powołane firmy. W każdym normalnym, praworządnym kraju, byłoby to traktowane, jako dumping płacowy i nieuczciwa konkurencja! W dodatku bezrobotny, nie równa się bezrobotny! Co innego niewykwalifikowany robotnik, co innego inżynier, co innego nauczyciel, co innego naukowiec… Można dalej wyliczać. Mogłyby to być jakieś fikcyjne miejsca pracy, z fikcyjnymi, bezsensownymi zajęciami, ale miałoby to jedynie skutki demoralizujące i dodatkowo byłoby marnowaniem energii i surowców. Myślę, że także w tym wypadku, autorzy teorii kierowali się chęcią przypodobania się ewentualnym sponsorom, i że jest to kolejny element, mający uczynić tę teorię bardziej „smakowitą”, nie do końca jednak przemyślany. Moim zdaniem, lepszym rozwiązaniem, byłby tutaj dochód gwarantowany (chociaż nie jestem jego zwolennikiem!!), w formie pieniądza helikopterowego, generowanego przez bank centralny.

Reasumując, MMT ma wiele sensownych elementów, pozostawia jednak nietkniętym kluczowy problem: niewłaściwie skonstruowany system monetarny.